W urzędach zabraknie rąk do pracy? Urzędnicy mają dość niskich płac, grożą protestami
Urzędnicy żądają solidnych podwyżek - donosi Dziennik Gazeta Prawna. Uważają, że pensje są zbyt niskie. To samo prawdopodobnie myślą potencjalni kandydaci do pracy - w tej chwili urzędy szukają blisko 500 osób.
Zdaniem związkowców urzędnik może liczyć na około dwa tysiące złotych pensji. To mniej więcej tyle, ile zarabia kasjer w Biedronce. Ponadto praca w urzędzie nie wiąże się najczęściej z jakimikolwiek dodatkowymi benefitami.
Dane o zarobkach urzędników zebrała firma Sedlak&Sedlak. Wyłania się z nich obraz grupy niezbyt możnej. Jedna czwarta urzędników w Polsce zarabia poniżej 2 750 zł brutto, więc w kieszeni zostają im najwyżej 1982 złote. Zarobki połowy z nich mieszczą się w widełkach 2750 – 4560 zł brutto, a to oznacza, że na rękę mają od 1982 do 3244 zł.
Urzędnicy założą żółte kamizelki?
Jak informuje "Dziennik", urzędnicy mogą masowo zacząć korzystać ze zwolnień lekarskich, podobnie jak zrobili to nauczyciele czy policjanci.
Możliwe jednak, że protest będzie miał inny charakter. Część pracowników Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego ma zacząć nosić żółte kamizelki. I w nich będzie wykonywać obowiązki. Możliwe, że akcja rozszerzy się na cały kraj.
Czy urzędnik powinien zarabiać więcej?
Oczywiście, nie wszyscy urzędnicy zarabiają takie pieniądze. Niedawno Polską wstrząsnęły pensje asystentek szefa NBP. Mogły one zarabiać nawet 65 tys. zł miesięcznie. To więcej, niż zarabia prezydent Andrzej Duda.
Dlatego rząd będzie wahał się ze zwiększaniem pensji urzędników, obawiając się krytyki. Ciężko będzie przekonać elektorat, że "tym ludziom pieniądze się po prostu należą", zwłaszcza że tego argumentu używano do uzasadnienia nagród dla rządu PiS. Nagród, które ostatecznie rząd musiał zwrócić.
Jedynymi, którzy mogą liczyć na wyższe pensje, to informatycy. To oni w ostatnim czasie odpowiadają za wdrażanie strategicznych rozwiązań, a pensje mają przekonać ich do pozostania na stanowiskach.