Polacy przenoszą firmy do Czech, a Czesi odwrotnie: to w Polsce mają niższe podatki

Mariusz Janik
Przez ostatnich kilka lat Czechy uchodziły za kraj o przyjaźniejszym systemie podatkowym oraz mniej uciążliwym systemie składek. Tymczasem z perspektywy Pragi to Polska prezentuje się atrakcyjniej. Tak przekonuje przynajmniej firma Dul Radim, która przenosi zaplanowaną produkcję z Ostrawy do Prudnika.
W Katowickiej SSE zainwestowało już 350 firm (na zdj. zakład BMZ, producent akumulatorów litowych), które w sumie wyłożyły już ponad 32 mld złotych. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Zakład, który ma zatrudniać około 200 pracowników, ma co roku produkować ponad 600 tys. m kw. kamienia konglomerowanego. Fabryka ma zostać uruchomiona w 2020 r., a firma chce zainwestować 145 mln zł – wcześniej Dul Radim planował ją w Ostrawie, ale po przypadkowym w gruncie rzeczy spotkaniu z posłanką PiS Katarzyną Czoharą, przeniósł inwestycję do Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

Trzy miesiące, nie trzy lata
Po miesiącu Czesi podpisali list intencyjny, po kolejnych dwóch – mieli gwarancję ulg inwestycyjnych. – W Czechach zamiast trzech miesięcy zajęłoby to trzy lata – cytuje Radima Masnego, właściciela czeskiej firmy, portal wnp.pl. Ale i tu przesadza, bo tego typu wsparcie Praga proponuje wyłącznie inwestorom zagranicznym.


Czesi zastrzegają, że lokalizacja w Polsce nieco skomplikuje im logistykę, z drugiej jednak strony – zapłacą niższy CIT (w przypadku Dul Radim będzie to 15 zamiast 19 proc.). Do tego jako firma zaczynająca działalność mogą liczyć na pierwszą stawkę podatku rzędu 9 proc. oraz odzyskanie 45 proc. wydatków kwalifikowanych.