Nowe przepisy dotyczące suplementów diety zmienią wszystko. "Rynek będzie w końcu posprzątany"
Choć nie do końca wiadomo, czym suplementy diety tak właściwie są, Polacy i tak kupują je na potęgę. Według danych NIK w 2015 r. wydaliśmy na nie ok. 3,5 mld zł, kupując niemal 190 mln opakowań. Większość nie wie jednak, że na rynku suplementów panuje absolutny chaos - produkty te są wprowadzane do sprzedaży poza wszelką kontrolą, wiele z nich zwyczajnie nie działa, a niektóre wręcz szkodzą zdrowiu. Jednak do czasu - Ministerstwo Zdrowia i Główny Inspektorat Sanitarny jeszcze w tym roku zamierzają uporządkować bałagan, zaostrzając kontrole. To może sprawić, że kura znosząca złote jajka, w końcu przestanie się nieść.
Jeszcze w tym roku na ścieżkę legislacyjną wejdzie zmiana ustawy z 25 sierpnia 2006 r. o bezpieczeństwie żywności i żywienia w zakresie regulacji suplementów diety, porządkująca dopuszczanie specyfików do obrotu i zaostrzająca kary dla ich producentów, jak poinformował portal prawo.pl.
Zamiast pytać: "co ulegnie zmianie?" chyba lepiej zadać pytanie: "co jej nie ulegnie?". Odkąd wprowadzono je na polski rynek, suplementy diety są poza wszelką kontrolą. Na polskim rynku od lat lądowała cała masa specyfików, których działanie było nawet nie tyle wątpliwe, co wręcz niebezpieczne.
– Suplementy diety przez to, że nie są w żaden sposób kontrolowane, zawierają czasami substancje nie do końca czyste w rozumieniu czystości farmaceutycznej. Czasami w suplementach diety znajdują się substancje czynne niezgodne z deklaracją wytwórcy. Tego typu zmiany maja na celu podniesienie efektu farmakologicznego, który z zasady przypisany jest wyłącznie produktom leczniczym. To wszystko stwarza zagrożenie bezpieczeństwa stosowania suplementów diety – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl dr nauk farm. Leszek Borkowski, farmakolog kliniczny.
W Polsce od 2007 r. do dziś w sprzedaży pojawiło się ponad 74 tysiące różnych suplementów.•123rf.com
– Jeżeli pacjent ma określoną chemioterapię, a w reklamie w telewizji usłyszał, że żeby być zdrowym, musi brać konkretny suplement i go łyka, to lek, który przyjmuje jest unieczynniany - jego organizm zachowuje się, jakby tego leku nie dostawał lub dostawał w mniejszej dawce. Często gdy jestem na sali w szpitalu i widzę w szufladzie pacjenta suplementy, to proszę pielęgniarkę o worek, wywalam niego zawartość szuflady i mówię: "Jak będzie pan wychodził, to weźmie pan to z powrotem” – opowiada specjalista.
Uprzątnięcie bałaganu
Jak zaznacza dr Borkowski, w proponowanych przez resort zdrowia i GIK zmianach nie chodzi o całkowitą zagładę rynku suplementów, tylko o uporządkowanie i skontrolowanie go.
– Na rynku są suplementy diety, które osobiście bardzo cenię i uważam, że są niezwykle przydatne w terapii i funkcjonowaniu pacjentów. Natomiast jest również wiele śmieci. Zaostrzenie przepisów odnośnie suplementów diety to szansa, żeby ten rynek był posprzątany, uregulowany – wyjaśnia.
Pierwszą ważną zmianą w planowanej nowelizacji będzie wprowadzenie opłat od przedsiębiorców za złożenie do Głównego Inspektoratu Sanitarnego powiadomienia o wprowadzeniu nowego suplementu. Dziś zgłoszenie jest bezpłatne, co sprawia, że producenci specyfików robią to na zapas. Dobitnie pokazują to liczby - od 2007 r. w Polsce zarejestrowano łącznie ponad 74 tys. suplementów.
Suplementy z opinią naukową
Kolejnym milowym krokiem ku uregulowaniu nieokiełznanego rynku, będzie konieczność dołączenia do wniosku do GIS opinii naukowej. W środku musi być podany skład danego suplementu oraz informacja, że substancje te są bezpieczne dla zdrowia i życia. Muszą znaleźć się tam również limity maksymalnej zawartości witamin czy substancji mineralnych.
Dzisiejsze przepisy tego nie wymagają, co skutkuje tym, że nieraz do suplementów trafiają substancje egzotyczne, niewystarczająco przebadane czy przekraczające poziomy bezpieczeństwa aktywnych składników.
– Suplementy diety doprowadzają do stymulacji działań niepożądanych leków przyjmowanych w chorobach współistniejących i potem pacjenci się dziwią, że im wątroba puchnie, że z trzustką coś jest nie w porządku. Ja, rozmawiając z pacjentami o działaniach niepożądanych, coraz częściej zaczynam pytaniem o to, co kupili poza lekami, które mają brać – opowiada dr Borkowski.
Kary za niewłaściwe reklamy
Proponowane zmiany mają również za zadanie ujarzmić machinę napędzającą furorę, jaką suplementy robią wśród Polaków - reklamę.
Aktorzy udający lekarzy i polecający pacjentom suplementy, mogą wprowadzić w błąd konsumentów.•123rf.com
– Suplementy diety stały się takim cudownym wytrychem, przynoszącym rzekomo zdrowie, młodość i bogactwo w ciągu pięciu minut. Tymczasem zawierają informacje, które są nieprawdziwe i niepoparte badaniami klinicznymi. Szokuje mnie, gdy pacjenci w aptece zastanawiają się, czy wydać 24 zł na lek, natomiast bez wahania wydają 60 zł na suplement diety. To robi reklama, na ten cel do mediów poszły ogromne pieniądze – wyjaśnia farmakolog.
Nowe przepisy wprowadzą natychmiastowe i bardzo wysokie kary za niewłaściwe reklamowanie suplementów diety, np. za wykorzystanie prawdziwego lub fikcyjnego wizerunku lekarza w promowaniu produktu. Na opakowaniach suplementów ma również pojawić się informacja, że "suplement diety jest środkiem spożywczym, którego celem jest uzupełnienie normalnej diety” - napis będzie musiał zajmować minimum 20 proc. powierzchni opakowania.
Popłoch wśród producentów suplementów
Zapowiedź reformy zasiała słuszną panikę wśród producentów suplementów. Udało nam się dotrzeć do osoby, która pracuje w firmie związanej z rynkiem suplementów diety.
– Popłoch jest i będzie. Na pewno zaostrzona kontrola bardzo ukróci wiele różnych działań. Dziś można kupić suplement, w którym można znaleźć zawartość witaminy przekraczającą normy dziennego spożycia nawet kilku- czy kilkunastokrotnie. Nieuświadomionemu klientowi wydaje się, że produkt nafaszerowany witaminą, będzie skuteczniejszy, tymczasem on może wręcz zaszkodzić. Nowe przepisy odbiorą możliwość wybijania się w reklamie na tym, że któryś produkt ma tych witamin więcej – tłumaczy osoba zbliżona do sprawy.
Jak dodaje, wyjątkowo dotkliwa będzie szersza kontrola nad samą jakością, ponieważ standardy produkcji części wytwórców suplementów pozostawiają wiele do życzenia.
– Nasza firma akurat wszystkie wytyczne jakości spełnia, więc wiemy, jak precyzyjne i restrykcyjne są standardy jakości dla suplementów. Nadchodzące zmiany w końcu wyrównają rozstrzał pomiędzy standardami jakości w różnych firmach, a te które ich nie przestrzegały, teraz panikują lub gwałtownie wprowadzają zmiany by dostosować się do nowej sytuacji – wyjaśnia.
Suplementowa kura przestanie nieść złote jaja?
Czy próba ukrócenia rynku sprawi, że producenci suplementów nie wytrzymają presji i pozamykają interesy? Ani dr Borkowski, ani nasz anonimowy rozmówca nie uważają, żeby nowe przepisy miały poważnie zaszkodzić rynkowi.
– Splajtować, to nie splajtują, ponieważ zarobek na suplementach diety jest świetny i wszyscy aktorzy tego rynku będą mieli pieniądze - od wytwórcy po dystrybutora i reklamodawcę. Natomiast ten rynek będzie w końcu posprzątany. Jeżeli sprzątam w domu, to nie znaczy, że niszczę swój dom, tylko robię porządek – wyjaśnia farmakolog.
– W pierwszym kroku na pewno zmniejszy się liczba produktów, bo wprowadzenie nowego suplementu nie będzie już tak łatwe i szybkie. Nie sądzę, by zmiany spowodowały falę plajt, bo nie wszystkie firmy mają aż tak zaniżone standardy. Część na pewno będzie musiała lepiej zorganizować cały proces produkcji i dostosować się – wtóruje mu pracownik firmy z rynku suplementów diety.
Wzrost cen suplementów
I choć może zmiany nie uderzą zanadto w firmy produkującej suplementy, możliwe, że główna siła uderzeniowa zostanie skierowana na zwykłych ludzi - a przynajmniej na ich portfele.
Suplementy diety są ładne i kolorowe. Polacy zajadają się nimi, jak cukierkami.•123rf.com
– Mimo że w tym biznesie marże są duże, to przez zaostrzone kontrole i wydłużony czas produkcji zyski zostaną bardzo ograniczone. Firmy będą musiały przeznaczyć część środków na weryfikację i kontrolę jakości, zatem albo obetną swoje marże, albo podniosą ceny suplementów - co też jest bardziej prawdopodobne – przewiduje nasz anonimowy rozmówca.
Może jeszcze wyższe ceny sprawią, że Polacy w końcu przestaną tak chętnie opychać się suplementami i zamiast kupować sproszkowane jabłka w kapsułkach, zaopatrzą się w kilo jabłek na lokalnym targu? Trudno powiedzieć. Pewne jest jedno - nasz naród kocha suplementy diety i zajada się nimi, niczym cukierkami. Suplementy są przecież takie kolorowe, ładne i ciekawie zapakowane, więc ich nadmiar na pewno nie zaszkodzi. Prawda?