Narodowy Fundusz Zdrowia ma więcej pieniędzy, niż się spodziewał. Wiemy, na co je przeznaczy
Wyniki przerosły oczekiwania - w 2018 r. Narodowy Fundusz Zdrowia odnotował niemal 900 mln zł więcej ze składek ubezpieczeniowych, niż zakładał. Niestety, osoby, które myślały, że nadwyżka w kasie automatycznie poskutkuje mniejszymi kolejkami u lekarzy, musimy rozczarować. Zastrzyk gotówki nie zostanie bowiem przeznaczony na poprawę sytuacji w lecznictwie, lecz na jej stabilizację.
Domagający się podwyżek pracownicy medyczni, świadczenia, które zostały wykonane ponad limit wyznaczony w kontakcie z funduszem, czyli tzw. nadwykonania, zwiększone opłaty za media, energię i dla dostawców, a także zaostrzone normy zatrudnienia pielęgniarek - to wszystko wymaga niemałych środków finansowych.
Jak dowiedział się „Dziennik Gazeta Prawna”, właśnie na te cele w pierwszej kolejności przeznaczone zostaną fundusze z nadwyżki ze składek ubezpieczeniowych, którą odnotował w ubiegłym roku NFZ. Radykalne skrócenie szpitalnych kolejek nie jest na szczycie listy priorytetów, zatem nie ma co liczyć na to, że pacjenci krócej poczekają na wizytę u specjalisty.
Ze wstępnych szacunków Ministerstwa Zdrowia i NFZ wynika, że same nadwykonania mogą wynieść ok. 800 mln zł, jak podaje DGP. Choć fundusz nie pokryje całości tej kwoty, nadal pochłonie to większość pieniędzy z nadwyżki.
W tym roku może być podobnie
Jak zauważa dziennik, mimo że tegoroczny plan budżetu jest większy niż w 2018 r., bo wynosi 82,4 mld zł, również w obecnym roku możliwe jest, żeby do kasy NFZ wpłynęło więcej pieniędzy. Jednak nawet jeśli do tego dojdzie, dodatkowe środki wciąż zostałyby przeznaczone na stabilizację sytuacji w polskiej służbie zdrowia, a nie na jej poprawę.
Sytuacja polskich szpitali zdecydowanie odbiega od ideału. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, placówki zamykają oddziały z powodu braku rąk do pracy. Sprawy nie polepszają również nowe, zaostrzone wymogi sanitarne, które szpitale będą musiały spełniać od 1 kwietnia br. Jak się okazuje, w świetle nowych przepisów nawet co trzeci z nich może być uznany za niebezpieczny dla chorych i zamknięty.