Skrajna prawica nawołuje do bojkotu izraelskich produktów. Nie będą jeść pomarańczy i jeździć autobusami
Po ostatnich zawirowaniach politycznych i dyplomatycznych, pewna część polskich internautów apeluje o bojkot izraelskich produktów. Dzielą się w sieci informacjami na temat ich kodów kreskowych oraz radzą, jakich firm i usług unikać.
Międzynarodowe organizacje handlowe ustaliły pewien standard, pomagający zidentyfikować pochodzenie produktów na pierwszy rzut oka. Towary pochodzące z Polski są na przykład oznaczane cyframi 590.
Czego nie zje prawdziwy Polak?
Internauci podrzucają coraz to nowe pomysły na towary i usługi, których należy ich zdaniem unikać. Chodzi np. o izraelskie pomarańcze Jaffa, leki marki Teva (firmę prowadzi generał Shlomo Yanai, były izraelski wojskowy, o którym w samych superlatywach wypowiada się gen. Polko).
Polskie wojsko nie powinno korzystać – zdaniem prawicowych aktywistów – z rakiet Spike, produkowanych przez izraelską firmę Rafael, ani z dronów. Polacy powinni też unikać pewnych gatunków kaw i wód mineralnych oraz nie chodzić do kin i centrów handlowych, wybudowanych przez spółki z izraelskim kapitałem. Prawicowcy radzą też unikać podróżowania autobusami miejskimi, których operatorem jest jedna z firm.
Cała sytuacja brzmi dość dziwacznie, jest pokłosiem dyplomatycznego skandalu, do jakiego doszło po organizowanym przez Polskę szczycie "antyirańskim", gdzie polscy przedstawiciele pokłócili się zarówno z Iranem, USA jak i Izraelem. Szef MZS tego ostatniego państwa przypomniał nawet skandaliczne słowa Icchaka Szamira, który stwierdził, iż "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki".