Nadchodzi czas płacenia. Sztandarowy projekt PO nie doczeka się kontynuacji

Mariusz Janik
Program budowy boisk, znanych jako Orliki, był jednym z tych projektów, z jakimi przed laty chciała się kojarzyć Platforma Obywatelska. Dostępne nieodpłatnie obiekty wysokiej jakości miały zapewnić dzieciom aktywność i rozrywkę, być tym, co kraj chciałby zrobić dla najmłodszych. Tę bezpłatność zapewniono przez dekadę – która właśnie upłynęła. I nikt już nie ma zamiaru dokładać do boisk.
Donald Tusk na jednym z Orlików podczas kampanii wyborczej w 2011 r. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
W latach 2008-2012 zbudowano 2717 Orlików w całej Polsce. Rząd PO zapewniał finansowanie i gwarantował, że przez dekadę obiekty będą dostępne bezpłatnie. Ta dekada zaczyna właśnie upływać i przykład Warszawy pokazuje, że czas darmowych treningów dobiegł końca.

– Nie wszystkich rodziców stać na to, by płacić po 200 i więcej złotych miesięcznie za treningi w komercyjnych szkółkach piłkarskich – cytuje „Gazeta Wyborcza” Katarzynę Sołtan-Młodożeniec, mieszkankę Mokotowa, której synowie grają na lokalnym Orliku. – Na Mokotowie jest realny problem z dostępnością boisk dla dzieci z dzielnicy. Ratunkiem były orliki. Teraz słyszymy, że korzystanie z nich też trzeba będzie płacić – kwituje.


Niechciane Orliki
Podobne sygnały napływają z całej Warszawy. Na Służewcu godzinny trening może kosztować 220 złotych. O ile, oczywiście, uda się wcisnąć, bo np. na Targówku wszystkie najwygodniejsze terminy zostały już zajęte przez Ligi. Do wyjątków należą niektóre orliki na Ursynowie czy Bielanach, których władze zapowiadają, że opłat nie będzie.

Trudno powiedzieć, co gorsze. Odpłatne boiska oznaczają, że skończą się możliwości trenowania dla zwykłych mieszkańców z dzielnicy. Z kolei, gdy boiska były darmowe, nikt nie dbał o obiekty: w ubiegłym roku NIK sporządziła raport, z którego wynikało, że 62,5 proc. obiektów wymaga remontu. Narzekano też, że animatorzy na Orlikach nie są opłacani za swoją pracę, a nawierzchnia boisk ma właściwości toksyczne.