Pierwszy sukces ministra Andruszkiewicza. Przywrócił na Facebooka "Sebizm Osiedlowo-Radykalny"

Arkadiusz Przybysz
Polska jest pierwszym krajem, w którym internauci mogą odwołać się od decyzji Facebooka o usunięciu ich strony. Jedną z pierwszych stron, której się to udało jest posiadający nieco ponad 14 tys. polubień "Sebizm Osiedlowo-Radykalny".
Adam Andruszkiewicz, wiceminister cyfryzacji, może pochwalić się pierwszym sukcesem. Agnieszka Sadowska/ Agencja Gazeta
Punkt kontaktowy Ministerstwa Cyfryzacji miał w założeniu pomagać w problemach z algorytmem serwisu, którego działanie często było krytykowane za losowość i brak możliwości odwołania się od decyzji. Inni użytkownicy podkreślali z kolei, że ban na konto można dostać za szerzenie "niewłaściwych" poglądów politycznych.

Nie tylko usunięte konta
Każdy użytkownik ukarany blokadą mógł w nim złożyć skargę na jego zdaniem niewłaściwe traktowanie przez portal społecznościowy. O pomoc będą mogli się tam zwracać nie tylko ci użytkownicy, których konta zostały zablokowane, ale też ci, których konto zostało usunięte lub skasowano im tylko pojedyncze "wrzutki".


Początkowo komentatorzy nie wierzyli w skuteczność działań ministerstwa. Bardzo często zdarza się bowiem, że ban na koncie trwa przez 30 dni. Czyli dokładnie tyle, ile ministerialny punkt dał sobie czasu na odpowiedź.

Pierwszy sukces wiceministra
Wiceminister Adam Andruszkiewicz pochwalił się na Twitterze, że udało się odblokować facebookową stronę "Sebizm Osiedlowo-Radykalny", która została całkowicie z serwisu usunięta. "Sebizm Osiedlowo-Radykalny" przez ministra został określony jako strona satyryczna. Jak zabawna jest to strona, niech świadczy poniższy cytat, którego wcale nie musiałem szukać szczególnie długo. Czasowe zamknięcie konta za złamanie standardów dyktowanych przez portale społecznościowe nie jest czymś nowym i nie dotyczy wyłącznie Facebooka. Za niewłaściwe zdaniem administratorów treści może nas zablokować również Twitter, czy YouTube.

Antyszczepionkowcy też się odwołają?
Serwisy te często mają dość walki z dezinformującymi treściami. Z tego właśnie powodu zablokowane mają na przykład zostać reklamy antyszczepionkowców. To odprysk nacisku amerykańskich ustawodawców. Mają oni nadzieję, że dzięki szczepieniom uda się ograniczyć rosnącą liczbę zachorowań na odrę.