Huawei P30 Pro: smartfon jak z serialu CSI. Sprawdzamy, co w nim wyjątkowego [TEST]

Konrad Bagiński
Na zdjęciu z tego telefonu możesz sprawdzić jakiej płci jest komar, który siedzi na ścianie. Technicy z serialu CIS byliby nim zachwyceni - bo nie dość, że fotografuje z zoomem niespotykanym do tej pory w smarftonach, to robi fotki w warunkach, w jakich zawodzi ludzkie oko. Zobaczmy, jak Huawei P30 Pro sprawdzi się w naszym teście.
Wiele smartfonów nie radzi sobie po zmierzchu. Ten czuje się wtedy jak ryba w wodzie Foto: INNPoland.pl
Aparaty i zoom
Inspiracją dla inżynierów były chyba seriale typu "CSI: Kryminalne zagadki" albo inne podobne produkcje, gdzie technik przybliża obraz z ulicznej kamery do tego stopnia, że jest w stanie rozpoznać jakiej marki pudru używa kobieta stojąca 100 metrów dalej.

Każdy, kto ma więcej, niż 7 lat, w takich momentach ziewa, wiedząc, że to po prostu niemożliwe. Tak samo jak zrobienie ze sporej odległości zdjęcia telefonem. W Huaweiu nie wiedzieli, że to niemożliwe i po prostu to zrobili.

Do tej pory jeśli chodzi o zdjęcia robione z odległości, nawet aparacik za 100 złotych, ale z obiektywem, bił na głowę smartfony za kilka tysięcy złotych. Milionami pikseli i sztuczną inteligencją nie dało się pokonać praw fizyki. Inżynierowie zaprzęgli więc fizykę do pracy i efekty są imponujące.
Wydaje ci się, że napis na fiszce nie jest zbyt wyraźny? To prawda, autorowi drżała ręka. Ale spróbuj go dostrzec na szerszym zdjęciu poniżej.Foto: INNPoland.pl
P30 Pro – ten model testujemy – może robić zdjęcia z 5-krotnym zoomem optycznym, 10-krotnym bezstratnym zoomem hybrydowym i 50-krotnym zoomem cyfrowym. W smartfonie zmieszczono 4 współpracujące ze sobą aparaty o rozdzielczościach 40, 20 oraz 8 megapikseli oraz jasności f/1.6, f/2.2 oraz f/3.4. Teleobiektyw działa na zasadzie peryskopu – oczywiście nic się tu nie wysuwa, po prostu w środku jest trójkątna soczewka.


Jak to wszystko razem pracuje? Niesamowicie. Trzeba oczywiście przyzwyczaić się do możliwości aparatu. Zapomnijcie o tym, że strzelicie "z rąsi" zdjęcie z 10-krotnym zoomem. Telefon trzeba przynajmniej oprzeć na stabilnym podłożu, sensowniejsze będzie wykorzystanie statywu.

Warunki oświetleniowe
Obraz w aparacie jest stabilizowany przez sztuczną inteligencję, ale naturalne drżenie ręki po prostu musi ją pokonać. Jeśli jednak ominiemy tę przeszkodę, okazuje się, że wyłapanie szczegółów na obiekcie oddalonym o kilkadziesiąt metrów jest jak najbardziej możliwe.
Znajdziesz żółtą karteczkę? :)Foto: INNPoland.pl
Drugą sprawą jest robienie zdjęć w kiepskich warunkach oświetleniowych. Nie, to nie jest właściwe określenie. Zamknij się w prawie całkowicie ciemnym pokoju, wyjmij telefon i zrób zdjęcie – zobaczysz na nim co jest przed tobą. Jeden z dziennikarzy technologicznych porównał to do działania noktowizora i nie ma w tym wielkiej przesady.

Pokazany mniej więcej rok temu model P20 Pro do dziś robi zdjęcia o jakich większość smartfonów może pomarzyć. Zaprezentowany jesienią 2018 roku Mate 20 Pro dodał do tego efekt obiektywu szerokokątnego. Ale P30 Pro bije oba na głowę – wyłapuje ponoć 15 proc. więcej światła. Ma nową matrycę SuperSpectrum o czterokrotnie wyższej czułości – ISO 409 600. Nie, nie pomyliśmy cyferek.

Jest jasne, że nie zrobi zdjęcia w całkowicie zaciemnionym miejscu, ale wystarczy mu choćby poświata ze szpary pod drzwiami, żeby strzelić wyraźną fotkę, pokazującą to, czego ludzkie oko nie jest już w stanie dostrzec.

Zastrzegam jednak – tego aparatu warto się nieco nauczyć, protestować, zobaczyć co potrafi i jak do tego podejść. Wtedy będziemy mogli osiągnąć o wiele bardziej spektakularne efekty, niż podczas bezrefleksyjnego klepania w spust migawki.
Huaweie P30 i P30 Pro mają naprawdę ciekawe barwyFoto: INNPoland.pl
Dodajmy do tego zoom i otrzymujemy szczytowe osiągnięcie w dziedzinie mobilnej fotografii. Na zbliżeniach zdjęć widać, że aparat wyłapuje pojedyncze włosy falujące na wietrze. Dopalony sztuczną inteligencją robi niesamowite zdjęcia z efektem bokeh.

Wygląd
Huawei postawiło też na design. Chyba po raz pierwszy w życiu widziałem, by po pokazaniu zdjęcia telefonu na sali rozległy się gromkie i spontaniczne brawa. Żeby było jasne: chodzi o czerwono-ceglany kolor zwany "amber sunrise".

Inne wzbudziły może nie entuzjazm, ale spore zainteresowanie. I faktycznie: kolory są ciekawe, choć design niekoniecznie porywa. Owszem, nowe modele mają rekordowo wąskie ramki, obudowę z prasowanego szkła, ale na pierwszy rzut oka trudno byłoby odróżnić je od konkurencji.

Smartfony doczekały się też nowych etui. Do każdego kolorowego modelu dodawane są transparentne obudowy. Można też kupić dedykowane obudowy do nurkowania z telefonem, a nawet wersję z kryształami Svarowskiego.

Specyfikacja techniczna
Zdjęcia robione w ciemności, pod światło, świetny zoom i nowe możliwości sztucznej inteligencji przyćmiły resztę nowości. A seria 30 ma szybkie i mniej energożerne ośmiordzeniowe procesory Kirin 980, coraz więcej pamięci operacyjnej (6 lub 8 GB), rekordowo szybkie ładowarki (do 70 proc. w 30 minut, do 30 proc. w 10 minut).

Zapowiedzią nieco odleglejszej przyszłości był pokaz możliwości otwierania samochodu za pomocą smartfona. Huawei wszedł w kooperację z Audi i nowe smartfony mogą być elektronicznym kluczykiem dla siedmiu modeli niemieckiej marki.

Wyświetlacz ma bardzo cienkie ramki, niewielkie wcięcie (tzw. notch) w którym znalazło się miejsce na aparat. Z przodu przypomina model Mate 20 Pro. Z tyłu jest troszkę gorzej - Mate ma fajnie i bardzo charakterystycznie rozmieszczone aparaty, centralnie zgrupowane. Teraz pewnie nie udało się powtórzyć tego triku z powodu obiektywu.

Czytnik linii papilarnych umieszczony na ekranie jest nieco szybszy, niż w modelu Mate 20 Pro. Telefon trafił na polski rynek w dwóch wersjach. "Zwykły" P30 ma 6 GB RAM i 128 GB pamięci wewnętrznej i kosztuje 3799 złotych, wersja Pro ma 8 GB RAM i 256 GB pamięci, kosztuje 4299 złotych.