Polacy stworzyli aplikację dla ekologicznych freaków. "Społeczeństwo jest na nią gotowe"

Patrycja Wszeborowska
Coraz większa świadomość ekologiczna skłania Polaków do uważniejszego przyglądania się temu, co i w jaki sposób ląduje na ich talerzach. Nie ma też wątpliwości, że Polak lubi zjeść smacznie i tanio. Oba aspekty połączyli trzej przyjaciele - Mateusz Kowalczyk, Kuba Fryszczyn i Mikołaj Mikucki - tworząc aplikację Foodsi. Za jej pośrednictwem restauracje będą mogły sprzedać nawet o 70 proc. taniej jedzenie, które w ciągu dnia nie zostało kupione. W ten sposób zyskają wszyscy - restauracje, które nie będą musiały wyrzucać żywności, konsumenci, którzy zjedzą tańszy posiłek i, oczywiście, środowisko.
fot. Foodsi
Marnowanie żywności
Przeciętny Europejczyk w ciągu roku wyrzuca więcej jedzenia, niż sam waży - w jego koszu na śmieci ląduje ponad 90 kg żywności. Skala marnotrawstwa artykułów spożywczych tylko w samej Polsce jest jeszcze większa. Według danych Greenpeace Polska w niechlubnym rankingu marnowania żywności zajmuje 5. miejsce, zaś statystyczny Polak przez rok trwoni prawie 240 kg jedzenia.

Na co dzień wielu Polaków sądzi, że problem marnotrawienia żywności ich nie dotyczy. Wyrzucając przeterminowany jogurt, prędzej zaboli ich serce na myśl o straconych dwóch złotych, niż o zmarnowanym jedzeniu. Nie zastanawiają się też nad tym, ile żywności marnuje się w łańcuchu produkcyjno-dostawczym. Bo po co? Skala problemu często nas nie obchodzi, dopóki się z nią boleśnie nie zderzymy.


Taką terapię szokową przeżyło dwóch przyjaciół - Mateusz Kowalczyk i Kuba Fryszczyn. Podczas studiów w Wielkiej Brytanii, pracując dorywczo w lokalach gastronomicznych, zauważyli, że ogromna część zdatnej do spożycia żywności, ląduje w koszu.
Rocznie Polacy marnują tony jedzenia.123rf.com

– Kiedy zaczęliśmy rozmawiać o tym, ile jedzenia się marnuje i co z tym można zrobić, od słowa do słowa powstała koncepcja stworzenia Foodsi. Zrobiliśmy wstępne badanie rynku i odkryliśmy, że usług rozwiązujących ten problem w Polsce ani Europie Środkowo-Wschodniej nie ma. A że jesteśmy otwarci na kreatywne pomysły to poczuliśmy, że poradzilibyśmy sobie ze stworzeniem takiej aplikacji – opowiada Mateusz Kowalczyk.

Tworzenie Foodsi
Choć Kuba dziś ma już wykształcenie informatyczne, to na ówczesnym etapie studiów i wiedzy zdawał sobie sprawę, że nie podołałby samodzielnemu stworzeniu aplikacji. Wiedział jednak, w jaki sposób menedżerować projektem. Wspólnicy zatrudnili więc firmę, która zajęła się programowaniem. Mateusz z kolei skupił się na promocji i administracji.

Pierwsze efekty ich pracy powstały juz po kilku miesiącach. Z aplikacją działającą w tamtym czasie tylko na oprogramowaniu Android, wyszli do restauracji. Już wtedy spotkali się z dużym entuzjazmem, jednak dość poważną barierą okazały się… iPhony.

– Zdarzało się, że zainteresowani naszym rozwiązaniem restauratorzy nie mogli z niego skorzystać, ponieważ mieli wyłącznie telefony z iOS. Nie byliśmy w stanie tego przeskoczyć. Zatem zatrzymaliśmy się, a nawet zrobiliśmy krok wstecz, żeby zająć się stworzeniem aplikacji również na iPhony – wyjaśnia Mateusz.

Kosztowna inwestycja
Dziś są już uzbrojeni w oba oprogramowania i z pełną parą zamierzają wkroczyć na polski rynek. A para zapowiada się spora, bo aplikacja nie będzie niskobudżetowa - w swój pomysł mężczyźni zainwestowali już około 100 tys. zł. Oczywiście nie wliczając kosztów ich własnej pracy i zarwanych nad projektem nocy.
fot. Foodsi

– Aplikację stworzyliśmy w całości za swoje fundusze. Jak to się stało, że pracujący dorywczo studenci uzbierali taką kwotę? No cóż, łatwo nie było – śmieje się Mateusz. – Dokładaliśmy sobie zmian w pracy, niejednokrotnie zaniedbując studia i życie prywatne. To była ścieżka wyrzeczeń, czasem mieliśmy nawet problem z dopięciem swojego budżetu obiadowego – dodaje poważniej.

W pewnym momencie do dwójki przyjaciół dołączył Mikołaj Mikucki, który odciążył ich od strony oprawy graficznej projektu, jak również wniósł swój wkład finansowy. Mimo poniesionych kosztów mężczyźni wierzą, że ich pomysł się obroni. Tym bardziej, że świadomość ekologiczna Polaków w ostatnim czasie zdecydowanie wzrosła.

Jak działa Foodsi?
Jednak na czym właściwie będzie polegała usługa Foodsi? Mateusz wyjaśnia to na konkretnym przykładzie.

– Wyobraźmy sobie, że jesteśmy menedżerem piekarni. Codziennie rano szacujemy, jak dużo pieczywa trzeba upiec. Kiedy okazuje się, że ruch w piekarni jest mniejszy, niż się spodziewaliśmy i zostaniemy z nadwyżką jedzenia, poprzez aplikację wystawiamy tzw. zestawy. W ich skład wchodzą produkty, które są w menu lokalu i które w przeciwnym wypadku zostałyby wyrzucone – tłumaczy.

– Dla menadżera jest to wygodne, bo nie potrzebuje zaznaczać, co danego dnia sprzeda poprzez aplikację - użytkownicy zdają sobie sprawę, że w zestawach znajdują się losowe produkty z menu – dodaje.

Klient, również za pomocą aplikacji, zamawia wystawiony przez piekarza zestaw o niższej cenie i odbiera go na wynos w wyznaczonej ramie czasowej pod koniec dnia. Liczba produktów jest jednak limitowana - dziennie lokal może wystawić tylko kilka takich porcji.
Nadwyżka pieczywa, która normalnie zostałaby wyrzucona, może zostać zakupiona w Foodsi.123rf.com

Jak wyjaśniają autorzy aplikacji, w ten sposób chcą uniknąć sytuacji, w której klient przez cały dzień będzie powstrzymywał się przed kupieniem pieczywa, licząc na to, że kupi je taniej wieczorem za pośrednictwem aplikacji.

– Nie chodzi nam o to, by konkurować ze sprzedażą dzienną lokali, z którymi współpracujemy. Zależy nam na tym, żeby wystawiały one tyle jedzenia, ile się im zwykle marnuje. Ponieważ ilość zestawów będzie ograniczona, może nawet zdarzyć się tak, że osoba chcąca sobie taki zamówić, obejdzie się smakiem, bo inny użytkownik uprzedzi ją w zamówieniu – ostrzega Kowalczyk.

Najpierw zawojują Warszawę
Aplikacja będzie zupełnie bezpłatna zarówno dla restauracji, jak i dla klientów. Jej twórcy będą zarabiać na niewielkiej prowizji od transakcji. W planach mają również staranie się o dotację oraz inwestorów oraz rozszerzenie współpracy o sklepy spożywcze.

Foodsi będzie działać od 1 kwietnia na razie na terenie Warszawy, jednak mężczyźni planują ekspansję na całą Polskę. W końcu wszystkim Polakom przyda się lekcja niemarnowania jedzenia, a i wielu nie pogardzi smacznym kąskiem w atrakcyjnej cenie.