Wiemy, jaki los może spotkać Teresę Czerwińską. To tam ma trafić po odejściu z rządu

Marcin Długosz
Wraz z wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, do wzięcia będą brytyjskie udziały w Europejskim Banku Inwestycyjnym. Wygląda na to, że gabinet Mateusza Morawieckiego przymierza się do ich przejęcia – po uprzednim wprowadzeniu do zarządu banku swojego przedstawiciela. Na giełdzie nazwisk wysokie notowania mają minister finansów Teresa Czerwińska i minister rozwoju Jerzy Kwieciński.
Transfer do EBI może się wiązać z odejściem kogoś z członków rządu. Faworytką jest aktualna minister finansów Teresa Czerwińska. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Warszawa bardzo liczy na to, że jesienią to Polak zastąpi w zarządzie EBI odchodzącego byłego ministra gospodarki Słowacji, Vazila Hudaka – donosi „Puls Biznesu”.

Dziennik wymienia tu przede wszystkim dwójkę urzędujących ministrów: Teresę Czerwińską oraz Jerzego Kwiecińskiego. Dla pierwszej wyjazd do Luksemburga byłby idealnym wyjściem po konflikcie o finansowanie „piątki Kaczyńskiego”. – Nie ma już dla niej miejsca w rządzie – konkluduje gazeta. – Wyjazd do Luksemburga można byłoby sprzedać nie jako dymisję, ale swoisty awans – dodaje.

10 miliardów euro
Mocnym kontrkandydatem jest jednak Kwieciński. Oddelegowanie go do EBI można przy okazji oznaczać skasowanie ministerstwa, na którego czele stoi. „Puls Biznesu” wymienia jeszcze wiceministra finansów Piotra Nowaka oraz byłą wiceprezes EBI w latach 2007-2010, Martę Gajęcką.


Ale zmiany personalne to jedno, przejęcie udziałów w EBI to inna kwestia. Wraz z wyjściem Zjednoczonego Królestwa z UE, EBI utraci wkład rzędu 3,5 mld euro – jak donosił w ubiegłym roku Reuters, znikający wkład miałby zostać podzielony proporcjonalnie między innych udziałowców banku. Zależy od tego m.in. rating EBI. Polska w tym układzie miałaby szczególne znaczenie: jej plan zwiększenia swojej puli udziałów nie jest tajemnicą.

– Polska jasno sygnalizowała, że chce zwiększyć udziały w EBI, choćby ze względu na to, że jej gospodarka znacząco wzrosła od czasu wejścia do UE – komentował wówczas dla Reutersa jeden z unijnych urzędników. Zgodnie z deklaracjami Warszawy, Polska mogłaby dołożyć do puli nawet 10 mld euro. Jak podkreślano, w zamian Polacy oczekiwaliby jednak stanowiska stałego wiceprezesa w banku.