Te badania dają do myślenia. Większość porad influencerów o zdrowym życiu to bzdury

Konrad Bagiński
Nie słuchaj porad dietetycznych publikowanych w mediach społecznościowych przez blogerów i influencerów. Nie kieruj się także ich zaleceniami treningowymi – ostrzegają brytyjscy naukowcy. Wzięli pod lupę porady wpływowych na Wyspach blogerów i odkryli, że w ośmiu przypadkach na dziewięć są po prostu wyssane z palca.
8 na 9 blogerów zajmujących się odchudzaniem nie ma pojęcia o tej materii - dowiedli naukowcy Foto: Shutterstock
Porady w mediach społecznościowych
– Badanie to stanowi dowód na destrukcyjną siłę mediów społecznościowych. Każdy Tom, Dick lub Harry może zabrać się do eteru, opublikować to, co mu się podoba, a jego zwolennicy mu wierzą – podsumował Tam Fry, przewodniczący brytyjskiego National Obesity Forum (Krajowego Forum Otyłości).

Naukowcy z University of Glasgow zajęli się nie wymienionymi z nazwy blogerami udzielającymi porad dietetycznych. Zapewniają, że to osoby bardzo popularne na Wyspach, każdy ma minimum 80 tys. fanów lub obserwatorów w przynajmniej jednym serwisie społecznościowym i prowadzi aktywnego bloga poświęconego tematyce odchudzania.


Okazało się, że tylko jedna z tych osób uzyskała pozytywną opinię naukowców, zawodowo zajmujących się tym problemem. I tylko ta jedna osoba mogła pochwalić się dyplomem dietetyka, dostarczając swoim czytelnikom rzetelnych i dokładnych informacji.

– Odkryliśmy, że większość blogów nie może być uznawana za wiarygodne źródło informacji dotyczących kontroli wagi, ponieważ często przedstawiają oni opinię jako fakt i nie spełniają brytyjskich kryteriów żywieniowych – powiedziała Christina Sabbagh, główna autorka badania.

Zespół uniwersytecki zbadał, czy porady zdrowotne i dietetyczne publikowane przez blogerów były przejrzyste, wiarygodne, zdrowe pod względem żywieniowym i zawierały informacje oparte na dowodach. Przyjrzeli się także stronniczości tego, co zostało opublikowane na blogach.
Tylko jeden z dziewięciu wiodących brytyjskich blogerów zajmujących się odchudzaniem dostarczył dokładnych i wiarygodnych informacjiFot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Przyjęto, że blogerzy zdali test, jeśli wypełnili 70 proc. lub więcej kryteriów. Naukowcy zbadali także 10 ostatnich receptur posiłków z każdego bloga na zawartość energii, węglowodanów, białka, tłuszczu, tłuszczów nasyconych, błonnika, cukru i soli. Większość była kompletnie nieprzydatna.

– Doprowadzenie tych blogerów do zgodności ze standardami, choć pożądane, będzie prawie niemożliwe. Blogerzy będą bronić swojego prawa do wolności słowa, ale publikowanie śmieciowych porad jest nie do obrony – mówi Tam Fry, cytowany przez Independent.co.uk.

Polscy influencerzy
Niestety, podobnie jest w Polsce. Najgłośniejszym przykładem celebrytki, publikującej mało wiarygodne informacje jest choćby Anna Lewandowska. O włos przegrała w konkursie na Biologiczną Bzdurę Roku 2017. Konkurs jest pomysłem Łukasza Sakowskiego, autora bloga totylkoteoria.pl.
Anna Lewandowska zdobyła wątpliwą sławę twierdzeniem, że smalec gęsi to źródło białkaFot. Malgorzata Kujawka / Agencja Gazeta


– Żona znanego piłkarza publikuje na swoim blogu, hpba.pl, teksty dotyczące odżywiania, pisane z pozycji eksperta. Niestety są one często naszpikowane mniejszymi lub większymi, a czasem nawet fundamentalnymi błędami – tłumaczył Sakowski nominację Lewandowskiej.

– W tej sytuacji miałem dylemat, wybrałem łącznie trzy biologiczne bzdury Anny Lewandowskiej. Jedna o tym, że mikrofalówka powoduje depresję i całe mnóstwo innych chorób, druga o tym, że smalec gęsi to źródło białka, a trzecia o miodzie jako leku na cukrzycę, gdyż zawiera cukry redukujące – dodał.

Lewandowska zdobyła 19,6 proc. głosów i nieznacznie przegrała z prof. Dorotą Czajkowską-Majewską, na którą oddano 23,9 proc. głosów. Trzeba jednak przyznać, że konkurencję Lewandowska miała potężną. Prof. Czajkowska-Majewska w przeszłości zajmowała się neurobiologią. Teraz, jak pisze autor bloga, "stała się ikoną polskich wyznawców teorii spiskowych", zwłaszcza w kwestii szczepień.

Anna Lewandowska chyba przejęła się krytyką, bo po tych wpadkach zrobiła dyplom dietetyka. Do dziś głośno jest o tym, że przekonała swojego męża, by na obiad najpierw zjadał deser, potem drugie, a na koniec zupę i przystawki.

Również Ewa Chodakowska nie ustrzegła się błędów, chociaż tu akurat chodzi o jej porady życiowe, a nie sposoby prowadzenia treningu. Nieraz została już nazwana "samozwańczą ekspertką od wszystkiego". Dotyczy to nawet spraw nie związanych ze zdrowym trybem życia. Chodakowska apelowała na przykład o podpisanie petycji w sprawie ratowania Alfiego Evansa. Została jednak mocno skrytykowana w komentarzach pod wpisem.

Diety w internecie
W sieci można znaleźć tysiące dziwnych porad dietetycznych. Najpopularniejsze są chyba diety oczyszczające i odkwaszające.

– Detoksykacja to proces oczyszczania organizmu z narkotyków lub używek, jak nikotyna. Innego rodzaju tego procesu nie ma. Organizm jest na bieżąco oczyszczany m.in. przez nerki, wątrobę, skórę. Gdyby faktycznie w naszym organizmie gromadziły się toksyny, to większość z nas dawno byłaby w grobie – tłumaczy obrazowo dietetyk, Marta Kruczek.

Dodaje, że podobnym mitem jest zakwaszanie organizmu. Owszem, jest taka jednostka chorobowa, ale człowiek z zakwaszonym organizmem po prostu trafia na pilną terapię do szpitala i nie ma siły kupować specjalnych pigułek, które mają mu odkwasić ciało ani stosować jakiejś polecanej przez celebrytów diety.