Kradła kwiaty na cmentarzu. Wpadła, bo okradana kobieta zamontowała GPS w wiązance

Konrad Bagiński
Nawigacja satelitarna sprawia, że śmiercionośne rakiety trafiają w cele oddalone o tysiące kilometrów, że dojeżdżamy pod wskazany adres, ale mogą też pomoc w namierzeniu złodziejki kwiatów z cmentarza. Tak stało się w Przybysławicach niedaleko Ostrowa Wielkopolskiego.
Złodziejka cmentarnych kwiatów złapana dzięki nadajnikowi GPS Foto: pxhere.com
Pewna kobieta miała dość tego, że ktoś regularnie kradł kwiaty z grobu bliskiej jej osoby, pisze serwis InfoOstrow.pl. Postanowiła więc zaprząc do pracy zdobycze najnowszej technologii. W wiązance kwiatów, którą zostawiła na nagrobku, umieściła miniaturowy nadajnik GPS, raportujący o swoim położeniu.

W pewnym momencie nadajnik zaczął się poruszać – było więc jasne, że wiązankę ktoś kradnie. Poszkodowana ruszyła więc jego tropem i po drodze powiadomiła o wszystkim policję. Okazało się, że wiązanka z nadajnikiem faktycznie została skradziona i umieszczona w samochodzie.


Policyjny pościg dotarł na pewną posesję, gdzie stało zaparkowane auto z wiązanką w środku.

Złodziejem okazała się 46-letnia mieszkanka powiatu ostrowskiego, której grozi teraz od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

GPS w służbie ludzkości
W Polsce coraz częściej wykorzystuje się miniaturowe nadajniki GPS do śledzenia przedmiotów o stosunkowo niskiej wartości materialnej, ale ważnych z innych przyczyn. Zrobili tak na przykład dziennikarze programu Uwaga w TVN, gdy dotarły do nich wieści o tym, że w jednej z podwarszawskich miejscowości do adresatów przestały przychodzić listy i przesyłki.

Postanowili wysłać listem poleconym odbiornik GPS do jednego z mieszkańców miejscowości. Według regulaminu, przesyłka powinna dotrzeć do odbiorcy na drugi dzień. I dotarła. Do urzędu pocztowego, gdzie przeleżała kolejne dwa tygodnie.

Gdy dziennikarze udali się na opisywaną pocztę i powiedzieli, co znajdowało się w paczce, ta znalazła się w ciągu 20 minut. Dyrektor regionu warszawskiego Poczty Polskiej wyjaśniał, że problemy wynikały z braku dostatecznej liczby listonoszy w regionie.