Na szamana, na pijanego w krzakach, na kelnera. Tak Polacy walczą z telemarketerami
Co zrobić, gdy dzwoni do ciebie człowiek, którego nikt nie chce słuchać? Sposobów na skuteczne spławienie natrętnego telemarketera jest całkiem sporo. Najlepsze jest powołanie się na kilka przepisów, które mogą ściągnąć kary na firmę. Jedna z nich, sprzedająca garnki, właśnie straciła w ten sposób 35 tysięcy złotych.
UOKiK poinformował właśnie, że ukarał spółkę Smak i Zdrowie (dawniej Philipiak Polska) za namolne telefonowanie z zaproszeniami na pokazy garnków. UOKiK jest na takich sprzedawców szczególnie cięty. I nie miało znaczenia, że spółka zleciła to działanie innej firmie. Urząd uznał, że dzwoniący zapraszali na pokazy w imieniu spółki Smak i Zdrowie, choć nie mieli zgody potencjalnych konsumentów. Ci zaś poskarżyli się UOKiK-owi.
– Przypominamy, że każdy przedsiębiorca, który dzwoni do konsumenta w celach marketingu bezpośredniego lub zleca to innej firmie, powinien mieć na to jego wyraźną zgodę. Wynika to z art. 172 Prawa telekomunikacyjnego. Nie można o nią pytać na początku rozmowy. Zgodnie z prawem, trzeba wcześniej uzyskać zgodę klienta na taki kontakt. Konsument powinien wiedzieć komu, w jakim celu i w jakim zakresie jej udziela – piszą przedstawiciele UOKiK w komunikacie.
Kara może nie była sroga, ale z pewnością uciążliwa – dokładnie 35 388 zł. UOKiK wcześniej w podobny sposób wycenił działania innej firmy, sprzedającej podczas pokazów maty i "urządzenia do magnetoterapii".
Podczas prezentacji i sprzedaży garnków, materaców itp. często dochodzi do nadużyć. UOKiK ukarał niedawno 5 firm karami o łącznej wartości pół miliona złotych•Foto: Youtube.com (screen)
Szybka sonda pokazała, że Polacy wypracowali całe spektrum sposobów na spławianie osób dzwoniących ze świetnymi ofertami.
– Kiedyś zwyzywałem jednego telemarketera. Był wyjątkowo nieuprzejmy, przerywał mi, był wręcz chamski. Kazałem mu się od… i dać mi święty spokój, powiedziałem, że mam w d… jego ofertę i ma się zamknąć. Rozłączył się i więcej nie zadzwonił. Na co dzień jestem oazą spokoju, musiał więc naprawdę się postarać, by doprowadzić mnie do takiego stanu. Wcale mi go nie żal, ale na ogół jestem uprzejmy. Stanowczy, ale uprzejmy – mówi nam czytelnik.
Nasi rozmówcy dodają, że na ogół starają się być wyrozumiali – w końcu osoba po drugiej stronie słuchawki po prostu ma taką pracę. Ma zadanie do wykonania i nie warto jej piętnować. Zwracają jednak uwagę na fakt, że scenariusze rozmowy, jakie mają realizować, są podstępne i rzadko dają możliwość kulturalnego przerwania rozmowy. Wiele osób ucieka się więc do różnych sztuczek.
– A słyszałeś o numerze na szamana? Jak dzwoni jakiś telemarketer i chce z tobą rozmawiać, to mówisz, że ta osoba wyjechała z Polski, żeby dokonać odnowy duchowej i skontaktować się z absolutem, obecnie przebywa z szamanami w peruwiańskiej wiosce i nieprędko stamtąd wróci. O ile w ogóle wróci. A ty masz numer po tej osobie i tyle. To dość skutecznie zamyka temat rozmowy – mówi nam inny czytelnik.
Kolejny dodaje, że zawsze można powiedzieć, że osoba, do której dzwoni telemarketer, właśnie nadużywa alkoholu i kontakt z nią jest utrudniony, gdyż straciła już przytomność. I jutro też lepiej jej nie przeszkadzać.
Telemarketerzy a RODO
Niemal w 100 proc. pewną metodą jest sposób „na RODO”. Przepisy kryjące się pod tym kryptonimem mają chronić nasze dane osobowe. Ich minusem jest fakt, że prowadzą do mnóstwa absurdów.
Wielkim plusem to, że za łamanie przepisów RODO grożą prawdziwie drakońskie kary, których firmy boją się bardziej, niż zmasowanego najazdu CBA, ABW, PIP i skarbówki razem wziętych.
Najtrudniejszym zadaniem jest przerwanie monologu telemarketera•Foto: unsplash.com
Zdecydowanie warto zastosować również kilka innych trików. Poprośmy telemarketera o przedstawienie się i podanie nazwy i danych firmy, z polecenia której dzwoni. Na ogół działa to jak kubeł zimnej wody, wiele osób unika jak ognia ponownego przedstawienia się.
Warto mieć w telefonie aplikację do nagrywania rozmów. Już na samym początku musimy poinformować telemarketera, że rozmowa jest nagrywana i jeśli nie wyraża na to zgody – powinien się rozłączyć. Jeśli ktoś uprzedza nas, że rozmowa jest nagrywana – zróbmy to samo. Wtedy telemarketerzy i przedstawiciele różnych instytucji nabierają nieco więcej szacunku i rozsądku.
Niektórzy prawnicy są zdania, że jako osoby prywatne nie musimy informować o samym fakcie nagrywania, o ile nie zamierzamy wykorzystywać nagrania publicznie i zachowujemy je na własne potrzeby. Są osoby, które odbierają mnóstwo telefonów i potrzebują czasem przypomnieć sobie o czym z kimś rozmawiały – nie ma w tym nic dziwnego.
Jeśli powyższe metody nie pomagają, ostatecznym ciosem może być po prostu żądanie usunięcia naszego numeru ze swojej bazy, bowiem na początku rozmowy nie poinformowano nas, w jaki sposób firma ten numer zdobyła. Zresztą sam sposób nie ma wielkiego znaczenia – żądanie usunięcia jest jednoznaczne i nie podlega dyskusji.
Znaczenia nie ma też często wypowiadana przez telemarketerów formułka, że „numer został wylosowany z ogólnodostępnej bazy danych”. To nawet gorzej, bo firma nie miała żadnej możliwości pozyskać od nas zgody na przedstawianie komunikatów marketingowych. A to podstawa do ukarania jej przez Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE). Grzywna może sięgnąć do 3 proc. przychodu osiągniętego w poprzednim roku kalendarzowym.
Już na samym początku musimy poinformować telemarketera, że rozmowa jest nagrywana i jeśli nie wyraża na to zgody – powinien się rozłączyć.•Foto: pexels.com
Zalecenia GIODO
O natrętnych telemarketerów zapytaliśmy też GIODO. – Jeśli ustalimy, że podmiot, który kontaktuje się z nami w celu przedstawienia nam swojej oferty marketingowej, zdobył nasze dane ze źródeł powszechnie dostępnych (jak np. Internet lub książki telefoniczne) lub od innych podmiotów albo osób trzecich, to warto pamiętać, że zaraz po utrwaleniu tak zebranych naszych danych, powinien nas o tym poinformować (art. 25 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych) – informuje nas GIODO.
Oznacza to, że powinien podać nam swoją pełną nazwę i adres siedziby oraz wskazać m.in., skąd pozyskał nasze dane oraz w jakim celu i zakresie będzie je wykorzystywał, a także o tym, jakie prawa nam przysługują.
– Telemarketer, który do nas dzwoni, powinien móc odpowiedzieć na pytanie, „skąd Państwo mają moje dane”. Jeżeli nic nie odpowiada bądź odpowiada wymijająco, powinno nas to zastanowić, gdyż może to być sygnał, że firma, w której pracuje, przetwarza nasze dane osobowe niezgodnie z prawem – informuje nas GIODO.