Kolejna wielka inwestycja ominie Polskę. Chodzi o 6 miliardów złotych

Konrad Bagiński
Jest już prawie pewne, że koncern LG Chem nie postawi w Polsce drugiej fabryki baterii do aut elektrycznych, wartej 1,4 mld euro. To już kolejna wielka inwestycja, która ominie nasz kraj. Straciliśmy szanse m.in. na fabryki Mercedesa, Jaguara, Toyoty oraz Kii i Huyndaia.
Mateusz Morawiecki chciał, żeby Polska była motoryzacyjną potęgą. Fot. Krzysztof Cwik / Agencja Gazeta
Fabryka LG Chem w Opolu
Sprawa wydaje się skomplikowana. Koncern LG Chem ma już w Polsce jedną fabrykę baterii do samochodów. Stoi pod Wrocławiem. Wydawało się logiczne, że kolejną również postawi w Polsce. W tej sprawie władze koncernu negocjowały z przedstawicielami Opola. Okazało się jednak, że wymagania inwestora są bardzo wysokie.

Jak pisze Puls Biznesu, Koreańczycy chcieli grantu gotówkowego, nie niższego niż 4,9 proc. wartości inwestycji (czyli 70 mln euro), sprzedaży działki za symboliczne 1 euro oraz zwolnienie z opłaty odrolnieniowej. Już tylko pierwszy warunek musiałby zostać zaakceptowany przez organy Unii Europejskiej, bo mógłby być uznany za niedozwoloną pomoc publiczną.


Z drugiej jednak strony inwestycja miała być warta 1,4 mld euro, czyli około 6 miliardów złotych. I nie jest pierwszą, która ominęła Polskę. Już wcześniej straciliśmy kilka dużych.

Fabryki aut w Polsce
Spójrzmy na branżę motoryzacyjną. Kilkanaście lat temu byliśmy wręcz motoryzacyjną potęgą – oczywiście jak na warunki Europy Środkowej. Potem rząd SLD-PSL przegrał rywalizację z Czechami i Słowakami o nowe fabryki aut Toyoty i PSA oraz koreańskich koncernów Kia i Hyundai. Następnie, za czasów rządów PO-PSL, Węgrzy byli bardziej przekonujący dla Mercedesa i to u Madziarów powstała fabryka tego koncernu.

W Polsce było też głośno o Jaguarze i Land Roverze. W 2015 roku rozpoczęliśmy ze Słowacją walkę o lokalizację fabryki tych marek. Ich właściciel, indyjski koncern Tata postanowił otworzyć w Europie Środkowo-Wschodniej fabrykę aut za 1,4 mld euro. Do walki o tę potężną inwestycję stanęły m.in. Polska i Słowacja. Wygrali nasi południowi sąsiedzi, wicepremier Piechociński tłumaczył, że oczekiwania inwestora co do form i wielkości wsparcia były zbyt wygórowane.

Porażka była sroga, ale okazuje się, że chyba wyszliśmy na tym lepiej, niż sądzimy. Słowacy zaoferowali inwestorowi aż 125 mln euro wsparcia, plus darmowy grunt i zwolnienia podatkowe.

Na początku wieku byliśmy największym producentem aut w regionie, teraz wleczemy się w ogonie. Jak pisze Andrzej Kublik w Gazecie Wyborczej, wyprzedza nad Rumunia, Czechy i Słowacja, a niedługo przegonią nas też Węgrzy. Z fabryk Czech i Słowacji wyjeżdża rocznie po ponad milion nowych samochodów. Z rumuńskich zakładów – 477 tysięcy w zeszłym roku. Polskie firmy wypuściły jedynie 452 tysiące samochodów, niewiele więcej niż Węgry (421 tysięcy).

Obietnice Morawieckiego
Na dodatek wiadomo, że zapisana w planie Rozwoju Elektromobilności obietnica Morawieckiego dotycząca miliona aut elektrycznych w Polsce do 2025 roku jest mrzonką. Nawet ten plan poległ w starciu z rzeczywistością, choć produkcja już dawno miała ruszyć z kopyta.

Również dumne twierdzenia premiera, że Polska jest motoryzacyjną potęgą, są nieaktualne. A ledwie pół roku temu, zapewniał, że nasz kraj w zasadzie jest światowym liderem w tej branży.

– Branża motoryzacyjna staje się, jest już, hubem innowacyjności na cały świat. Dzięki temu Polska, polscy inżynierowie, pracownicy przesuwają się w górę w globalnych łańcuchach wartości, rośnie konkurencyjność polskiej gospodarki – mówił Morawiecki podczas otwarcia fabryki Mercedesa, który zdecydował się u nas postawić fabrykę baterii do aut elektrycznych. Takich przykładów jest jednak niewiele.

Pozostaje pytanie, czy to wina rządów, które nie kuszą inwestorów odpowiednimi grantami, czy pazerność tych drugich, którzy żądają zbyt wygórowanych dopłat do swoich fabryk.