Teoria spiskowej inflacji. Faktem jest, że na życie wydajemy kilkaset zł rocznie więcej

Konrad Bagiński
W Polsce mocno rośnie grupa osób nie wierzących w oficjalne wskaźniki inflacyjne. Czy to możliwe, że wynosi ona tylko 2,9 proc.? Każdy widzi, że rosną ceny produktów w sklepach, ceny życia i usług. Z szacunków Rzeczpospolitej wynika, że realny wzrost cen, odczuwany przez przeciętną rodzinę wyniósł niemal 4 proc. w skali roku.
Wiele osób podejrzewa, że rząd ukrywa prawdziwą inflację. Fot. Roman Bosiacki / Agencja Gazeta
O 3,9 proc. zdrożały produkty i usługi zakupione przez hipotetyczną rodzinę czteroosobową w czerwcu 2019 r. w stosunku do czerwca 2018 r. – wynika z szacunków "Rzeczpospolitej". W analizowanym koszyku uwzględniono ceny 37 artykułów i usług, z jakich najczęściej korzystają rodziny. Znajdują się tam ceny mięsa, nabiału, owoców, warzyw, zimnej i ciepłej wody, paliwa czy podstawowych artykułów higienicznych. Ceny te zostały pomnożone przez średnie zużycie produktów i usług w rodzinie.

W czerwcu tego roku za powyższe zakupy rodzina zapłaciła 1244 zł, czyli o 46,8 zł więcej niż w ubiegłym roku. W skali roku mówimy więc o 550 - 600 złotych. Najbardziej w tym czasie zdrożała cebula: z 2,51 zł za kg do 5,23 zł (ponad 108 proc.), oraz ziemniaki, które w tym roku kosztują prawie dwa razy więcej niż w ubiegłym. 70 proc. więcej płacimy za herbatę, o jedną czwartą więcej za cukier. Mąka i pieczywo zdrożały o 10-12 proc., wędliny o 5-7 proc.


Owszem – nie żywimy się tylko cebulą i ziemniakami. Ale w górę poszły też ceny usług. Dziś na przykład za wywóz śmieci płacimy o 18 proc. więcej niż rok wcześniej. Wizyta u lekarza specjalisty w tym roku w czerwcu kosztowała średnio 112 zł, a w ubiegłym 104 zł.

Już wcześniej zauważono, że mocno podrożała chemia. O 16 proc. droższy jest proszek do prania, płyn do naczyń Ludwik podrożał o 29 proc., a Domestos o 26 proc. O 32 proc. więcej zapłacimy za pastę do zębów, jednak konkurencję na chemicznej arenie bije papier toaletowy z 39-procentową podwyżką.

Gwoli ścisłości, są też produkty, których cena spadła. To na przykład marchew (–6 proc.), masło (-10 proc.), cytryny (-24 proc.) czy jabłka (-40 proc.).

Czemu oficjalna inflacja jest tak niska?
Wiele osób podejrzewa, że rząd ukrywa prawdziwą inflację. W rzeczywistości byłoby to możliwe, ale bardzo ryzykowne i działające na krótką metę. Główny Urząd Statystyczny musi liczyć inflację według ogólnounijnych zasad. Pod uwagę bierze wirtualny koszyk zakupowy. Jego część to żywność, inna część to np. obuwie i ubrania, jeszcze inna to usługi czy samochody.

Manipulacje są możliwe, ale złamanie unijnej zasady byłoby dla naszego rządu poważnym problemem, podważającym zaufanie do wszystkich podawanych przez Polskę danych.

Nieścisłości w sposobie podawania informacji dotyczących inflacji przez Główny Urząd Statystyczny dostrzegają również eksperci i zwykli obywatele. Ceny idą w górę, zaś inflacja ledwo drgnęła. Nie ma już chyba Polaka, który nie narzekałby na wzrost cen. Szczególnie podrożało jedzenie – są warzywa, za które trzeba zapłacić 5 razy więcej, niż rok wcześniej. A wskaźnik inflacji drgnął ledwo zauważalnie. Wiele osób węszy w tym spisek. twitter.com/KrzysztofBrejza/status/1162668539213467648Sytuację podgrzewa Krzysztof Brejza, znany poseł opozycji, regularnie demaskujący afery i dziwne poczynania rządu i podległych mu instytucji. Właśnie zasugerował, że GUS zmienił sposób liczenia inflacji i stąd biorą się wyniki, które – mówiąc kolokwialnie – są oderwane od rzeczywistości.

GUS zdążył już udzielić odpowiedzi, w której wyjaśnia, iż "metodologia badań cen konsumpcyjnych jest spójna z Europejskim Systemem Statystycznym" oraz ze "GUS nie wprowadzał żadnych zmian". Dodano jednocześnie, że na początku każdego roku aktualizowany jest "koszyk reprezentantów", czyli produktów uwzględnianych przy obliczaniu poziomu wzrostu cen.