To ogłoszenie to hit internetu. Mężczyzna chce wynająć mikroskopijne mieszkanko

Konrad Bagiński
Na ile można wycenić wynajem mikroskopijnego mieszkanka w Gdańsku - o powierzchni zaledwie 9 metrów kwadratowych? Jego właściciel postanowił się nie rozmieniać na drobne i żąda 1500 złotych miesięcznie. Oczywiście plus opłaty. A jak dla pary to trochę wyższe opłaty.
1500 złotych za 9 metrów kwadratowych - to chyba rekord trójmiejskiego rynku nieruchomości fot. Damian Kramski / Agencja Gazeta
Mieszkanie 9 m2 do wynajęcia
Początek ogłoszenia brzmi tak (pisownia oryginalna):

"Wynajmę mikrokawalerkę w samym centrum Wrzeszcza w Gdańsku tuż przy Politechnice Gdańskiej ‼️ 9 metrów kwadratowych plus dodatkowe 4 metry na antresoli. Łączna powierzchnia to trochę ponad 12 m2. Co myślicie? Mieszkanie znajduje się na drugim piętrze kamienicy".



Wynajmujący opisuje, że mieszkanie składa się "z aneksu kuchennego, który jest wyposażony w płytę ceramiczną, lodówkę, kuchenkę mikrofalową, czajnik elektryczny. Obok znajduje się miejsce do zjedzenia posiłku. Wygodne łóżko znajduje się na antresoli, a w przedpokoju jest pakowna szafa. W łazience znajduje się m. in wanna, pralka, umywalka oraz toaleta."

Całe mieszkanie jest więc aneksem kuchennym z łóżkiem umieszczonym pod sufitem. Za te luksusy trzeba byłoby zapłacić 1500 zł oraz zaliczki na media (dla jednej osoby 180 zł, dla dwóch – 290 zł). Chociaż nie wiadomo, jak we dwójkę żyć na takiej przestrzeni. Co ważne, przy podpisaniu umowy wymagane jest "okazanie umowy o pracę / zaświadczenie od pracodawcy lub udokumentowanie swoich stałych dochodów".


Wynajmujący podkreślił jednak zalety mieszkania. Ponoć do najbliższego sklepu spożywczego jest jedynie 100 metrów a "po kebaba można wyskoczyć w kapciach".

Reakcja internautów na ogłoszenie
Ogłoszenie zniknęło już z internetu, spotkało się wcześniej z olbrzymią krytyką. Nie ze względu na powierzchnię – są osoby, które chwaliłyby sobie taką mikrokawalerkę. Powodem krytyki była przesadnie wysoka cena. Jak pisze Dziennik Bałtycki, we Wrzeszczu za ok. 2000 zł można wynająć 40-metrowe mieszkanie.

Niektóre ze skasowanych wraz z ogłoszeniem komentarzy przytacza Gazeta Wyborcza. – To jest chyba jakiś ponury żart – pisze jedna osoba. – Jak 9 m kw. to chociaż niech Pani wyceni jak za pokój – ocenia druga.

– 188 zł za metr kwadratowy miesięcznie, biznes biznesem, ale niedługo chyba wszyscy studenci przeniosą się do Pruszcza skoro Gdańsk robi się Paryżem Polski – komentuje ktoś inny.

Kredyt na mieszkanie
Nie wiadomo, czy mikrokawalerkę ktoś już wynajął. Ale zdolności do uzyskania kredytu hipotecznego nie ma aż 70 proc. polskich rodzin. Bez własnego M są skazani na wieczny wynajem, pożerający większą część ich dochodów – bo jednocześnie są zbyt bogaci, by móc liczyć na lokal komunalny albo pomoc państwa. To pułapka – nieraz na całe życie.

Teoretycznie lukę czynszową miał załatać rządowy program Mieszkanie Plus. Przypomnijmy, że w założeniu miał on służyć właśnie osobom bez odpowiedniej zdolności kredytowej, ale stabilnym finansowo. Dzięki niemu mieliby możliwość wynajęcia niedrogiego, zbudowanego po kosztach, mieszkania. Zaś dopłacając do symbolicznego czynszu niewielki procent, dochodziliby do jego własności.

Tak miało być w teorii. W praktyce wyszło inaczej – obecnie realizowana jest w zasadzie tylko komercyjna odnoga tego programu. W jej ramach kupowaniem mieszkań zajmuje się Polski Fundusz Rozwoju (PFR), który jesienią 2018 roku został właścicielem spółki BGK Nieruchomości, realizującej inwestycje w ramach programu Mieszkanie Plus.

Rząd odpalił więc kolejny program, który teoretycznie mógłby pomóc w rozwiązaniu problemu. Chodzi o Mieszkanie na start, czyli dopłacanie do wynajmu lokali mieszkalnych. Grupą docelową są osoby, których nie stać na kupno własnego lokum, jednak zarabiające zbyt dużo, by starać się o przyznanie mieszkania socjalnego albo komunalnego. Problem w tym, że w ten sposób nie zlikwiduje się wspomnianego już deficytu ponad 2 mln mieszkań.