W klimatyzacji twojego auta może krążyć groźna trucizna. Fałszowany czynnik zalewa Polskę

Konrad Bagiński
W układach klimatyzacji naszych samochodów krążą olbrzymie ilości fałszowanego czynnika chłodniczego. Nielegalne substancje są nawet w 40 proc. samochodów. Nie wiadomo z czego się składają, czy są toksyczne i czy spełniają jakiekolwiek normy. Kto jest winny? Branża pokazuje palcem na... unijnych urzędników.
W 40 proc. polskich aut może krążyć nielegalny, potencjalnie bardzo niebezpieczny czynnik chłodniczy. Foto: pxhere.com
Problem nielegalnego, potencjalnie bardzo groźnego czynnika zauważyło Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych. Dystrybutorzy z branży motoryzacyjnej, którzy zajmują się sprzedażą czynnika R134a, po raz pierwszy od wielu lat zanotowali spadek sprzedaży czynnika, przy jednoczesnym znacznym wzroście pozostałej części swojego biznesu. To tak, jakby w Polsce spadła sprzedaż paliw przy wzroście liczby samochodów - od razu widać, że coś jest nie w porządku.

Skąd wziął się problem?
Do 2017 roku w autach stosowano czynnik chłodniczy o nazwie R134a, potocznie zwany tetrafluoroetanem. Był tani i skuteczny, ale miał negatywny wpływ na klimat. Jego wartość GWP (Global Warming Potential) oznaczająca tenże wpływ wynosi 1430. Współczynnik GWP porównuje ilość ciepła zatrzymanego przez określoną masę gazu do ilości ciepła zatrzymanego przez podobną masę dwutlenku węgla. Wysoka wartość GWP wiąże się z wysokim, negatywnym wpływem na środowisko.


Tymczasem wedle unijnych norm od 2017 roku można używać w nowych autach jedynie takich czynników, których wartość GWP nie przekracza 150. W efekcie stosuje się w nich substancję o nazwie R1234yf. Nawiasem mówiąc: jest ekstremalnie łatwopalna, ale unijnym urzędnikom to nie przeszkadza, bo jej GWP wynosi jedynie 4.

Wracając jednak do starego czynnika R134a: od 2017 roku jego ceny poszybowały w górę. Musi być jednak stosowany, bo zdecydowana większość układów klimatyzacji w autach sprzed 2017 roku może pracować tylko z tym gazem. Problem w tym, że przez unijne regulacje jego cena wzrosła sześciokrotnie. Nagle okazało się, że zrobienie przeglądu klimatyzacji za 150 złotych jest niemożliwe, bo koszt samego gazu do przeciętnego auta to 300-350 złotych.

W efekcie legalna sprzedaż załamała się a jej miejsce zajęły podejrzane substancje.

– Jak to często bywa, restrykcyjna polityka przyczyniła się do powstania patologii. Pojawił się i rozwinął nielegalny import tej substancji. Szacujemy, że wartość przemytu i nielegalnego obrotu starym czynnikiem R134a w Polsce wynosi 240 mln zł – mówi Alfred Franke, prezes SDCM, cytowany przez Dziennik.pl.

– Nieprzebadany przez unijne instytucje czynnik produkowany najczęściej w Chinach trafia do naszego kraju głównie przez ukraińską i rosyjską granicę. Dziś nawet 40 proc. krajowego zapotrzebowania może pochodzić z nielegalnych dostaw – wyjaśnia Franke.

Ten "nielegalny" czynnik chłodniczy był i wciąż jest dostępny w jednorazowych butlach, choć jest to opakowanie niedozwolone w całej UE. Największym problemem jest zawartość takiego opakowania, gdyż żaden warsztat bez specjalnych testów nie jest w stanie sprawdzić czy substancja, która się w nim znajduje to R134a, czy też jakiś inny gaz techniczny lub – co gorsza – substancja żrąca. Czynnik chłodniczy wątpliwego pochodzenia może być niebezpieczny zarówno podczas normalnego użytkowania, jak i podczas serwisowania i może stanowić zagrożenie zarówno dla ludzkiego zdrowia i życia, jak i dla środowiska naturalnego.

Ten sam problem dotyka także inne branże, jak choćby chłodnictwo i budownictwo (w zakresie urządzeń klimatyzacyjnych).