Czy można przeklinać w pracy? Odpowiedź jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje
Siarczyste słowa najczęściej padają z ust osób inteligentnych, otwartych i szczerych. Niemożliwe? A jednak! Co więcej, przekleństwa wzmacniają grupowe więzi i zwiększają produktywność. Czy to znaczy, że powinniśmy zawiesić etykietę w pracy?
Przeklinasz? Badania naukowe dowodzą, że to nic złego!
A co na to nauka? Badania przeczą temu, co próbowano nam włożyć do głów od najmłodszych lat. Człowiek, który używa siarczystych wyrażeń, choć łamie zasady dobrego zachowania, to wcale nie ma ubogiego zasobu słów, nie jest też ani aspołeczny, ani nieżyczliwy. Jak wykazali naukowcy z Uniwersytetu w Maastricht, osoby, które mówią prawdę, przeklinają więcej.
Co więcej, dr Barbara Plester w jednej ze swoich prac dowiodła, że przekleństwa znacznie podnoszą produktywność i wydajność pracowników. – Ludzie zaczynają się droczyć, gdy są w dobrych nastrojach; a kiedy dobrze się bawią, są najbardziej kreatywni – pisała.
A co z zarzutami o mały zasób słów? Otóż trochę przewrotnie można powiedzieć, że wulgaryzmy to dobre kilkanaście tysięcy słów. Ci, którzy ich nie używają, usuwają ze swojego słownika niemały kawałek leksykalnego zasobu. Co do wulgaryzmów ma inteligencja?
Jak się okazuje, istniej związek między skłonnością do przeklinania a naszą inteligencją. W eksperymencie, którego wyniki ukazały się na stronie ScienceDirect, poproszono grupę osób, by w ciągu wymienili jak najwięcej przekleństw. Później wysłano ich na testy IQ. Wynik zaskoczył wszystkich. Okazało się, że ci, którzy mieli mniejsze opory przed przeklinaniem, osiągnęli lepsze wyniki w teście.
Polacy klną jak szewcy. To powód do dumy?
W imię inteligencji, szczerości i produktywność powinniśmy zrezygnować z zasad dobrego wychowania? Czy to, że Polacy klną jak szewcy, powinno stać się powodem do dumy? Otóż nie! Choć przekleństwa są wyrazem naszej inteligencji czy szczerości, to świadczą również o tym, że rządzą nami emocje.
Kiedy przeklinamy, w naszym mózgu nie aktywują się części odpowiedzialne za mowę, czyli ośrodki Broki czy Wernickiego, tylko te odpowiedzialne za emocje, m.in. jądro migdałowate. W biurze powinniśmy się kierować rozumem. Złe słowa z pewnością nam się wymkną, ale nie mogą stać się elementem biurowego socjolektu.
Straciliśmy właśnie ważnego klienta albo poparzyliśmy się kawą – dajmy upust swoim emocjom, użyjmy siarczystego słowa, bo to pozwoli zminimalizować ból. Nie możemy jednak pozwolić, by złe słowa nami zawładnęły. Słowa mają moc. Wpływają na to, co myślimy i jak się czujemy, stwarzają rzeczywistość. Jeśli używamy zbyt wielu wulgaryzmów, to nasz świat taki się staje – wulgarny, brzydki i naładowany złymi emocjami.
Jak przekleństwa są odbierane w pracy?
Wulgaryzmy i żartobliwe wyzwiska ułatwiają ludziom rozmowę o sprawach spornych, jak rasa, religia, polityka czy płeć. Wiele żartów opiera się na przekleństwach i przełamywaniu tabu. Wszystko tak naprawdę sprowadza się do panujących w firmie relacji i tego, czy wiemy, jakich granic nie przekraczać.
– To, jak zostaną odebrane przekleństwa w pracy, zależy od środowiska, w którym pracujemy, ponieważ ten obszar jest mocno związany z normami etycznymi – wyjaśnia dr Kaja Prystupa-Rządca, ekspertka w dziedzinie zarządzania z Akademii Leona Koźmińskiego. I dodaje, że w niektórych branżach przeklinanie może być postrzegane jako powszechne i akceptowalne zachowanie.
Jednak z perspektywy kultury europejskiej przeklinanie jest odbierane jako przejaw niestosownego i nieprofesjonalnego zachowania. Innymi słowy, przeklinając, budujemy wizerunek osoby, która łatwo poddaje się emocjom i nie przestrzega norm społecznych.
Czy za rzucanie mięsem można wylecieć z pracy?
Kodeks pracy nie porusza tych kwestii, ale to nie znaczy, że jesteśmy bezkarni. Jeśli szef uzna wulgaryzmy za czyn zakłócający pracę, to może udzielić nagany lub upomnienia. Zwolnić?
Takie sytuacje raczej się nie zdarzają, ale pracodawcy mają pełne prawo zwolnić dyscyplinarnie pracownika za znieważenie przełożonego. A czy przełożeni mogą przeklinać do woli? Choć wydają się bezkarni, to media kilka lat temu huczały na temat zwolnienia CEO Yahoo – Carol Bartz, która znana była z kierowania niewybrednych słów do pracowników czy dziennikarzy.
– Struktury korporacyjne są bardzo różnorodne, podobnie jak ogólnie przyjęte normy zachowania w danych przedsiębiorstwach. Z perspektywy branży, którą reprezentuję, ogromną rolę w opanowaniu tego typu problemów, jest zarządzenie nim już na samym starcie, czyli na etapie rekrutacji potencjalnych pracowników. To bardzo ważne, aby obok kwalifikacji kandydata, uwzględniać jego uwarunkowania charakterologiczne, wówczas pracodawca ma większe szanse na stworzenie zgranego zespołu – wyjaśnia Marek Strojkowski, country manager platformy rekrutacyjnej Talentuno, ekspert rynku pracy.
Najwięcej kłopotów niewybredne słowa mogą przysporzyć osobom, które pracują bezpośrednio z klientami. Nieformalny e-mail naładowany „emocjonalnymi” słowami, mięso rzucone w rozmowie z klientem czy wulgaryzm w trakcie wywiadu mogą odcisną się nie tylko na karierze pracownika, lecz także na marce firmy.
W końcu kryzys bankowy w 2008 r. zaczął się od e-maila wysłanego przez członka zarządu Goldman Sachs, w którym nazwano kredyt wysokiego ryzyka „gówniany interesem”. Dlatego czasem lepiej się ugryźć w język, niż powiedzieć o jedno słowo za dużo.
Niegrzeczne słowo już padło? Trzeba przeprosić
Nie można udawać, że nic się nie stało. – Jeżeli niegrzeczne słowo padło już z naszych ust, wówczas najlepiej powiedzieć: Przepraszam, zapomniałam/łem się lub poniosły mnie emocje. Każdemu może się zdarzyć zapomnieć, lecz warto starannie dbać o to, jak formułujemy komunikaty w stosunku do innych. Słowa mają moc, a brak uwagi w codziennej komunikacji może stać się dla nas barierą. Na przykład na drodze do awansu[/i] – wyjaśnia dr Kaja Prystupa-Rządca.
Choć jak mówią badania, ludzie, którzy przeklinają, są otwarci, szczerzy i inteligentni, warto ograniczyć niewybredne słowa do nieformalnych rozmów z właściwymi osobami. Lepiej przełamywać ból czy stres agresją słowną niż agresją fizyczną, ale trzeba pamiętać, że często używane zaklęcie przestaje działać.