Tych zawodów lepiej unikać. Eksperci przestrzegają, że nie znajdziemy w nich pracy

Patrycja Wszeborowska
Wydawałoby się, że w czasach, w których 3-letni staż pracy wydaje się dużym doświadczeniem, a osoby wykwalifikowane w konkretnym zawodzie nie mają wielkiego problemu ze znalezieniem pracy w zupełnie innej dziedzinie, każda praca popłaca. Nic bardziej mylnego. Eksperci przestrzegają, że dla pewnych zawodów dobra passa niedługo się skończy.
Ogromne dzisiejsze zapotrzebowanie na magazynierów czy pracowników produkcji w ciągu kolejnych lat mocno spadnie. Winna będzie temu automatyzacja. mat. prasowe
Coraz mniej pracy
Popyt na konkretny zawód to udręka każdego HR-owca. Najgorzej jest wtedy, gdy kandydatów do pracy jest mało, a oferty konkurencji są bardzo atrakcyjne. Jednak istnieje również zupełne przeciwieństwo, czyli zawody, w których stanowisk jest tyle, co kot napłakał.

Przed nimi przestrzegają eksperci z branży rekrutacyjnej. Jak podaje agencja informacyjna MondayNews, to właśnie w nich jest najtrudniej o zmianę pracy, a z roku na rok będzie coraz gorzej.

W coraz mniej ciekawej sytuacji na rynku pracy znajdują się menedżerowie, dla których jest mniej stanowisk niż np. dla specjalistów. Wynika to również z uwagi na to, że stanowiska kierownicze często obsadzane są w ramach wewnętrznych awansów i struktur.


Z problemem zmierzą się również absolwenci najbardziej obleganych kierunków studiów. Z tego powodu wielu z nich czeka przekwalifikowanie, tak jak w ostatnich latach miało to miejsce wśród filologów czy psychologów. Obecnie najwięcej problemów ze znalezieniem pracy lub zmianą profesji będą mieli ekonomiści.

– Wynika to z niesłabnącego zainteresowania tym kierunkiem kształcenia, co przekłada się na dużą liczbę konkurentów o podobnych kwalifikacjach. W 2018 roku tego typu problemy mieli również filozofowie, historycy, politolodzy i kulturoznawcy – mówi Maria Hajec z firmy Sedlak & Sedlak.

Kłopoty mogą mieć również osoby reprezentujące zawody tradycyjne, jak szewcy, kaletnicy, introligatorzy, ale również osoby z wąskimi specjalnościami naukowymi.

Przyszłe kłopoty
Co ciekawe, w niedalekiej przyszłości automatyzacja procesów pozbawi również zawody, na które dziś popyt jest dość spory. Mowa o tych profesjach, które charakteryzują się dużą powtarzalnością czynności i niewielką kreatywnością.

Zagrożeni są zatem nie tylko popularni dziś pracownicy produkcyjni czy magazynierzy, ale również telemarketerzy, sekretarki prawne, księgowi i osoby sporządzające sprawozdania finansowe, a także bibliotekarze, agenci ubezpieczeniowi oraz urzędnicy. Przed problemem mogą stanąć także osoby pracujące w obsłudze klienta. Niedowiarkom za przykład może posłużyć zastępowanie pracy kasjerów przez automatyczne kasy.

Co można zrobić, aby przygotować się na nadchodzące zmiany? Eksperci polecają, by dbać o poszerzanie wiedzy z wielu dziedzin oraz kompetencji w różnych obszarach, dzięki czemu będzie nam łatwiej ze znalezieniem nowej pracy.

Również prognozy firmy Kodilla.com na rok 2025 przewidują zmniejszenie lub nawet zanik zapotrzebowania na pracowników popularnych dziś zawodów: księgowego, kasjera, recepcjonisty, telemarketera oraz pracownika biurowego. Wszystko z powodu postępującej automatyzacji.

Jednak jak przewiduje szkoła programowania, brak pracy w dotychczasowym zawodzie nie oznacza równocześnie braku innej pracy, zwłaszcza w sektorze IT. Kasjer, dzięki zdolnościom matematycznym i analitycznym, może stać się nawet programistą, recepcjonista może testować oprogramowanie, telemarketer sprawdzi się w roli specjalisty HR, pracownik biurowy przeprojektuje się w UX Designer’a, zaś księgowy zostanie specjalistą od Big Data.

Jednocześnie trwa polowanie na niebieskie kołnierzyki, jak pisaliśmy w INNPoland.pl. Znaczny deficyt na rynku pracowników branż niewymagających wysokich kwalifikacji przyprawia warszawskich pracodawców o białą gorączkę. Chodzi głównie o kurierów, pracowników budowlanych, kelnerów, kucharzy, kierowców, sprzedawców czy kasjerów.