Czterodniowy tydzień pracy i sześciogodzinne zmiany. Zamieszanie wokół słów premier Finlandii
Media zelektryzowała wiadomość o skróceniu tygodnia pracy w Finlandii. Niestety, okazało się to nieprawdą. Choć nowa premier podczas kampanii wyborczej mówiła o czterodniowym tygodniu pracy, na razie nie wprowadza go w życie.
Skąd to zamieszanie
– Ludzie zasługują na więcej czasu z rodziną, bliskimi, hobby i innymi aspektami życia, takimi jak kultura – powiedziała cytowana przez The Sun premier Marin.
To wypowiedź, która jest przyczynkiem całego poruszenia. Co prawda pani premier powiedziała, że skrócenie czasu pozwoli pracownikom spędzać więcej czasu z rodziną, ale był to luźny pomysł, który rzuciła kilka miesięcy temu podczas kampanii wyborczej. Obecnie Finowie, podobnie jak my, pracują 5 dni w tygodniu, po 8 godzin, i na razie się to nie zmieni.
Szalony pomysł
Już wtedy nie wszystkim spodobała się jednak ta inicjatywa. Krytycy twierdzili, że może ona zaszkodzić przedsiębiorstwom i wzrostowi gospodarczemu. Przeciwny był między innymi eurodeputowany Daniel Hanna. Uważał on, że proponowane zmiany to szaleństwo.
Czy miał rację? Niekoniecznie. Propozycja Marin podąża za przykładem sąsiedniej Szwecji. Tam w 2015 r. testowano sześciogodzinny dzień pracy. Wyniki tego eksperymentu pokazały, że skrócenie czasu pracy to dobry ruch. Pracownicy byli szczęśliwsi, zamożniejsi i bardziej produktywni.
A to nie są jedyne dowody. W listopadzie Microsoft Japan podjął podobne kroki. Żeby poprawić równowagę między życiem zawodowym a prywatnym, wprowadził dla swoich pracowników trzydniowy weekend. Wydajność pracy wzrosła o prawie 40 proc.
Skracanie dni roboczych nie jest niczym nowym. Od rewolucji przemysłowej liczba przepracowanych godzin spada. Jeszcze w PRL-u w Polsce obowiązywał sześciodniowy tydzień pracy. Skrócenie go z około 54 godzin tygodniowo do 48 godzin tygodniowo nie wpłynęło znacząco na naszą konkurencyjność.