Tylko nam się wydaje, że umiemy się zachować. Tak Polacy łamią ważne zasady w pracy

Izabela Wojtaś
Mówienie „per pani/pan” w firmie, w której wszyscy są na „ty”. Podważanie kompetencji szefa tylko dlatego, że jest młodszy czy łączenie się podczas wideokonferencji z plaży – to tylko kilka przykładów na to, że z biznesowym savoir-vivre nie radzimy sobie najlepiej.
Biznesowy savoir-vivre wciąż nastręcza nam trudności. Źródło: Pixabay
Dobra atmosfera w pracy to czynnik, który jest dla większości z nas tak samo ważny, jak wynagrodzenie czy możliwość rozwoju. Niestety, łatwo ją jednak popsuć, nie dostosowując się do przyjętych w firmie zasad savoir-vivre. Poniżej wyjaśniamy, o czym warto pamiętać, żeby nie przylgnęła do nas łatka biurowego sztywnika bądź gbura.

Kiedy i z kim na ty?
– W nowej pracy wszyscy mówią sobie na „ty”. Nikt mnie nie zapytał czy to mi nie przeszkadza… – czytam na jednym z forów internetowych.

I wiem, że taka opinia nie jest odosobniona. Nie brakuje współpracowników, którzy mają opory, żeby mówić po imieniu do rówieśnika swoich rodziców czy pracowników „z zasadami”, którym nie podoba się to, że wszyscy mówią do siebie na „ty”.


Jak się jednak okazuje, osoby, które zawzięcie bronią zwrotów „per pani/pan”, w imię szacunku, tak naprawdę łamią zasady biznesowego savoir-vivre. Jak tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl ekspertka, w pracy ważne jest dopasowanie się do kultury organizacyjnej i jej przestrzeganie. W jednych organizacjach komunikacja jest bardzo bezpośrednia, a w innych język jest dostosowany do hierarchii.

– Zdarza się, że mimo ogólnie panującej w pracy zasady zwracania się do siebie per „ty”, ktoś mówi do innych na „pan/pani”. To tworzy dodatkowy dystans. Taka osoba jest też odbierana jako inna, nieakceptująca pewnych zasad, a to może prowadzić do dodatkowych konfliktów w organizacji – zwraca uwagę dr Kaja Prystupa-Rządca, ekspertka w dziedzinie zarządzania z Akademii Leona Koźmińskiego.

Problemy młodego szefa
Biznesowy savoir-vivre różni się też w wielu kwestiach od tego codziennego. Pracownicy jednak często o tym zapominają bądź tego nie wiedzą. Efekt? Zdarza się, że osoby starsze i kobiety oczekują od swojego młodszego przełożonego honorów, pierwszeństwa w drzwiach itp. Co więcej, dają sobie prawo do podważania zdania, komentowania, a nawet lekkiej arogancji.

– Taka sytuacja jest mi dobrze znana. Kiedy zaczynałam pracę jako wykładowca akademicki, czasami różnica wieku między mną a moimi studentami była dwukrotna. Wtedy uwidaczniała się bardzo często nieznajomość zasad biznesowego savoir-vivre, a normy społeczne bardziej oddziaływały niż pewne zasady biznesowe – twierdzi dr Kaja Prystupa-Rządca.

"Jestem straszą kobietą, to mi się należy" – to częsta postawa. Niestety odpowiednia tylko w relacjach towarzyskich. W biznesowej hierarchii nie ma miejsca na płeć czy starszeństwo. Tu zgodnie z precedencją służbową liczy się stanowisko i ranga. Zatem pierwszy kłania się ten, kto zajmuje niższe stanowisko, natomiast dłoń podaje ten, kto jest wyżej. Co w takich sytuacjach robić?

– Moja recepta jest taka: trzeba przede wszystkim wyznaczyć jasną granicę w takiej relacji. Przedstawić swoją rolę odpowiednio, a kiedy ktoś będzie próbował przekroczyć tę granicę, zaznaczyć swój teren. Powiedzieć: „Występuję tu w takiej i takiej roli, mam takie kompetencje” – wyjaśnia ekspertka.

Wideokonferencyjne koszmarki
Jak się okazuje, najgorzej radzimy sobie jednak z biznesową grzecznością w trakcie wideokonferencji. Zapominamy, że kluczowe w takich sytuacjach jest to, żebyśmy w trakcie rozmowy skupiali się na rozmówcy, a nie przeglądali pocztę czy wychodzili do toalety.

Kamera, w przeciwieństwie do ludzkiego oka, rejestruje wszystkie nerwowe gesty, jak np. zabawa spinaczem, czy też bezmyślne bazgranie w notesie. Niestety, jak wskazuje nasza ekspertka, w badaniach aż 83 proc. ludzi przyznaje się do tego, że robi różne inne rzeczy na wideokonferencji poza uczestniczeniem w niej. Efekty?

– Z takich przypadków ekstremalnych: w trakcie badań, które prowadziłam, usłyszałam historię o pracowniku, który podczas wideokonferencji wyszedł do toalety i nie wyciszył sobie mikrofonu – opowiada dr Kaja Prystupa-Rządca.

– Kiedyś pracowałam przy projekcie dla zespołów rozproszonych. Jeden z jego uczestników postanowił połączyć się podczas wideokonferencji z pozostałymi uczestnikami z plaży. Był, co prawda, piątek po południu, a mężczyzna był z Turcji, ale dla pozostałych uczestników zespołu była to bardzo demotywująca sytuacja. Co więcej, mężczyzna nie dość, że prawie nic nie słyszał, to przez nieuwagę dostał jeszcze piłką od siatkówki w głowę – mówi.

W biznesie, podobnie jak i w życiu, pewnych zasad trzeba się po prostu trzymać. Wielu z nas uważa, że potrafi się zachować właściwie w każdej sytuacji. Niestety, powyższe przykłady dobitnie pokazują, że tak nam się tylko wydaje.