NFZ znosi limity zapisów do specjalistów. Oto lekarze, do których dostaniemy się bez kolejki

Izabela Wojtaś
Kardiolog, ortopeda, neurolog i endokrynolog już od marca przyjmą nas bez kolejki. NFZ wyda 300 mln zł na skrócenie czasu oczekiwania na pierwszą wizytę u tych specjalistów.
Koniec z kolejkami do endokrynologa, kardiologa, ortopedy i neurologa. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Dwa lata temu pisaliśmy o głośnej sprawie seniora z Kluczborka, który miał w jednej z opolskich przychodni czekać na wizytę aż 6 460 dni, czyli prawie 18 lat. I choć to akurat ekstremum, to prawdą jest, że żadna wizyta w przychodni NFZ nie odbędzie się bez odstania swojego w kolejce. Od marca ma się to jednak zmienić.

Do obleganego lekarza bez kolejki
Ministerstwo Zdrowia znosi limity na zapisy do kardiologa, ortopedy, neurologa i endokrynologa oraz podnosi wyceny porad w przychodni, co ma zapobiec odchodzeniu lekarzy do prywatnej służby zdrowia, a w rezultacie – skrócić kolejki.


Jak podaje „Rzeczpospolita” na ten cel z narodowej kasy popłynie aż 300 mln zł. To, co jednak wydaje się dużym wydatkiem, tak naprawdę w długofalowej perspektywie będzie niemałą oszczędnością.

Bowiem stan pacjentów, którzy nie trafiają w odpowiednim momencie do specjalisty, każdego dnia się pogarsza, w efekcie czego ich leczenie kosztuje państwo znacznie więcej. A takich osób jest wg aktualnych statystyk aż 700 tys.

Przyjdzie uzdrowienie?
Co więcej, jak dodaje „Rzeczpospolita”, z ryczałtu dla szpitala w sieci zostanie wydzielona budżety na poradnie specjalistyczne. Ma to uleczyć chorą sytuację, w której bardziej opłaca się przyjąć pacjenta na oddział szpitalny, niż wykonać mu badania w przychodni przyszpitalnej.

– Już dziś wycena porady pierwszorazowej jest o ok. 50 proc. wyższa od kolejnych. Jeśli dodać do tego podwyżkę o 17, a następnie 10 proc., powinna zbliżyć się do stawek wolnorynkowych – zdradził gazecie rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz.

Sytuacja w polskiej służbie zdrowia na razie jest daleka od ideału. Pacjenci mimo że opłacają składki, to muszą czekać na wizyty kilka miesięcy. Co więcej, jak pisaliśmy w INNPoland.pl, placówki zamykają oddziały z powodu braku rąk do pracy. Może zniesienie limitów i dofinansowanie wizyt trochę zmieni ten trend.