Polski inkubator brał unijne dotacje na start-upy. Pieniądze trafiły gdzie indziej

Patrycja Wszeborowska
Inkubatory biznesu to podmioty, których celem jest szeroko pojęte wspieranie przedsiębiorstw, np. poprzez pomoc z wejściem na rynek czy pozyskaniem funduszy na rozruszanie początkującego start-upu. Jednak nie zawsze. – Anioły biznesu często okazują się aniołami śmierci – twierdzi jeden z młodych przedsiębiorców.
Zachodzi podejrzenie, że słynny polski inkubator przez lata robił przekręty na start-upach. 123rf.com
Anioły śmierci
Miały dystrybuować pieniądze ambitnym polskim przedsiębiorcom, tymczasem lwią część zgarniały dla siebie. Dziennikarze Ewa Galiza i Jakub Stachowiak w reportażu „Start-upy, przekręty i unijne pieniądze” dla „Superwizjera” TVN wzięli pod lupę jeden z największych, polskich inkubatorów, który w latach 2007-2013 otrzymał od Unii Europejskiej miliony złotych na dotacje dla start-upów.

Na potrzeby reportażu inkubator otrzymał nazwę Fundacja „X”. Według informacji dziennikarzy, inkubator w ciągu trzech lat miał przekazać unijne dotacje 24 start-upom, jednak spora część pieniędzy nie trafiła do przedsiębiorców. Zamiast tego miała zostać rozdystrybuowana między prezesów firmy.


Wśród pokrzywdzonych działalnością Fundacji "X" start-upów, była firma pana Marka, twórcy oprogramowania usprawniającego obieg dokumentów między firmami.

– Pierwszego, drugiego, trzeciego miesiąca dostałem takie komunikaty: nie rób tego swojego projektu, bo zajmiemy się branżą energetyczną, jesteśmy w tym świetni, mamy olbrzymie kontakty, wspaniałe, innowacyjne pomysły i strumień pieniędzy. Tamten twój projekt odkładamy na półkę – wspomina mężczyzna.

Wyprowadzanie unijnych pieniędzy?
– Według nieoficjalnych informacji "Superwizjera", szefowie Fundacji "X" chcieli handlować energią i potrzebowali pieniędzy na opłacenie gwarancji niezbędnych do rozpoczęcia tej działalności. Stworzyli więc spółkę "E.", której przyznali 730 tysięcy złotych dofinansowania. Jej prezes jest znajomym jednego z szefów Fundacji. Dziennikarzom TVN udało się ustalić, że co najmniej od trzech start-upów spółka "E." pożyczyła kilkaset tysięcy złotych. Pieniędzy nigdy nie oddała. Spółką "E." zarządzają te same osoby, które zasiadają we władzach Fundacji "X – podaje TVN24.

Kolejnym pomysłem na wyciąganie pieniędzy z unijnych dotacji było otwieranie innych innowacyjnych spółek, których innowacja istniała tylko na papierze. W ostateczności środki były przeznaczane na inne cele. „Superwizjer” dotarł nawet do jednej z "innowacyjnych" firm, która okazała się być zarejestrowana w prywatnym mieszkaniu żony jednego z szefów Fundacji „X”.

Na prośbę "Superwizjera" Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, która nadzorowała Fundację "X", sprawdziła jej dokumentację i nie stwierdziła nieprawidłowości. Mimo to stacja jest przekonana, że inkubator wyprowadzał pieniądze z unijnych dotacji, a w ostateczności doprowadzał do porażek start-upów, za które odpowiadał, zasłaniając się rynkowym ryzykiem.