Mały ZUS Plus, czyli „wspieranie” po polsku. Jedna pomyłka w PIT, problemy gwarantowane

Izabela Wojtaś
Od początku lutego przedsiębiorcy mogą składać wnioski o opłacanie niższych składek w ramach Małego ZUS-u+. Niestety, jak to ze wspieraniem przedsiębiorczości w Polsce bywa, państwo wyciągając „pomocną dłoń” w postaci preferencji, zastawiło jednocześnie pułapkę, słowem - lwia przysługa. Jedna pomyłka w PIT i problemy z ZUS-em gwarantowane.
Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta
Choć przedsiębiorcy czas na rozliczenie mają do końca kwietnia, to jeśli chcą skorzystać z Małego ZUS-u+ muszą obliczyć dochód znaczniej wcześniej. Dlaczego? W przypadku tej preferencji powiązano wysokość składek ZUS z wysokością osiąganych dochodów.

Podstaw naliczania składek w Małym ZUS-ie+
O co chodzi dokładnie? Do 31 stycznia 2020 r. przedsiębiorcy mogli korzystać z Małego ZUS pod warunkiem, że ich roczny przychód z działalności gospodarczej nie przekroczył 30-krotności kwoty minimalnego wynagrodzenia obowiązującego w grudniu 2019 r. (czyli 67 500 zł). Składka była ustalana w oparciu o przychód.


Od 1 lutego przedsiębiorcy mogą zaś korzystać z Małego ZUS+ pod warunkiem, że ich roczny przychód z działalności gospodarczej nie był wyższy niż 120 tys. zł. Składka będzie jednak ustalana w oparciu o dochód. W ten oto sposób, zmieniając jedno słowo, wprowadzono wiele zamieszania i niejasności.

Jedno słowo, kosztowny błąd
O ten dochód się właśnie rozchodzi. Najprościej rzecz ujmując, dochód to wszystkie przychody, od których odejmujemy koszty. W zeznaniach PIT słowo to pada jednak w kilku miejsca i kilku różnych konfiguracjach. Mamy zatem „dochód”, „dochód po odliczeniu” i „dochód po opodatkowaniu”. W zależności od tego, na które rubryki spojrzymy, taką wyliczymy sobie składkę na ZUS.

Dochodem z działalności gospodarczej jest przychód pomniejszony o koszty jego uzyskania. Ale w PIT można go obniżyć o straty z poprzednich lat, a w następnej kolejności o przysługujące przedsiębiorcy ulgi, np. na darowizny czy ekologiczną – wyjaśnia w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Artur Kowalski, doradca podatkowy, współwłaściciel kancelarii podatkowo-rachunkowej.

Dochód dochodowi nierówny
Niestety, jak się okazuje, dochód, który ma być podstawą naliczenia składki, nie może uwzględniać żadnych ulg i strat, tylko przychód minus koszty. Jeśli przedsiębiorca o tym zapomni, to przyniesie mu to wiele finansowych „nieszczęść”.

Dlaczego? Powód jest prosty. Uwzględniając ulgi i starty, co do tej pory mógł robić, obniży swój dochód, a tym samym zaniży podstawę wymiaru składki ZUS. Skutek? Finansowa lawina: kiedy ZUS się tego dopatrzy, wprowadzi korektę, różnicę z niej wynikającą każe uregulować, a do tego doliczy odsetki za zwłokę.

Tym samym, jak słusznie zauważa, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Artur Kowalski, przedsiębiorca dorobi się zaległości zarówno w PIT, jak i w ZUS-ie. Jeśli przyjdzie mu to wszystko uregulować naraz, wraz z ustawowymi odsetkami, to bardzo możliwe, że przegra z kretesem.

Efekt: preferencja, która miała małemu przedsiębiorcy pomóc prowadzić biznes, przyczyni się do jego upadku. Lwia przysługa i tyle.

Mały ZUS Plus
Jak już pisaliśmy w INNPoland, aby skorzystać z najnowszej ulgi, przedsiębiorcy, którzy prowadzili działalność gospodarczą i w 2019 roku opłacali składki w pełnej wysokości, nie mogą wykazać się przychodem wyższym niż 120 tys. zł oraz dochodem większym niż 60 tys. zł.

Jeśli spełnią limity i chcą opłacać mniejszy ZUS, to między 1 lutego a 2 marca muszą wyrejestrować się z obowiązku ubezpieczeniowego określonego kodem 05 10 lub 05 12 i zarejestrować ponownie.

Rząd szacował, chwaląc się swoim pomysł, że uprawnionych do skorzystanie z tego rozwiązania jest prawie 320 tys. firm. Tyle osób mogłoby więc potencjalnie popaść w finansowe tarapaty, błędnie wyliczając dochód i wysokość składki do ZUS. Na razie jednak, jak podaje na swoim Twitterze ZUS, tylko 63 tys. przedsiębiorców zgłosiło się w lutym do małego ZUS-u+.