Spytaliśmy sprzedawców maseczek, jak chronią przed koronawirusem. Odpowiedzi zwalają z nóg

Katarzyna Florencka
Koronawirus u naszych bram, co bardziej tym przerażeni ludzie próbują jeszcze zakupić maski ochronne i odkrywają, że w ciągu ostatniego miesiąca ceny tych produktów poszybowały na wysokość co najmniej Mont Blanc. Ale jest jeszcze ciekawiej: w wielu przypadkach bowiem nie wiadomo w sumie, co kupujemy.
Wielu sprzedawców z Allegro, którzy po wybuchu epidemii koronawirusa wzięli się za sprzedaż pojedynczych maseczek ochronnych, nie jest w stanie powiedzieć, co dokładnie sprzedaje. Fot. 123rf.com
Ceny maseczek ochronnych wyższych warstw atmosfery sięgnęły już na początku lutego – relację z tego zdawał Bartosz Godziński z naTemat.pl. A to był czas zanim wirus na dobre rozpanoszył się we Włoszech i poziom paniki w narodzie ostro podskoczył: dzisiaj problem jest nawet z żelami do dezynfekcji rąk.

Maseczki ochronne to w tym momencie towar nie tylko drogi, ale i mocno deficytowy – trudno go znaleźć w stacjonarnych aptekach czy "zwyczajnych" sklepach internetowych. Gdzie w takim razie skieruje swe kroki przerażony Polak, który tenże towar deficytowy pragnie jednak nabyć bez względu na cenę? Tam, gdzie zawsze w takiej sytuacji: na Allegro. Ale tam też czekają go spore niespodzianki.

Maseczki detaliczne

Pudełka z 50 maskami jednorazowego użytku, normalnie warte najwyżej kilkanaście złotych, w tym momencie spokojnie chodzą za złotych kilkaset. Trochę głębsza analiza ofert pozwala jednak przekonać się, że płacimy nie tylko za same maseczki, ale i za wiedzę. Będąc w posiadaniu pudełek, większość sprzedawców jest jednak w stanie podać szczegóły takie jak nazwa producenta czy materiał, z którego maseczka jest wykonana. Ba, czasem trafia się nawet efektywność filtracji.


Zupełnie inny krajobraz napotykamy natomiast w krainie sprzedaży detalicznej. Część "Januszy biznesu" zorientowała się bowiem, że większość ludzi na widok pudełka maseczek za 600 zł kliknie jednak w krzyżyk w góry przeglądarki i będzie wolała chronić się przed koronawirusem po prostu szczelniej owijając szalik.

Jeśli więc w nasze ręce, zamiast diamentów, wpadło akurat opakowanie maseczek, czemu nie wystawić ich... pojedynczo?

Pomysł genialny w swej prostocie: jeśli cena widniejąca na liście ofert to "jedynie" kilka, kilkanaście złotych – to właśnie w te oferty zdesperowani ludzie będą skłonni kliknąć. U wielu sprzedawców jednak wraz z wyjęciem maseczek z opakowania znika jakikolwiek profesjonalizm.
Maseczki ochronne znaleźć można w niewielu aptekach. Wykorzystują to sprzedawcy w internecie.Fot. Jacek Babiel / Agencja Gazeta

Pochodzenie? "Nooo, chyba z Polski..."

Zadzwoniłam do kilku sprzedawców "detalicznych" maseczek, podając się za osobę zainteresowaną kupnem maseczek, która jednak chce rozwiać kilka wątpliwości. Na przykład: skąd w ogóle te maseczki pochodzą? Jedna z osób, które odebrały ode mnie telefon, z rozbrajającą szczerością przyznała, że w sumie to "nie wie, od kogo mamy te maseczki, nie mamy już opakowania, one u nas dłuższy czas leżą".

Inni entuzjastycznie malowali wizje polskich hurtowni, z których nabyli produkty – ale przyciśnięci, przyznawali, że nie mają pojęcia, gdzie maski powstały.

– Nooo, chyba są z Polski, wie pani. Polska hurtownia, czemu miałyby nie być? No proszę pani, my naprawdę takich rzeczy nie wiemy, ale to raczej polskie będzie – słuchałam w pewnym momencie.

Takiego detalu jak nazwa producenta, nie potrafił podać nikt.

Kariera w czasach zarazy

Dobrze, jeżeli sprzedawca, od którego planujemy kupić maseczkę, na co dzień zajmuje się zaopatrzeniem w produkty medyczne i, generalnie rzecz biorąc, działa w branży. Wtedy jest w stanie w miarę sensownie odpowiedzieć na pytania dotyczące skuteczności maseczek.

Na koronabiznes rzuciły się jednak również osoby trudniące się sprzedażą laptopów, zabawek czy sprzętu sportowego. W sklepie mojego absolutnego faworyta oprócz maseczek ochronnych znaleźć można... opony.

Jak z kolei przesyłają klientom wyrób medyczny wyjęty z oryginalnego opakowania? W kopertach ("nie ma się co martwić, to tylko papier!"), zawinięte w woreczki lub folię stretch.

Czy maseczka ochroni przed koronawirusem?

W momencie jednak, w którym pada pytanie o to, jak skuteczne są w prewencji sprzedawane przez nich maseczki, wszechstronni handlarze jak jeden mąż tracą wiarę w swój towar. "Wie pani, różne rzeczy o tych maseczkach mówią", "Na pewno chronią przed wirusem... Chociaż no w sumie to żadna maska nie zabezpieczy pani aż tak dobrze, o ile nie jest jakaś bardzo droga".

Niektórych to pytanie wytrącało z równowagi na tyle, że w ogóle zaczynali się dziwić jakimkolwiek posądzeniom o ochronę przed zarażeniem.

– Ochrona? Ojej, może i one są przeciwwirusowe, ale przeciw jakiemu wirusowi, jak działają - tego już pani nie powiem. Skąd mam takie rzeczy wiedzieć? One są tylko z papieru! – tłumaczył mi jeden z rozmówców.

Odsuwając natomiast kwestię oportunistycznych sprzedawców – pytanie o to, czy maseczki mogą skutecznie chronić przed koronawirusem, zadaje sobie dzisiaj sporo ludzi. Warto zapoznać się z wywiadem z ekspertem, który przeprowadziła Daria Różańska z naTemat.pl. Jak mówi doktor Paweł Grzesiowski ze Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP, chodzenie w masce bez potrzeby jest szkodliwe, gdyż trochę blokuje ona oddychanie.

– Jeśli mamy chronić siebie przed kontaktem z wirusem, to musimy kupić maskę ze specjalistycznym filtrem N95 albo FFP2. To maska, która chroni przed 95 proc. zanieczyszczeniami mikrobiologicznymi. Można jej używać przez kilka godzin – podkreślał ekspert.