Prezesi banków w Polsce zarabiają kilkukrotność pensji minimalnej. Każdego dnia

Katarzyna Florencka
Nie od dziś wiadomo, że prezesura banku to całkiem nieźle płatna fucha. Mimo to, liczby podane czarno na białym wciąż robią spore wrażenie. Prezesi polskich banków w ciągu jednego dnia zarabiają kilka razy więcej niż wynosi pensja minimalna w naszym kraju.
W grupie najlepiej zarabiających prezesów banków w Polsce od lat znajduje się Zbigniew Jagiełło z PKO BP. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
I nie pomoże tutaj nawet upragniona przez PiS podwyżka pensji minimalnej do 4 tys. zł. Jak wyliczył "Fakt", prezesi polskich banków w 2019 r. zarabiali dziennie po kilkanaście tysięcy złotych. Różnice pomiędzy sektorem prywatnym a bankami należącymi do Skarbu Państwa praktycznie tutaj nie istniały.

Ile zarabia prezes banku

Roczna pensja Zbigniewa Jagiełły z PKO BP wyniosła 4 mln zł, czyli 15 936 zł dziennie. W przypadku Michała Krupińskiego dniówka byłą wyższa i wyniosła 16 017 zł, jednak pracował on w Pekao SA jedynie do końca listopada 2019 r. W ciągu roku razem z odprawą zarobił 3,7 mln zł.


Zdecydowanie najlepiej zarabiał prezes mBanku Cezary Stypułkowski, którego stan konta powiększał się o 18 725 zł dziennie (4,7 mln zł rocznie). Joao Bras Jorge, prezes Banku Millennium dostawał 16 733 zł dziennie (4,2 mln zł rocznej pensji), zaś Michał Gajewski z Santander Bank Polska 15 538 zł dziennie (3,9 mln zł rocznie).

Ustawa kominowa

W wyliczeniach gazety zostały uwzględnione wszystkie premie i bonusy. I okazuje się, że prezesi państwowych banków spokojnie dostają tyle, co banków znajdujących się w prywatnych rękach – i to pomimo obowiązywania ustawy kominowej, która uzależnia wynagrodzenie od wielkości firmy. Członkowie zarządów największych spółek mogą zarobić miesięcznie do 15-krotności przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw z poprzedniego roku (w 2017 – 66 tys. zł).

Santander może wyjść z Polski

W sektorze bankowym mówi się, że Grupa Santander może pozbyć się polskiego oddziału. Otoczenie biznesowe nie zachęca, a są rynki, gdzie można zbić znacznie większy kapitał niż trwonić go na Polskę.

Santander, pozbywając się polskiego oddziału banku, miałby uwolnić kapitał na realizację strategii rozwoju w Ameryce Południowej, oferującej lepszą rentowność. Sam bank jednak neguje doniesienia medialne, twierdząc, że polski oddział jest dla niego równie ważny, co te w Anglii czy Hiszpanii i nigdzie się nie wybiera.

Gdyby jednak ta opcja przeważyła, byłoby to kolejne duże wyjście z sektora bankowego w Polsce. Nie słabną doniesienia medialne o przyszłości wystawionego na sprzedaż mBanku.

Według nieoficjalnych informacji faworytem wyścigu o aktywa mBanku jest państwowy Pekao S.A. Co oczywiście nie znaczy, że jest jedynym zainteresowanym czy na tyle majętnym, by pozwolić sobie na taki zakup. Inni gracze - nie bez powodu - obawiają się zawirowań politycznych. Możliwe jest również, że właściciel mBanku zdecyduje się odłożyć w czasie jego sprzedaż