Poznaliśmy szczegóły urlopu od korpo na startup. Bezpłatny, ale z ochroną

Katarzyna Florencka
Półroczny urlop na rozkręcenie własnego start-upu miałby być bezpłatny, ale pracownik byłby w tym czasie chroniony przed zwolnieniem. W pewnych sytuacjach pracodawca miałby jednak prawo udzielenia urlopu odmówić.
Ministerstwo Rozwoju chce, aby półroczny urlop od pracy na rozkręcenie własnego biznesu był bezpłatny. Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
Pomysł na 6-miesięczny "urlop od korpo" na rozkręcenie własnego biznesu – przedstawiony na początku stycznia przez minister rozwoju Jadwigę Emilewicz – od początku budził spore kontrowersje wśród przedsiębiorców. Na dobrą sprawę nie znaliśmy wówczas jednak żadnych szczegółów tego projektu, oprócz długości możliwej przerwy.

Bezpłatny urlop na start-up


Właśnie o szczegółach pomysłu, który będzie dzisiaj konsultowany z partnerami społecznymi, pisze poniedziałkowy "Dziennik Gazeta Prawna". Ministerstwo Rozwoju chciałoby, aby przerwa od pracy na rozkręcenie własnego biznesu była bezpłatna oraz nie wliczała się do stażu pracy.


W przepisach mają znaleźć się również zapisy, których rolą byłoby uspokojenie pracodawców. Rozkręcany przez pracownika biznes nie mógłby być konkurencyjny wobec pracodawcy (przypomnijmy, że celem takiego rozwiązania miało być zwiększenie w Polsce liczby start-upów technologicznych), a pracodawca miałby możliwość odmówienia urlopu w sytuacji, w której zbyt wielu jego pracowników chciałoby w jednym momencie skorzystać z tej możliwości.

Piękna wizja z wątpliwościami

Jak pisała w INNPoland.pl Patrycja Wszeborowska, wizja półrocznego urlopu, podczas którego można byłoby poeksperymentować z innowacyjnymi projektami, a w razie fiaska wrócić pod bezpieczne skrzydła pracodawcy od początku budzi szereg wątpliwości wśród ekspertów.

– Cały pomysł wydaje się być jeszcze w powijakach i trudno go na tym etapie komentować – zaznaczał dr Szymon Wierciński, ekspert ds. strategii cyfrowej innowacji z Akademii Leona Koźmińskiego. Jak wskazywał, przede wszystkim trzeba się zastanowić nad sensem wdrożenia takiego rozwiązania.

– Dla osób indywidualnych jest to świetna opcja. Jednak warto pamiętać, że większość start-upów to eksperymenty, które upadają. Prawda jest taka, że znacząca część start-upów nie "wypala" za pierwszym razem i jednocześnie nie oznacza to niczego złego. Pojawia się natomiast pytanie, skąd wzięło się pół roku w propozycji resortu i czy sześć miesięcy wystarczy, by z informatyka zrobić wytrwałego start-upowca – zastanawiał się ekspert.