Chodzi nie tylko o wybory. Przy stanie nadzwyczajnym firmy dostałyby odszkodowania

Katarzyna Florencka
Rząd uparcie unika wprowadzenia w Polsce stanu nadzwyczajnego. W tej kalkulacji może chodzić nie tylko o kwestię terminu wyborów prezydenckich, ale również o pieniądze. Zarówno po wprowadzeniu stanu wyjątkowego, jak i stanu klęski żywiołowej państwo musiałoby bowiem wypłacić przedsiębiorcom odszkodowania.
Po ogłoszeniu stanu wyjątkowego lub stanu klęski żywiołowej firmy mogłyby się ubiegać o odszkodowanie od państwa. Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta
– Wydaje się, że zaistniała sytuacja upoważnia do wprowadzenia na terytorium Rzeczypospolitej stanu wyjątkowego albo stanu klęski żywiołowej – ocenia w rozmowie z serwisem Business Insider Łukasz Wojdanowicz, konsultant w zespole kancelarii prawnej w Grant Thornton.

Jak stwierdza, niektóre z restrykcji już wprowadzonych w Polsce przy okazji stanu epidemii są właściwe dla innych stanów zagrożenia obywateli. Chodzi mu o takie decyzje, jak np. zakaz prowadzenia określonej działalności.

Odszkodowania dla przedsiębiorców

Powszechnie uważa się, że PiS unika wprowadzenia jednego z konstytucyjnych stanów nadzwyczajnych z powodu niechęci do przesunięcia terminu wyborów prezydenckich. Wojdanowicz zwraca jednak uwagę, że ogłoszenie stanu wyjątkowego lub klęski żywiołowej nakłada na państwo jeszcze jeden obowiązek.


– Wprowadzenie jednego ze stanów nadzwyczajnych umożliwiłoby każdemu, w tym także przedsiębiorcom, uzyskanie od państwa odszkodowania za stratę majątkową poniesioną w następstwie ograniczenia ich praw obywatelskich w czasie stanu nadzwyczajnego, co nie jest możliwe w przypadku ogłoszenia wyłącznie stanu epidemii – tłumaczy. Aby uzyskać te odszkodowania, wystarczyłoby złożyć pisemny wniosek do właściwego wojewody.

Tarcza antykryzysowa

Zamiast stanu nadzwyczajnego, rząd woli więc przepchniętą przez Sejm podczas nocnego głosowania tarczę antykryzysową. Nawet jeśli sami przedsiębiorcy najłagodniej określają przewidziane w niej rozwiązania jako "rozczarowujące".

Jak wskazują eksperci Pracodawców RP, brakuje przede wszystkim zdecydowanych rozwiązań utrzymujących płynność finansową przedsiębiorstw, np. uwolnienia należnego VAT-u w ramach tzw. split paymentu. Jaki może być tego skutek? Fala upadłości, likwidacji miejsc pracy i ograniczenia wpływów do budżetu.

Brakuje również realnej pomocy. Premier wszem wobec chwalił się, że pakiet bezpośredniego wsparcia wyniesie nawet 80 mld zł, tymczasem w ustawie przewidziano kwotę 38 mld zł.

– Okazuje się, że zapowiedziane 212 mld zł pomocy to raczej pokaz fajerwerków dla gapiów niż faktyczna armata na kryzys gospodarczy – komentuje dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.