Chaos w przepisach. Tarcza antykryzysowa o mały włos nie zablokowała wypłat pensji

Katarzyna Florencka
Mało brakowało, a tarcza antykryzysowa pozwoliłaby na to, aby w czasie epidemii nie trzeba było regulować żadnych zobowiązań finansowych. Oznaczałoby to m.in., że ZUS nie musiałby wypłacać emerytur, a pracodawcy – pensji. Zapis w ostatniej chwili poprawiono, ale według ekspertów, wciąż może on sprawiać pewne problemy.
Pisząc tzw. tarczę antykryzysową w pośpiechu, rząd mało co nie pozwolił na niewypłacanie pensji podczas epidemii. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
O ewolucji jednego kluczowego zapisu w ustawie pisze wtorkowy "Dziennik Gazeta Prawna". Chodzi o przepisy dotyczące zawieszenia biegu terminów.

Bez konsekwencji

W skierowanej do Sejmu wersji tarczy antykryzysowej znalazł się zapis mówiący o tym, że w okresie epidemii bieg terminów "przewidzianych przepisami prawa cywilnego i administracyjnego" nie rozpoczyna się, zaś już rozpoczęty ulega zawieszeniu.

I gdyby przepis wszedł w życie w takim właśnie kształcie, miałoby to katastrofalne konsekwencje dla całej gospodarki. Przez okres trwania epidemii nie groziłyby bowiem żadne konsekwencje nieuregulowania w terminie zobowiązania finansowego.


– W rezultacie mogłoby to spowodować, że np. ludzie przestaliby w tym czasie regulować swoje rachunki, raty kredytów, alimenty – wylicza w rozmowie z "DGP" prof. Jerzy Pisuliński z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wtóruje mu inny ekspert, który do tej listy dodaje wypłatę rent, emerytur, a nawet i wynagrodzenia.

Zapis wciąż problemowy

Słowo "cywilnego" wypadło z ustawy podczas drugiego czytania, w nocy w piątku na sobotę. Ponieważ jednak nie zmieniono treści kolejnego punktu ustawy, który mówi m.in. o "roszczeniach i wierzytelnościach wynikających ze stosunków cywilnoprawnych", eksperci zwracają uwagę, że ustawa wciąż może sprawiać duże problemy interpretacyjne.

– Ten przepis to dowód na to, że w pośpiechu to można pchły łapać, a nie uchwalać prawo, zwłaszcza tak skomplikowane jak prawo cywilne, gdzie liczy się przecież każde słowo, każdy przecinek – stwierdza dosadnie prof. Maciej Gutowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Prawo pisane na kolanie

Nie jest to zresztą pierwsza wpadka legislacyjna rządu w obecnym kryzysie. Przypomnijmy, że pierwsze rozporządzenie ministra zdrowia, które 14 marca zamknęło sporą część sklepów w galeriach handlowych, tak skonstruowało katalog miejsc, które mają być zamknięte, że po kilku dniach w galeriach zaczęły z powrotem otwierać się salony operatorów sieci komórkowych.

Pojawiały się również informacje o sytuacjach, w których niektórzy właściciele centrów naciskali na najemców, by ci otwierali swoje sklepy, ponieważ rozporządzenie budziło w tej kwestii wątpliwości. Dopiero w kolejnej wersji rozporządzenia wyklarowano, które branże mogą prowadzić handel w centrach handlowych.