Fryzjerzy i kosmetyczki zepchnięci do podziemia. "Ja się wirusa i rządu nie boję"

Katarzyna Florencka
Przedsiębiorcy z sektora usługowego, którym przez pandemię zakazano normalnej działalności, w akcie desperacji schodzą do podziemia. Usługi świadczą tylko zaufanym klientom, a płatność przyjmują gotówką.
Część fryzjerów czy kosmetyczek podczas pandemii wirusa przyjmuje klientów potajemnie, pomimo zakazów. Fot. Pixabay.com
Pomimo zakazu działania dla fryzjerów, kosmetyczek czy fizjoterapeutów, wielu przedstawicieli tych profesji decyduje się na świadczenie tych usług "na czarno". Jak czytamy w piątkowej "Rzeczpospolitej", dla wielu przedsiębiorców, z którymi rozmawiała gazeta, jest to jedyny sposób na utrzymanie siebie i firmy. Dzieje się tak pomimo pomocy oferowanej przez rząd.

– Wystąpiłam do ZUS o anulowanie składek na trzy miesiące. Wystąpię też o postojowe dla pracowników, ale ja sama nie łapię się na żadną pomoc, bo w marcu przekroczyłam kryterium przychodu. Co z tego, że nic nie zarobiłam, bo koszty były takie same jak przychody. Rząd ogłosił, że ważny jest przychód i już – mówi "Rz" fizjoterapeutka z Trójmiasta.


Postawiona przed wizją bankructwa i wobec niejasnej pomocy, wraz z chętnymi pracownikami kontynuuje działalność. – Ja się wirusa i rządu nie boję. Jak ktoś chce przyjść, to go przyjmiemy – deklaruje.

Mali przedsiębiorcy w potrzasku

Trudno się dziwić temu, że postawieni pod ścianą ludzie chwytają się różnych sposobów na przetrwanie. O dramacie niewielkich przedsiębiorców – logopedów, fotografów, masażystów, psychologów – którzy z powodu koronawirusa z dnia na dzień stracili swoje dochody pisała w INNPoland.pl jeszcze w marcu Izabela Wojtaś.

A to właśnie na działalność branży usługowej najbardziej wpłynęły na rządowe ograniczenia. Jak wynika z analizy ekspertów BNF.pl od początku roku już 100 tys. mikrofirm zawiesiło działalność. W marcu wraz z rozwojem pandemii Covid-19 na zawieszenie działalności zdecydowało się prawie 36 tys. przedsiębiorców indywidualnych. W pierwszych siedmiu dniach kwietnia liczba nowych zawieszeń w tej grupie firm przekroczyła już 22 tys.

Choć te liczby wielu z nas mogą mówić niewiele, to już odniesienie ich do wcześniejszych okresów pokazuje, o jakiej skali kryzysu mówimy. Jak wynika z danych CEIDG, w pierwszym dniu lutego i marca, a więc jeszcze przed wybuchem epidemii koronawirusa w Polsce, zawieszono 8-10 tys. firm, zaś tylko 1 kwietnia liczba ta wzrosła do niemal 20 tys. Skok jest wiec ogromny.