To dlatego duże firmy uciekają z galerii handlowych. "Próba wywarcia presji"

Przemysław Sałek
Duże przedsiębiorstwa – w obawie przed znacznymi spadkami przychodów – zapowiadają likwidację swoich sklepów w galeriach handlowych. Jednak zdaniem ekonomistów jest to jedynie element strategii renegocjacji umów czynszowych.
Beneficjentem ewentualnych problemów galerii handlowych będzie raczej sprzedaż internetowa niż małe sklepy. Fot. 123rf.com
Od 4 maja ma miejsce kolejny etap odmrażania gospodarki, w wyniku którego ponownie mogą funkcjonować m.in. sklepy w galeriach handlowych (nadal należy jednak pamiętać o przestrzeganiu zasad bezpieczeństwa, tj. każda osoba przebywająca w galerii ma obowiązek zasłaniania nosa i ust, należy również utrzymywać odstęp minimum dwóch metrów pomiędzy klientami).

Mimo otwarcia galerii handlowych, duże firmy tj. Empik czy Reserved już zapowiedziały likwidację swoich sklepów mieszczących się w tego typu miejscach. Powód? Obawa przed drastycznym spadkiem liczby klientów i przychodów. Jak prognozuje LPP (właściciel Reserved), przychody w sklepach stacjonarnych prawdopodobnie nie przekroczą nawet 30 proc. zeszłorocznych poziomów w porównywalnych okresach.


Twarde negocjacje firm

Co o tej sytuacji sądzą ekonomiści? – Cześć decyzji najemców o wycofaniu się z galerii jest próbą wywarcia presji na galeriach, by te obniżyły czynsze – podkreśla Konrad Białas, główny ekonomista DM TMS Brokers.

– Osobiście nie sądzę, aby Polacy mieli masowo rezygnować z zakupów w galeriach, ale to bardziej przeczucie oparte na tym, co aktualnie widzę na ulicach niż na głębszych badaniach – dodaje.

Podobnie sytuację ocenia także Marcin Peterlik, ekspert ds. analiz sektorowych Banku Ochrony Środowiska.

– Duzi najemcy (tj. Empik, Reserved) nie zdecydują się na masową likwidację sklepów w galeriach. Groźba wycofania ma obecnie na celu raczej renegocjację umów czynszowych i dostosowanie wysokości opłat do nowych warunków. Galerie handlowe w dłuższej perspektywie (po ustaniu bieżących problemów związanych z epidemią) pozostaną jednak najatrakcyjniejszym kanałem tradycyjnej sprzedaży – mówi.

To czas sprzedaży internetowej

Obecna sytuacja galerii handlowych – związana z prognozowanym dużym spadkiem klientów, czy też renegocjowaniem umów z dużymi firmami – w najbliższych miesiącach nadal pozostanie trudna. Kiedy to się może zmienić?

– Sytuacja będzie zależała przede wszystkim od dalszego rozwoju epidemii i czasu obowiązywania wprowadzonych obecnie restrykcji dotyczących prowadzenia w nich działalności handlowej i usługowej. Wydaje się jednak, że w 2020 r. nie będzie możliwy powrót do stanu znanego nam sprzed epidemii, ale jeśli sytuacja epidemiologiczna będzie dobra, to w okresie tradycyjnych zakupów związanych ze Świętami Bożego Narodzenia ruch w galeriach ma szansę wyraźnie wzrosnąć – ocenia Marcin Peterlik.
Cześć decyzji najemców o wycofaniu się z galerii jest próbą wywarcia presji na galeriach, by te obniżyły czynsze.Fot. 123rf.com
Jeśli jednak Polacy przestaną robić masowe zakupy w galeriach handlowych, wtedy zyskają inne kanały sprzedaży. Zdaniem głównego ekonomisty DM TMS Brokers, konsumenci omijający galerie handlowe, pozostający przy wyborze typu: sklep internetowy versus mały punkt sprzedaży, wybiorą internet.

– Ludzie preferują wygodę i zakładam, że więcej sklepów zdecyduje się na ulepszenie kanału sprzedaży przez internet z łatwym trybem zwrotu towaru, by zachęcić klientów – ocenia Konrad Białas.

– Beneficjentem problemów galerii handlowych będzie raczej sprzedaż internetowa (co zresztą już się dzieje) niż małe sklepy, między innymi dlatego, że najbardziej liczące się marki (np. odzieżowe) nie posiadają rozbudowanych sieci poza galeriami. Część konsumentów, która wcześniej nie korzystała z e-handlu, może przy okazji epidemii przekonać się do takiego rozwiązania i pozostać przy nim na dłużej – dodaje do tego Marcin Peterlik z BOŚ.