Nadchodzą duże zmiany w podatkach w Polsce. "To będzie rewolucja"
Od 1 stycznia 2021 r. mikro oraz mały przedsiębiorca, który zysk zainwestuje zamiast przeznaczać go na dywidendy, nie będzie musiał płacić od niego podatku. Ma to zachęcić do inwestycji i może pomóc części przedsiębiorców w podźwignięciu się po koronawirusie.
– Ta zmiana o rewolucyjnym charakterze. Była już wcześniej zapowiadana, ale w obliczu kryzysu taki wehikuł mógłby być bardzo pożyteczny dla polskich przedsiębiorców. Przyczyniłby się do zwiększenia poziomu inwestycji i pomógł w odbudowie firm po koronawirusie – komentuje dla "DGP" Bartosz Mazur, doradca podatkowy i menedżer w Gekko Taxens.
Inwestycja w gospodarkę
O tym, że estoński CIT zostanie wprowadzony w 2021 r., mówił już w grudniu wiceminister finansów Jan Sarnowski. Zmiana w pierwszym roku obowiązywania ma kosztować Polskę 3,5 mld zł. To jednak – jak zauważył – inwestycja w polską gospodarkę, która szybko się zwróci.– Analizując wpływ nowo wprowadzonych regulacji na stan finansów publicznych w Estonii, zauważyliśmy, że po trzech latach wpływy z CIT wracają do punktu wyjścia, a nawet zaczynają go przekraczać – powiedział wiceminister finansów.
Czym różni się estoński CIT od polskiego?
Najprościej rzecz ujmując, rozwiązania te różnią się momentem zapłacenia podatku. Polski CIT płacony jest przez firmy od wypracowanego w danym roku zysku. Estoński CIT płacony jest przez firmy dopiero w momencie wypłaty tego zysku z firmy w formie dywidendy.Jak zauważają eksperci Grant Thornton, wartość deregulacyjna podatku estońskiego jest nie do przecenienia. Po jego wejściu przedsiębiorcy nie będą już musli prowadzić ewidencji księgowej do celów podatkowych – do ustalenia wysokości wydatków wystarczy udokumenetowanie dywidendy. Co ważne, uproszczeniu ulegną zasady odprowadzania tej daniny.
Co to oznacza w praktyce? Dopóki pieniądze z zysku będą reinwestowane, dopóty firma nie zapłaci podatku. A to znacząco poprawia jej płynność finansową.