Wytykali ich palcami i krytykowali. A oni wygrali z wirusem i stali się wzorem dla świata

Leszek Sadkowski
Po raz kolejny zaglądamy do Szwecji, gdyż wszystko wskazuje na to, że, chcąc nie chcąc, powielimy mocno krytykowany dotąd model radzenia sobie z sytuacją pandemiczną. Zrobimy praktycznie to samo, co Szwedzi, tyle że później - po trudnym dla gospodarki zamknięciu, które zafundowano większości z nas przez blisko trzy wiosenne miesiące.
123rf.com

Trend spadkowy

Szwecja, bez nałożonych wcześniej poważnych blokad, odnotowuje "bardzo pozytywny'' trend spadkowy w przypadku rozwoju zakażeń Covid-19 - pokazuje najnowszy raport ze Sztokholmu.

Doszło już nawet do tego, że luzuje się nakaz noszenia masek w transporcie publicznym jako "bezcelowy''. Tym bardziej, że główny epidemiolog kraju Anders Tegnell ogłosił, że liczba nowych przypadków koronawirusa spada.

I rzeczywiście - Szwecja odnotowała ostatnio znikomy przyrost nowych przypadków, w porównaniu z jeszcze ok. 9 tys. na tydzień miesiąc temu. – W Szwecji obserwuje się „bardzo pozytywny” trend spadkowy w przypadku rozwoju koronawirusa po szeroko dyskutowanej na świecie szwedzkiej strategii – ocenił epidemiolog.


– Krzywe opadają i są już bardzo bliskie zeru. Całość wygląda bardzo pozytywnie – dodał. W sierpniu rzeczywiście notuje się niewiele nowych przypadków. Na obecną chwilę to prawdziwy wyczyn w skali europejskiej.

Budowa odporności stadnej

Wiosną, w odróżnieniu od innych krajów świata, Szwecja odmówiła samozamknięcia - sklepy i restauracje pozostały otwarte przez cały czas kryzysu. Zakazano, co prawda, dużych zgromadzeń i wizyt w domach opieki, ale już na przykład szkoły podstawowe były otwarte nawet w najbardziej skażonym Sztokholmie.

Również sami obywatele w dużej mierze zastosowali się do zaleceń dotyczących dystansu społecznego i postępowali zgodnie z wytycznymi rządu. Z pewnością pomogła szwedzka specyfika czy gęstość zaludnienia, która jest inna niż np. krajów południa Europy.

Szwecja miała nadzieję i liczyła na to, że obrana strategia doprowadzi do powstania klasycznej odporności stadnej, czyli odporności na wirusa u większości obywateli. I wygląda na to, że w pewnym stopniu jej się to udało, choć końcowego sukcesu odtrąbić nie można - na to jest jeszcze za wcześnie.

Pozytywne sygnały

W pierwszym kwartale br. w porównaniu do pierwszego kwartału 2019 r. wzrost szwedzkiego PKB wyniósł 0,5 proc. Później miało być gorzej, ale coraz więcej sygnałów świadczy o tym, że gorzej nie będzie.

Wręcz przeciwnie - ekonomiści, którzy odbierają coraz bardziej pozytywne sygnały z rynku oczekują, że PKB Szwecji skurczy się tylko o 2,5 proc. w tym roku, mimo że wcześniej prognozowano -7,5 proc. A są to i tak dość ostrożne dane i raczej nie byłoby większego zaskoczenia, gdyby kraj ten w tym roku uniknął recesji.

To byłby prawdziwy sukces, choć wiadomo, że wiele będzie zależało od tego, jak potoczy się sytuacja u skandynawskich sąsiadów i w całej Europie.

Neil Shearing, główny ekonomista Capital Economics ocenia, że Szwecja ma i będzie miała dzięki swojemu podejściu niezaprzeczalną przewagę nad innymi gospodarkami, co pozytywnie przełoży się na jej ekonomiczne wyniki.

Obecna jej sytuacja, szczególnie w porównaniu do innych krajów Europy, np. Wielkiej Brytanii czy Włoch, gdzie spadki gospodarki wyniosą nawet 25 do 30 proc. za pierwsze półrocze 2020 roku, zapowiada się wręcz rewelacyjnie.

Australia: rozważmy szwedzki model

Warto dodać, że szwedzki model podpatrywany jest przez wiele innych krajów świata i ma coraz więcej zwolenników. Profesor Gigi Foster z Uniwersytetu New South Wales Australia mówi wyraźnie, że Australia powinna zastosować szwedzkie podejście i przerwać wyniszczające ją blokady.

Wywołało to początkowe oburzenie ze strony innych ekspertów, którzy argumentują, że do wyeliminowania wirusa konieczne jest ścisłe zamknięcie. I maja oczywiście rację, tylko kogo obecnie stać na ponowny lockdown?

– Fantazją jest wierzyć, że możemy wyeliminować tego wirusa, czy to na świecie czy w Australii. I nie widać żadnej opcji końcowej. Bo nie ma szans izolacji od reszty świata
– cytuje prof. Foster brytyjski Daily Mail.

Bo nie ma, jeśli nie chcemy, by kraj zbankrutował. A ponowne zamknięcie właśnie to oznacza.

Więcej nowych zakażonych

O tym dziś przekonujemy się w kraju - zamknąć się ponownie nie możemy, a uważać trzeba coraz bardziej, bo najprawdopodobniej liczba dziennych zakażeń jest znacznie większa, niż informuje rząd.

Jak podaje polskatimes.pl mamy w Polsce nie 600-700 - jak wynika z oficjalnych danych - ale nawet 5-6 tysięcy nowych zakażonych każdego dnia. Takie liczby podaje prof. Egbert Piasecki z wrocławskiego Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk.

Wszystko wskazuje zatem na to, że "wirusowy kryzys" dopiero przed nami, a to co było wiosną, to zaledwie niewielka część całości. Zdaniem ekspertów najgorzej może być w listopadzie, gdy wirus grypy i covid-19 skumulują się. Kolejny kryzys kumulacyjny to okres luty/marzec. To wtedy możemy znaleźć się w poważnych kłopotach, podczas gdy Szwedzi będą to już najpewniej mieć za sobą.

Dodajmy, że przykład ze Szwecji dość szybko podpatrzyli ich duńscy czy norwescy sąsiedzi, kierując się żelazną logiką i zdrowym rozumem, mimo że początkowo Szwedów bezlitośnie krytykowali.

Nam pozostaje mieć nadzieję, że rząd stanie tym razem na wysokości zadania, bo chaos, działanie na oślep, skandale finansowe i niezrozumiałe decyzje związane m. in. z zakupem maseczek i sprzętu do szpitali w ocenie wielu obserwatorów doszczętnie skompromitowały ministerialnych urzędników i pokazały, że nikt nie panuje nad sytuacją.