"Najbardziej pechowy kraj świata". Wybuch w Bejrucie to tylko wierzchołek nieszczęść

Grzegorz Koper
Potężny wybuch w Bejrucie, który spowodował co najmniej 100 śmierci i 4 tys. obrażeń wśród miejscowej ludności, wstrząsnął światem. Jednak ta tragedia to tylko wierzchołek nieszczęść, które od lat trawią Liban. Jeśli myślicie, że sytuacja Polaków jest trudna, to przedstawiamy wam Liban - dużo boleśniej dotknięty przez koronawirusa, trawiony przez olbrzymi kryzys gospodarczy, pełen głodu i nędzy.
Wybuch w Bejrucie, który zebrał śmiertelne żniwo, to kolejne wydarzenie spośród fali nieszczęść, która od dłuższego czasu trawi Liban. Youtube.com / Reuters

Trudny przypadek Libanu

Kolejny rok, a Liban płonie. Obłędny taniec nad własnym grobem... – takimi słowami wyśpiewywał refren piosenki "Liban" Eugeniusz "Siczka" Olejarczyk, lider legendarnego już bieszczadzkiego zespołu KSU. Od wydania tego utworu minęły 32 lata. Fakt, że wiele jego fragmentów można wciąż uznać za aktualne, tym bardziej więc przeraża.

– Nasi ludzie dostali po skórze tak wiele razy, że jesteśmy wręcz sławni za bycie odpornymi. Jednak tego już za wiele. Tylko w jednym roku przeżyliśmy protesty, obalenie rządu, kryzys ekonomiczny z niebotycznie rosnącymi cenami produktów, inflację i pandemię w pełnej wersji z minimalną pomocą rządu – skarży się na serwisie Reddit jeden z Libańczyków. Inni wtórują mu, że ich ojczyzna to najbardziej pechowy kraj świata.


Od wczoraj oczy całego świata utkwione są w Bejrut, stolicę Libanu - niewielkiego, śródziemnomorskiego państwa, które jest jedyne w swoim rodzaju. To religijny konglomerat - żyją tu między innymi muzułmańscy szyici i sunnici, chrześcijańscy maronici, przedstawiciele różnych odłamów Katolickich Kościołów Wschodnich czy druzowie uznawani za dalekich krewnych muzułmanów.

Niestety, ich pokojowa koegzystencja jest skutecznie uniemożliwiana przez silniejszych sąsiadów, grupy ekstremistów i szerzącą się biedę. Ta ostatnia dała Libańczykom szczególnie w kość od końca 2019 r.

Kraj cedrów głoduje

W listopadzie ubiegłego roku Bank Światowy zauważył, że w 2018 r. ubóstwo dotykało co trzeciego mieszkańca Libanu. Ostrzegał, że może to ulec zmianie.

Jeśli pogorszy się sytuacja ekonomiczna, to możliwe jest ubóstwo aż 50 proc. społeczeństwa, grzmiał w swoim raporcie. Dodał, że już i tak wysokie bezrobocie może ulec podwyższeniu. Szczególnie dotyczy to młodych, dopiero co wchodzących na rynek pracy.

Na nieszczęście dla mieszkańców Kraju cedrów mroczne prognozy się sprawdzają. Choć pandemia koronawirusa dotknęła cały świat, to gospodarki biednych państw, takich jak Liban, odczuły to najboleśniej. Koniec końców przewidywania Banku Światowego, nieuwzględniające koronawirusa, okazały się nazbyt optymistyczne.

Słowa ministra spraw społecznych Ramziego Mouharafieha z 14 kwietnia tego roku, które przytoczył Human Rights Watch, pokazują smutną rzeczywistość bliskowschodniego kraju. Polityk przyznawał wtedy, że 70-75 proc. Libańczyków potrzebuje pomocy finansowej. Sytuacja jest na tyle dramatyczna, że rząd musiał zacząć dotować chleb mieszkańcom.

Z powodu sytuacji gospodarczej w Libanie do różnych tragedii dochodzi praktycznie co chwilę. Reuters opisał niedawno historię 61-letniego mieszkańca Bejrutu, który zastrzelił się na ulicy. Według lokalnych mediów powodem tego radykalnego kroku był głód.

Karol Wilczyński, współtwórca islamistablog.pl zauważa w rozmowie z INNPoland.pl, że od 21 lutego, gdy zarejestrowano pierwszy przypadek koronawirusa, sytuacja jest coraz gorsza.

– Liban stał się pierwszym państwem w regionie, który dotknęła hiperinflacja - libański funt stracił ok. 80 procent swojej wartości. W praktyce ktoś, kto np. zarabiał 700 dolarów na miesiąc, obecnie otrzymuje równowartość 100 dolarów. Cena chleba wzrosła trzykrotnie, a mięso nie jest dostępne w sklepach, zostało wycofane nawet z żołnierskiego jadłospisu – tłumaczy.

Protesty na ulicach

Ludzie okazują swoje niezadowolenie od kilku miesięcy. Masowe protesty wybuchły już w październiku 2019 r. Jak donosi Amnesty International głównymi żądaniami i źródłem tak radykalnych kroków było nieuczciwe opodatkowanie, korupcja w rządzie i niesprawiedliwy ich zdaniem system polityczny.

W tym miejscu należy przybliżyć, że Liban ma specyficzny ustrój, któremu daleko do zachodniej demokracji. Np. libańskim prezydentem może być tylko maronita, premierem sunnita, a szefem parlamentu - szyita. Jednocześnie miejsca w urzędach i parlamentach są przyznawane podług klucza wyznaniowego.

Wystąpienia uliczne przyniosły swój skutek w postaci rezygnacji premiera Sada al-Harirego. Jednak to nie pomogło i kryzys przez następne miesiące tylko wzmógł na sile.

Kryzys migracyjny w Libanie

Liban graniczy z Syrią i Izraelem, w którego skład wchodzi Palestyna. Przez lata granice Kraju cedrów przekroczyło setki tysięcy ubogich i potrzebujących opieki uciekinierów przed wojną.

To tylko pogłębiło trudną sytuację tubylców i sprawiło, że na pomoc humanitarną oczekują nie tylko Libańczycy, ale i przebywający tam Syryjczycy wraz z Palestyńczykami.

–Szacuje się, że spośród niemal 8 milionów osób żyjących na terenie kraju około 1,5 miliona stanowią uchodźcy z Syrii. Oprócz tego w Libanie mieszka ok. 270 tysięcy uchodźców z Palestyny. Większość z nich żyje poniżej progu ubóstwa – wyjaśnia Karol Wilczyński.

Konkluduje, że bez programów pomocy oraz systemowych reform sytuacja polityczna i gospodarcza może doprowadzić do zaognienia się protestów, które w sąsiedniej Syrii doprowadziły 9 lat temu do wybuchu krwawego konfliktu.

Na problemy uchodźców zwraca też uwagę Agnieszka Nosowska, kierująca misją Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej w Północnym Libanie.

– Ponad 80 proc. uchodźców syryjskich i palestyńskich w Libanie straciło w ostatnim czasie możliwości zarobkowe, a 70 proc. aktywnych zawodowo Libańczyków doświadczyło obniżek pensji lub straciło pracę. Wszystko to przyczynia się do drastycznego spadku siły nabywczej ludności, utrudniając zaspokajanie podstawowych potrzeb, w tym żywnościowych.

I dodaje, że rywalizacja o ograniczone zasoby podsyca tlące się w Libanie napięcia pomiędzy grupami wyznaniowymi, a także między Libańczykami a uchodźcami z Syrii (przybyłymi w liczbie ok. 1.5 miliona po 2011 r.) oraz przebywającymi w Libanie od dziesięcioleci uchodźcami palestyńskimi.

Biorąc jednak pod uwagę światowy kryzys związany z pandemią, należy rozważyć każdy scenariusz rozwoju obecnej sytuacji. Pozostaje mieć nadzieję, że bejrucki wybuch nie okaże się katalizatorem kolejnych krwawych epizodów konfliktu na Bliskim Wschodzie.