PKP chwali się opóźnieniem "tylko" 20 proc. inwestycji. Sęk w tym, że chodzi o te kluczowe

Katarzyna Florencka
PKP chwali się, że nie ma co mówić o wielkich opóźnieniach w remontach torów, gdyż poślizg ma jedynie 20 proc. projektów. Problem polega na tym, że chodzi tutaj o najważniejsze trasy kolejowe w kraju.
20 proc. inwestycji PKP na torach jest opóźnionych. Fot. naTemat.pl

Remonty na torach

Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", na modernizację torów w ramach Krajowego Programu Kolejowego PKP wydało do tej pory 30,6 mld zł – a jest to jedynie 40 proc. zapisanych w tym programie środków.

Kolej nie narzeka więc na brak pieniędzy na remonty torów. Do końca 2023 r. zamierza wydać wszystkie pieniądze z wartego 75,5 mld zł planu. Prezes PKP PLK Ireneusz Merchel chwali się wręcz, że "trudno mówić o wielkich opóźnieniach w realizacji programu, bo poślizg ma tylko 20 proc. projektów".

Ta optymistyczna wizja nie wytrzymuje jednak zderzenia z rzeczywistością: chodzi bowiem o trasy, którymi jeździ najwięcej pociągów w Polsce. Zalicza się do nich trasa Warszawa – Poznań, gdzie aktualne opóźnienie wynosi ok. półtora roku. Nawet po zakończeniu inwestycji pasażerowie nie odczują jednak wielkich korzyści, gdyż podróż z Warszawy do Poznania skróci się jedynie o kilka minut.

Punktualne pociągi

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, z danych UTK wynika, że punktualność polskich pociągów wyniosła niemal 91,75 proc.


Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że tak dobry wynik był możliwy tylko dzięki poluzowaniu znaczenia słowa "punktualność". Jeszcze w 2018 r. pociąg punktualny to taki, który na stację wjechał nie później niż 4 minuty i 59 sekund po czasie. W 2019 r. - pociąg uznawany był za spóźniony dopiero po 5 minutach i 59 sekundach.

Dziwnym trafem, statystyki poszły w górę. Z 88,5 proc. pociągów dojeżdżających o czasie w ostatnim kwartale 2018 r. do wspomnianych 92,5 proc. w ostatnim kwartale 2019 r. Wskaźnik punktualności zaczął piąć się w górę po pierwszym kwartale 2019 r.