GetBack ma niezły tupet. Pozywa audytorów za to, że... nie wykryli u nich afery

Grzegorz Koper
Nowi szefowie GetBacku doskonale wiedzą, kto zawinił w jednej z najgłośniejszych afer ostatnich lat. Według nich, winę za kłopoty spółki ponosi... zewnętrzna firma audytorska, która nie wykryła nieprawidłowości. Postanowili w związku z tym pozwać ją o odszkodowanie. A że chodzi tutaj o międzynarodowego giganta Deloitte – zapowiada się ostra walka.
GetBack jest bohaterem jednej z największych afer ostatnich lat. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Jak donosi Gazeta Prawna - Deloitte, firma doradcza z tzw. wielkiej czwórki audytu finansowego, nie zawarła ugody z GetBack, wrocławską spółką zajmującą się windykacją i będącą niesławnym bohaterem jednej z największych afer ostatnich lat. Teraz może przyjść czas na pozew. Stawka jest niebagatelna, bo w grę wchodzi nawet 307 milionów złotych.

GetBack zarzuca kolosowi audytu, że nie wywiązał się on ze swoich obowiązków w zakresie badania sprawozdania finansowego spółki. To ich zdaniem przyczyniło się do późniejszych problemów przedsiębiorstwa.

– Chodzi o dokumenty za 2016 r. oraz przegląd sprawozdania za pierwsze półrocze 2017 r., czyli tuż przed debiutem spółki na GPW. W przypadku sprawozdań Komisja Nadzoru Finansowego ustaliła, że stosowano w nich kreatywną księgowość oraz że były one fałszowane. Ten wątek jest też badanych przez prokuraturę – czytamy w Gazecie Prawnej.


Szefostwo GetBacku twierdzi między innymi, że rewident nie sprostał swoim obowiązkom, bo nie dopatrzył się nieprawidłowości w przychodach spółki. Spowodowało to błędne wrażenie o dobrej kondycji finansowej spółki w oczach jej inwestorów.

– Roszczenia podniesione przez wnioskodawcę są niezasadne, także od strony faktograficznej. Brak jest podstaw do tego, aby taka ugoda została zawarta – mówi pełnomocnik Deloitte cytowany przez Gazetę Prawną.

Afera GetBack

O tej aferze pisaliśmy już w INNPoland. Wrocławska spółka windykacyjna GetBack najlepsze czasy przeżywała w latach 2016-17. Firma przebijała oferty konkurencji, wykupywała od banków pakiety przeterminowanych długów za pieniądze uzyskane od klientów, którym sprzedawano obligacje. Miały przynosić zysk w wysokości 15 proc. rocznie, a klienci słyszeli, że obligacje są gwarantowane. Kupiło je ok. 9 tys. osób za kwotę ponad 2,5 mld zł.

Później na jaw wyszło, że spółka zamiast zarabiać, straciła w 2017 roku miliard złotych. Były prezes Konrad K. został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne na zlecenie prokuratury i od roku przebywa w areszcie. Zarzuty w tej sprawie miało w styczniu 56 osób.

Pisaliśmy też o sztuczkach, które GetBack wykorzystywał by naciągnąć klientów. Wśród metod opisywanych przez Puls Biznesu znalazły się:

1. „Akcja Ugoda” - dłużnicy dostawali ofertę, dzięki której mogli spłacić tylko 20 proc. zadłużenia. Reszta była umarzana dlatego na każdej transakcji GetBack zwyczajnie tracił.
2. Rolowanie portfeli – spółka sprzedawała portfel wierzytelności podstawionej przez siebie spółce po zawyżonej wartości. Ta mogła finansować zakup np. z… pożyczki, jaką dostawała od GetBacku. Według „Pulsu Biznesu” rolowano tak portfele nawet o wartości 1,8 mld złotych.
3. „Koniczynka” - GetBack pożyczał pieniądze dłużnikom, by ci spłacili wobec niego dług. W ten sposób jedna pożyczka zamieniania była na drugą, inwestorzy jednak o tym nie wiedzieli. Widzieli, że dług został spłacony, nowe zadłużenie lądowało natomiast w innym portfelu.