Lokaty są dziś prawdziwym żartem. Po latach niepopularności właśnie odradza się ich konkurent

Grzegorz Koper
Z cienia rzucanego dotąd przez popularne lokaty, zaczęły się wyłaniać obligacje Skarbu Państwa. Przez ostatnie miesiące wydaliśmy na nie więcej niż w całym ubiegłym roku.
Nadeszły złe czasy dla oszczędzających. Lokaty w bankach to prawdziwy żart. Fot. naTemat.pl

Co jest lepsze od lokaty?

Do łask powróciły obligacje detaliczne. Zaczęły stanowić konkurencję dla nisko oprocentowanych lokat. Bankier.pl wylicza, że w ubiegłym miesiącu przeznaczono na ich zakup 2,375 mld zł. W miesiącach poprzedzających wydano na nie jeszcze więcej. Rekordowy był kwiecień, gdy za obligacje zapłacono aż 5,427 miliarda złotych. Papiery wartościowe Skarbu Państwa nie cieszyły się nigdy taką popularnością.

W lipcu wyjątkową uwagę nabywców skupiły obligacje 3-miesięczne. Wydatki na nie stanowiły ponad połowę całkowitej wartości sprzedaży wszystkich obligacji. Bankier.pl zauważa, że ten papier wartościowy przynosi tylko 0,5 proc. brutto zysku w skali roku. Tym samym po doliczeniu inflacji kupujący traci więcej, niż zyskuje.

Powodem słabe oprocentowanie lokat

Mimo to popularność obligacji nie zaskakuje. Lokaty są dziś nieopłacalne, bo ich oprocentowanie szoruje po dnie. Kilka miesięcy temu przyjrzeliśmy się temu zjawisku.


– Dla przykładu w Santanderze już wynosi zaledwie 0,01 proc., czyli wpłacając 10 000 zł na rok otrzymamy zaledwie 81 groszy odsetek. Średnie oprocentowanie na całym rynku obniży się zapewne do ok. 0,2 proc. z 1,2 proc. w lutym. Kwota odsetek jaką można uzyskać na przeciętnej rocznej lokacie na kwotę 10 000 zł wyniesie więc 16 zł. Dla porównania, zakładając taką samą lokatę w lutym można było uzyskać 97 zł, a 2012 r. nawet 400 zł – wyliczał w kwietniu Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors.

Podstawowym problemem lokat jest rosnąca inflacja. Pisaliśmy, że według najnowszych danych GUS, w lipcu inflacja sięgnęła 3 proc. Jedyne pocieszenie w tym, że w porównaniu z czerwcem jej tempo nieco zmalało.

Spadek siły nabywczej pieniądza wraz z niskim oprocentowaniem oszczędności, może skutkować tym, że mimo nominalnego wzrostu sumy pieniędzy na koncie, będą one mniej warte, niż przed włożeniem ich na lokatę. Alarmowało tym HRE Investments w czerwcowym raporcie.

– Nasz modelowy oszczędzający zanosi pod koniec 2020 roku tysiąc złotych na roczną lokatę do banku. Po 12 miesiącach idzie do banku, wyciąga z konta wszystkie pieniądze i idzie z nimi do sklepu gdzie wszystkie wydaje. Efekt? Za swoje oszczędności może kupić tylko tyle towarów ile rok wcześniej za kwotę około 960 złotych. Realnie za swoje pieniądze może więc pod koniec 2021 roku kupić mniej niż pod koniec 2020 roku i to pomimo doliczenia przez bank skromnych odsetek – czytamy.