Nowe auto za 11 minut kopania. Ich zarobki szokują, ale my to szaleństwo finansujemy

Leszek Sadkowski
Prędzej czy później musiało się tak skończyć. Porażki rodzą pretensje i powodują rozstania. Rozbijają nawet tak trwałe związki, jak Leo Messi i Barcelona. Interesujący w tym wszystkim jest aspekt finansowy oraz to, kto, ile i jak na tym zarabia. Sami piłkarze zarabiają sporo. Wielu za zaledwie kwadrans kopania może kupić sobie bardzo dobre auto, na które przeciętny widz tego show musiałby odkładać latami, a i tak by zapewne nie odłożył.
Za tego piłkarza jeszcze niedawno Manchester City chciał zapłacić 250 mln euro. Wikimedia Commons / Public Domain

Bye, bye Leo

Leo Messi przekazał Barcelonie, że chce odejść z klubu. Argentyńczyk ma wykorzystać specjalną klauzulę w kontrakcie, i jeśli będzie chciał odejść to odejdzie, nawet mimo sprzeciwu klubu, z którym związany jest całe praktycznie życie.

Na transferze zarobi oczywiście FC Barcelona. Z raportu firmy CIES Football Observatory, w którym porównano czołowe europejskie ligi, kluby i zawodników, a także określono wartości rynkowe piłkarzy, wynikało, że kilka lat temu Messi wart był od 217 do 253 mln euro. Obecnie już mniej, choć cena zależy od tego, ile ktoś chce zapłacić.


A za piłkarza Manchester City jeszcze niedawno chciał zapłacić 250 mln euro. Drugą ćwiartkę miliarda miał dostać sam Messi za pięć lat gry. Messi przebiłby wtedy rekordową transakcję Neymara, za którego w 2017 roku Paryż zapłacił 222 miliony euro.

Szejkowie zapłacą

Barcelona będzie zapewne chciała jeszcze więcej, bo taki transfer nie zdarza się codziennie, a szejkowie z Manchesteru City czy paryskiego PSG zapłacą, bo mają, mogą i chcą. Kupią więc sobie nową "zabawkę", a to, że pewnie sporo przepłacą, nie będzie miało większego znaczenia.

Część kwoty zwróci się zapewne ze sprzedaży koszulek, marketingu i spraw z tym powiązanych i po latach może nawet wyjdą na zero. Ale ile splendoru i uwagi świata zyskają tym ruchem, będzie bezcenne. A jeszcze niedawno wydawało się, że pandemia koronawirusa ukróci całe to transferowe szaleństwo i wyceny piłkarzy wrócą do rzeczywistości, od której dawno się odbiły.

Niektóre miesięczne zarobki znanych futbolistów są nierealne do zarobienia przez przeciętnego człowieka przez całe jego życie. A przecież to właśnie on finansuje całe to szaleństwo. Miliony Kowalskich zrzucają się na bajeczne pieniądze dla piłkarskich krezusów.

W jaki sposób? Kupując piłkarskie transmisje, koszulki, szaliki czy inne gadżety, konsumując reklamowane chipsy, piwo czy usługi. Miliony ciężko pracujących całymi dniami robotników, pracowników różnych usług, marketów, kierowców, kurierów i wielu innych zawodów, składa się wspólnie na nowe wille, samochody i zegarki słynnych piłkarzy.

Chińskie zarobki

Trzy lata temu brytyjski The Sun opisał, ile czasu piłkarze muszą kopać piłkę, czy raczej po prostu przebywać na boisku nawet jej nie dotykając, by kupić sobie dobry samochód.

Liderem zestawienia był Jesus Navas z Manchesteru City, który na swojego Nissana Micra musiał kopać czy też biegać po murawie zaledwie 11 minut. Drugi był Carlos Tevez występujący w chińskim Shanghai Shenhua. Wydaje się, że to on właśnie powinien być liderem rankingu, bo na swoje Porsche Panamera Turbo S, czyli auto znacznie droższe niż Micra, potrzebował raptem 11,5 minuty.

To chińskie zarobki zdominowały ranking - sportowcy lgną do chińskiej ligi, jak muchy do miodu, bo nigdzie indziej tyle nie zarobią. W tym zestawieniu dominują raczej mało znane nazwiska - piąty jest np. Axel Witsel z Tianjin Quanjian, który swojego Cadillaca Escalade wybiegał czy wykopał w 15 minut.

Kolejnym był Odion Ighalo z Changchun Yatai, który na swoje BMW X6 potrzebował 19 minut, a czołową 10. zamykał Graziano Pelle z Shandong Luneng z 20 minutami za Morgana Aero 8. Z ciekawostek dodajmy, że na zakup swojego Ferrari F12 Berlinetta Robert Lewandowski musiał się napracować przez 88 minut choć obecnie potrzebowałby pewnie znacznie mniej. A wspomniany Lionel Messi z FC Barcelona - 31 minut na drogiego Ferrari F430 Spider.

Miliardy z TV

Gracze otrzymują coraz wyższe pensje, ponieważ kluby zarabiają więcej pieniędzy niż kiedykolwiek. Zaś w wyniku globalizacji i postępów technologicznych, takich jak rynek płatnej telewizji, piłka nożna stała się bardziej popularna i przez to bardziej dochodowa - oszacował Bank Anglii.

Bank dodał też, że prawa do pierwszych sezonów Premier League w latach 1992-97 sprzedano za mniej niż 200 milionów funtów. Dla porównania - prawa telewizyjne na lata 2016-19 są warte już ponad 5 miliardów funtów. To ogromne pieniądze.

- Gdyby ludzie stracili zainteresowanie piłką nożną, kluby nie byłyby w stanie osiągać tak wysokich zysków. Spadłby wtedy popyt na zawodników, podobnie jak ich zarobki - podsumowuje Bank Anglii. Na razie na to się nie zanosi.