Tyle znaczy polski dyplom za granicą. Skończone UW lub UJ na nikim nie zrobi wrażenia
Tylko osiem polskich uczelni znalazło się w zestawieniu 1000 najlepszych ośrodków akademickich na świecie w 2020 r. Szczyt rankingu zdominowały uniwersytety z USA i Wielkiej Brytanii. Polskie wciąż daleko w tyle. Do dyspozycji za granicą mamy własną zaradność, papier uczelni na nikim wrażenia nie zrobi.
Niedofinansowanie edukacji
- Według mnie polski dyplom znaczy w UK tyle, na ile posiadasz znajomość języka angielskiego i twardą umiejętność pracy w danym zawodzie. Pewnie zależy też, jaką uczelnie w Polsce skończysz, bo te, które ja skończyłem, nie warte były poświęconych na nie pieniędzy - mówi nam Antek, który w Polsce skończył na prywatnych uniwersytetach administrację, a od 10 lat pracuje w Wielkiej Brytanii... jako dostawca.Nie da się ukryć, że w światowej stawce akademickiej wypadamy słabo, a polski dyplom niewiele niestety na świecie znaczy. Pocieszać można się tym, że pozytywnie wyróżniamy się jedynie na tle krajów naszego regionu.
Eksperci zauważają, że bez dofinansowania polskich ośrodków akademickich i dopasowania systemu kształcenia do wymagań rynku pracy, dyplom uczelni już niedługo zupełnie straci na znaczeniu.
Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service i ekspert ds. rynku pracy ocenia, że w Polsce, żeby dogonić państwa zachodnie pod względem jakości edukacji, potrzebujemy zarówno planu, jak i znacznych nakładów kapitału. Trudno bowiem rywalizować z innymi krajami i liczyć na wysokie pozycje w rankingach, gdy edukacja wyższa w Polsce cierpi na niedostatki finansowe, kadrowe i organizacyjno-dydaktyczne.
- Niedofinansowanie skutkuje m.in. brakami w sprzęcie i mniejszą innowacyjnością. W dodatku, nadal spora część najzdolniejszych absolwentów zamiast kontynuować karierę naukową na uczelni, wybiera oferty zagranicznych korporacji, gdzie zarobki są nieporównywalnie lepsze. W ten sposób z systemu edukacji ucieka ogromny potencjał intelektualny - tłumaczy Inglot.
Pozycja polskich uczelni w Rankingu Szanghajskim
W gronie ośmiu polskich uczelni, które uwzględniono w TOP1000 Rankingu Szanghajskiego, mamy 3 Uniwersytety, 3 Politechniki i 2 Uniwersytety Medyczne. Dwójka naszych eksportowych reprezentantów to Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński, ale można określić je mianem światowych średniaków.Sklasyfikowano je odpowiednio na miejscach 301-400 i 401-500. Co gorzej, za ich plecami zrobiło się pusto, ponieważ AGH spadła o 100 pozycji w stosunku do ubiegłego roku i obecnie znajduje się w ósmej setce rankingu.
Na miejscach 801-900 znalazł się też Uniwersytet Adama Mickiewicza, Politechnika Gdańska oraz Politechnika Warszawska. Pod koniec zestawienia znajdujemy także Śląski Uniwersytet Medyczny oraz Warszawski Uniwersytet Medyczny, który spadł aż o 200 miejsc r/r.
Przypomnijmy, iż w 2019 roku w rankingu mieliśmy o jedną uczelnię więcej. Poza TOP1000 wypadły Uniwersytet Mikołaja Kopernika oraz Politechnika Wrocławska, a w ich miejsce wskoczyła Politechnika Gdańska.
Liderzy w regionie
W TOP10 klasyfikacji mamy 8 przedstawicieli z USA i 2 z Wielkiej Brytanii. Edukacyjna dominacja tych 2 państw jest tak duża, że wśród 25 najlepszych uczelni świata znajdziemy tylko 3 wyjątki - z Francji, Szwajcarii i Kanady.Polska na ich tle wypada blado, ale dużo lepiej plasujemy się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Najwyżej sklasyfikowaną uczelnią z naszego regionu jest Uniwersytet Karola z Pragi (201-300), łącznie w rankingu Czesi mają tylko jednego reprezentanta mniej niż Polska. W zestawieniu jest także pięć ośrodków z Węgier.
Pozostałe kraje radzą sobie słabiej: Chorwacja, Estonia, Serbia, Litwa, Rumunia, Słowacja czy Słowenia mają na liście po jednym uniwersytecie. Przedstawiciele trzech pierwszych państw z tej grupy uplasowali się na tym samym miejscu co UJ.
Jakość kształcenia
Z danych Eurostatu wynika, że w Polsce ok. 85 proc. osób kończących studia znajduje pracę. Jednak jak podkreślają eksperci Personnel Service, jest to bardziej efekt pogłębiającego się deficytu kadrowego w naszym kraju niż wykładnik jakości kształcenia.Zdaniem Inglota, coraz więcej firm prywatnych przejmuje na siebie część obowiązków sytemu edukacyjnego, dokształcając i profilując umiejętności zawodowe młodych pracowników. Trend ten jest w dużej mierze wynikiem niedopasowania systemu kształcenia do dynamicznie zmieniających się potrzeb rynku pracy.
Zgodzić się musimy z tym, że na studiach humanistycznych jest po prostu za dużo teorii, a za mało praktyki. Natomiast w przypadku kierunków ścisłych problem stanowi także zbyt słaba znajomość matematyki wśród maturzystów. A tylko osoby posiadające praktyczne umiejętności matematyczne są przygotowane do przyswajania przedmiotów innowacyjnych, a zarazem na tyle elastyczne, żeby w razie czego w przyszłości móc swobodnie się przekwalifikować.
- Jeśli w Polsce nie będziemy pilnować jakości edukacji i dopasowania jej do potrzeb pracodawców, to dyplom uczelni wyższej już wkrótce przestanie mieć znaczenie - podsumowuje Krzysztof Inglot.
Podobne zdanie na ten temat ma Arnold Adamczyk, absolwent polskiej politechniki, który od kilku dobrych lat prowadzi i rozwija firmę w Chinach i Hongkongu. - Jeśli chodzi o kapitał ludzki to nie jest źle, nasi inżynierowie dość dobrze radzą sobie na całym świecie. Niestety znacznie gorzej jest z kadrą i jej aktywnością naukową, co wpływa na światowe rankingi i kiepską markę polskich uczelni - tłumaczy.
Mało miarodajne?
Dodajmy jeszcze, że w ocenie niektórych ekspertów, Ranking Szanghajski nie jest do końca miarodajny, między innymi ze względu na przyjęte przez jego autorów kryteria faworyzujące dziedziny, w których przyznawane są Nagrody Nobla, oraz dużą rolę publikacji w „Nature” lub „Science”.To działa na niekorzyść dziedzin humanistycznych i technicznych. Inna sprawa, że nawet to nie zmienia pozycji polskich uczelni, które we wszystkich praktycznie rankingach są daleko, daleko poza czołówką. Co gorzej, nic nie wskazuje na to, by sytuacja ta mogła się szybko zmienić.
Dla dopełnienia formalności dodajmy jeszcze, że pierwszy w tegorocznym rankingu jest amerykański Harvard, a drugi Stanford. Trzeci brytyjski Cambridge (najlepsza uczelnia w Europie), czwarty techniczny MIT, a piąty kalifornijski Berkeley.