Kara więzienia w zawieszeniu za fake newsa. Dowcipnisie nie mogą czuć się pewnie

Grzegorz Koper
Prawdziwą plagą czasu zarazy stały się fake newsy. Na Węgrzech zapadł już wyrok w tej kwestii. Sprawdziliśmy, co czeka polskich dowcipnisiów, którzy zdecydują się wywołać panikę.
W trakcie pandemii sieć grzała się od fake newsów. Unsplash.com

Więzienie za fake newsa

Gazeta.pl poinformowała za PAP o przypadku skazania na Węgrzech za rozpowszechnianie fałszywych wiadomości.

Sprawa dotyczyła 23-latka, który postanowił wypuścił w świat fake newsa. Stworzył fałszywą depeszę agencji prasowej, w której poinformował, że zdaniem ordynatora lokalnego szpitala, jedna z okolicznych miejscowości jest siedliskiem koronawirusa.

Sprawca przesłał specjalnie spreparowaną wiadomość swojemu znajomemu, a ten podał ją dalej. Fake news spowodował tak wielkie zamieszanie, że uspokajać nastroje musiał burmistrz miasteczka. Za swój czyn 23-letni Węgier został skazany na rok więzieniu w zawieszeniu na dwa lata.

Co groziłoby takiemu dowcipnisiowi w Polsce?

O konsekwencje prawne podobnego przypadku w naszym kraju zapytaliśmy mec. Michała Opalę – starszego prawnika, adwokata w praktyce Prawa Karnego Gospodarczego kancelarii SK&S.


Ekspert powiedział, że w opisanym przypadku należałoby rozważyć zastosowanie art. 224a Kodeksu karnego, który przewiduje odpowiedzialność wobec osoby, która zawiadamia o nieistniejącym zagrożeniu, mając tego świadomość, przez co wywołuje określone działania instytucji użyteczności publicznej lub organu odpowiedzialnego za utrzymanie bezpieczeństwa.

– W takim przypadku sprawca będzie podlegał odpowiedzialności karnej za popełnienie przestępstwa i może zostać orzeczona wobec niego kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności – wyjaśnił specjalista.

Dodał, że sąd obligatoryjnie orzeka nawiązkę w wysokości co najmniej 10.000 złotych, a także świadczenie pieniężne również w wysokości co najmniej 10.000 zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Ekspert zauważył jednak pewną nieścisłość w sformułowaniu polskich przepisów. Polski przepis posługuje się pojęciem "zawiadamia", co może sugerować, że chodzi o zawiadomienie kierowane do wymienionych w art. 224a Kodeksu karnego organów.

– Przy zastosowaniu zawężającej interpretacji fake newsy zamieszczane w Internecie, a nie kierowane do właściwych organów czy służb, mogłyby pozostać poza zakresem regulacji, a tym samym w takich przypadkach nie byłoby możliwe pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności – rozwinął mec. Opala.

Gdy fałszywy alarm nie spełni oczekiwań dowcipnisia, bo służby na niego nie zareagują, to wobec takiego delikwenta można zastosować art. 66 Kodeksu wykroczeń. Zgodnie z przepisem czekać na niego może areszt, ograniczenie wolności lub grzywna do 1500 zł.

W takim przypadku sprawca może zostać ukarany karą aresztu od 5 do 30 dni, karą ograniczenia wolności oraz karą grzywny w wysokości do 1500 złotych.

Fałszywe informacje plagą czasu zarazy

W Polsce "fejki" dot. koronawiursa pojawiły się zanim oficjalnie odnotowano pierwszy przypadek zakażenia. Na początku lutego lokalne media w Wielkopolsce obiegła wieść, że w tamtejszym szpitalu znajduje się pierwszy polski pacjent z potwierdzonym przypadkiem koronawirusa.

Sprawa okazała się plotką, ale wywołała poruszenie w sieci. Jeszcze większy zamęt spowodowały doniesienia o zamknięciu Warszawy. W sieci krążyły informacje od "kuzyna pracujących w wojsku", "koleżanek dziennikarek" czy "matki pracującej w warszawskim ratuszu".

Wszystkie te, jakoby pewne, źródła donosiły o zamykaniu stolicy. Siostrzany NaTemat informował nawet, że w sprawie zabrał głos Michał Dworczyk, który stanowczo zdementował pogłoski.

– W przestrzeni publicznej pojawia się bardzo dużo fake newsów. Wczoraj przez cały dzień wszystkich emocjonalnie rozgrzewała informacja o tym, że Warszawa rzekomo ma zostać miastem odciętym. To bzdura – podkreślił na antenie radiowej Trójki Dworczyk.

Papier, a tym bardziej internet, wszystko przyjmie. Poza informacjami o alarmach i spekulacjach dotyczących kroków władz, sieć wypełniła się najróżniejszymi poradami na domowe metody radzenia sobie z pandemią, informacjami o pochodzeniu wirusa czy faktycznej liczby zakażonych.

NaTemat sporządziło nawet listę najbardziej absurdalnych fake newsów o koronawirusie. Wiele z nich dotyczyło wyolbrzymionej liczby ofiar pierwszych żniw choroby w Chinach.