"Wojna" o Warszawę. Podział Mazowsza, którego chcą politycy, byłby głupotą
Coraz głośniej mówi się ostatnio o podziale Mazowsza na wielką Warszawę i resztę województwa. Padają argumenty za i przeciw, choć więcej jest tych przeciw, mówiących, że ekonomicznie jest to nieuzasadnione i niepotrzebne. Czy rzeczywiście tak jest?
Wyłączenie metropolii
Urząd marszałkowski przygotował szacunki dotyczące wyłączenia metropolii warszawskiej z Mazowsza. Okazało się, że to stolica generuje wysokie dochody regionu (79 proc. wpływów z CIT zasilających budżet Mazowsza). To tu znajduje się też ponad 53 proc. firm, zarówno krajowych, jak i zagranicznych, a 22 proc. zlokalizowanych jest w powiatach sąsiadujących z Warszawą.Metropolia warszawska wytwarza dochody, dzięki którym możliwe jest utrzymanie instytucji kultury, szpitali, dróg czy połączeń kolejowych. Po jej ewentualnym wyłączeniu administracyjnym nowe województwo mazowieckie będzie miało wciąż dużą powierzchnię (86 proc. dotychczasowej), ale też i diametralnie ograniczone dochody.
Najważniejszy dochód województwa, czyli podatek CIT, wyniesie zaledwie 13 proc. obecnych wpływów z tego tytułu. Obecnie prawie 87 proc. dochodów Mazowsza z CIT generuje stolica (79 proc.) i podwarszawskie powiaty (8,7 proc.). Widzimy więc teraz skalę tematu i jego zakres.
Intratne stanowiska
Zdaniem samorządowców za tak drastycznym spadkiem dochodów nie idzie jednak analogiczna redukcja zadań i obowiązków. 58 wojewódzkich samorządowych jednostek organizacyjnych i spółek (szpitale, instytucje kultury, biblioteki, centra kształcenia, spółki kolejowe) ma bowiem swoją siedzibę w metropolii warszawskiej, a 59 w pozostałej części województwa.Wśród jednostek zlokalizowanych w Warszawie są oczywiście instytucje, które mają charakter ogólnowojewódzki (np. Koleje Mazowieckie czy Agencja Rozwoju Mazowsza).
To samo dotyczy instytucji i jednostek podległych wojewodzie. Dwa województwa to podwójna administracja: dwa urzędy wojewódzkie, dwa urzędy marszałkowskie, dwa sejmiki, podwójny zestaw podległych wojewodzie i marszałkowi służb, czyli intratne stanowiska do dyspozycji dla działaczy. Stałe koszty administracyjne wzrosną wtedy jednak o kilkaset milionów złotych.
Bez wsparcia unijnego
Pierwszym pretekstem podziału administracyjnego miała być troska o zachowanie po 2020 r. środków unijnych. Ale ten argument stracił już rację bytu, bo od stycznia 2018 r. obowiązuje nowy podział statystyczny.Na potrzeby unijnych wyliczeń województwo traktowane jest jako dwa tzw. NUTS-2: Warszawski stołeczny i Mazowiecki regionalny. Konsekwencją podziału administracyjnego może być wstrzymanie programowania środków unijnych.
Obecnie trwają zaawansowane prace nad perspektywą finansową UE 2021-2027. Mazowsze zabiega o kilka miliardów złotych. Podział administracyjny, może, w ocenie ekspertów, spowodować opóźnienia, ale również realną groźbę utraty środków z UE dla Mazowsza i metropolii warszawskiej.
Zabieg czysto polityczny
Zdaniem marszałka województwa, Adama Struzika podział województwa znacznie zaburzyłby pracę nad kolejnym regionalnym programem operacyjnym i jest zabiegiem czysto politycznym.- Bo po raz kolejny ujawnia się polityczny cel PiS-u i towarzysząca temu nadzieja na przejęcie władzy - podkreśla.
I dodaje, że podział Mazowsza na dwa województwa jest absurdalny, prawnie niedopuszczalny i destrukcyjny. - To cyniczna próba odebrania władzy w regionie, w którym PiS-owi nie udało się wygrać wyborów samorządowych - mówi marszałek.
Wylicza, że osłabione Mazowsze bez metropolii warszawskiej będzie zmuszone utrzymać m.in. 3/4 dróg oraz połowę szpitali i instytucji publicznych za 13 proc. dotychczasowych dochodów. Czyli mission impossible.
Metropolia lokomotywą regionu
Nie jest oczywiście tajemnicą, że Warszawa ciągnie całe województwo w górę, choć pomysłodawcy podziału przekonują, że stolica ma marginalny wpływ na rozwój pozostałych części Mazowsza. Jednak z analiz przeprowadzonych przez Instytut Rozwoju (pod kierownictwem prof. Jacka Szlachty) wynika, że to błędna teza.Metropolia warszawska, tj. nowy NUTS-2 warszawski stołeczny, jest kluczowym biegunem rozwoju Mazowsza i Polski. Beneficjentem tego rozwoju jest zaś w dużym stopniu cały region zewnętrzny.
Z raportu wynika, że dane dla lat 2004-2015 pokazują, że realny przyrost PKB na mieszkańca był na Mazowszu większy niż przeciętnie w kraju. Podregion mazowiecki regionalny poprawił zaś swoją pozycję względem średniej UE z około 40 proc. do około 60 proc. PKB na mieszkańca według parytetu siły nabywczej. Jaki jest w tym udział Warszawy, tłumaczyć chyba nie trzeba.
- Jesteśmy absolutnie oburzeni, że zaraz po wyborach prezydenckich tego typu pomysły są ujawniane. Już raz Jacek Sasin firmował inicjatywę podziału Mazowsza, wydzielenia Warszawy z województwa jako odrębnego tworu. Skończyło się to spektakularną klapą. Klapą, która szerokim echem rozniosła się po całej Polsce - mówi Krzysztof Strzałkowski, przewodniczący klubu radnych Koalicji Obywatelskiej w Sejmiku Województwa Mazowieckiego.
Jego zdaniem mieszkańcy Mazowsza wiedzą, że nie chodziłoby tutaj o poprawę ich bytu, ale o politykę, o dodatkowe urzędy, powielenie tych urzędów, o dodatkowe wydatki, oraz o odcięcie na wiele miesięcy mazowieckich samorządów od środków europejskich, których sposób wydatkowania musiałby się zmienić.
Opinie mieszkańców
Jak wynika z sondażu Kantar dla „Gazety Wyborczej” większość - 61 proc. ankietowanych - uważa, że podział województwa mazowieckiego to zły pomysł. Za podziałem było 22 proc. badanych, a 17 proc. nie ma w tej kwestii zdania.
Co ciekawe, mieszane uczucia co do tego pomysłu miały też osoby popierające partię rządzącą. 35 proc. jej potencjalnych wyborców ankietowanych przez Kantar opowiedziało się przeciw podziałowi, a 27 proc. udzieliło odpowiedzi „nie wiem, trudno powiedzieć”.
Jak zatem widać sprawa podziału Mazowsza jest kontrowersyjna i dzieli. W tym przypadku jednak zarówno argumenty ekonomiczne oraz same opinie mieszkańców pokazują, że podział ten nie ma ekonomicznego uzasadnienia ani większego sensu.