Szukasz pracy? Na te stanowiska zostało jeszcze sporo miejsc

Kamil Nowicki
Wiele przewoźników komunikacji miejskiej szuka motorniczych i kierowców autobusu. Trzeba pamiętać, że to bardzo odpowiedzialna praca.
Zarobki motorniczego i kierowcy autobusu. Fot. Lukasz Wadolowski / Agencja Gazeta

Praca nie dla każdego

Tworzenie nowej siatki połączeń, przechodzenie części pracowników na emeryturę powoduje, że kierowcy autobusów i motorniczy są ciągle poszukiwani. Codziennie muszą przewozić miliony pasażerów w polskich miastach.

Dla przykładu w Poznaniu jest jest obecnie 90 wakatów na kierowcę autobusu i 20 na motorniczego. Nie jest to praca łatwa. Nierzadko kierowcy czy motorniczy muszą zaczynać swój dzień pracy po godz. 3 rano, ponieważ pierwsze dzienne autobusy czy tramwaje wyruszają w trasy ok. godz. 4.00 lub pracę w godzinach wieczornych w przypadku linii nocnych – informuje Business Insider.


Osoby na tym stanowisku muszą przede wszystkim posiadać spostrzegawczość i szybką reakcję na bodźce, ponieważ sytuacje mogą być nieprzewidywalne, tak jak zmieniający się pasażerowie. Jeśli chcemy zostać kierowcą autobusu musimy mieć prawo jazdy kat. D. Niektórzy przewoźnicy oferują bezpłatny kurs na autobusy, jeśli mamy kat. B. oraz skończone 24 lata.

Motorniczy zwykle muszą mieć ukończone 21 lat, posiadać prawo jazdy kategorii B i średnie wykształcenie. Z reguły kursy na motorniczego są bezpłatne - oferują je przewoźnicy, którzy poszukują pracowników.

Zarobki są uzależnione od danego przewoźnika i tak np. w krakowskim MPK średnie wynagrodzenie motorniczego i kierowcy wynosi aktualnie od 4,6 tys. zł do 5,6 tys. zł brutto, w Poznaniu kierowcy dostają średnio lekko powyżej 5 tys. zł, a we Wrocławiu na start motorniczy i kierowcy dostają 3,7 tys. zł brutto, po pięciu latach mogą liczyć na 4,6 tys. zł brutto – czytamy w BI.

Przebranżowienie szansą

Jak czas temu pisaliśmy w INNPoland.pl o przebranżowieniu się do czego zmusił wielu koronawirus.

W czasie pandemii kilka sektorów rynku ucierpiało szczególnie. Pracownicy m.in. branży turystycznej czy gastronomicznej niemal z dnia na dzień musieli szukać innego zajęcia.
Inglot dodaje, że z „Barometru Polskiego Rynku Pracy 2020” wynika, że na początku roku aż 85 proc. pracowników nie zakładało przekwalifikowania się w przyszłości.

Teraz jednak skłonność do przebranżowienia się wśród pracowników jest większa, co widać m.in. po wzroście zainteresowania wirtualnymi kursami pomagającymi w nauce nowych zawodów.

Również dane z wyszukiwarki Google wskazują, że od wybuchu pandemii, największą popularnością cieszą się kursy przyuczające do zawodu księgowego (2900 wyszukiwań), spawacza (2900), operatora wózka widłowego (2400), trenera personalnego (1600) czy ratownika medycznego (1300).