Chuligani znów zniszczyli miasto na Święto Niepodległości. Kto za to wszystko zapłaci?

Grzegorz Koper
Marsz Niepodległości budzi wiele emocji. Wandalizm i ekscesy, których dopuszcza się część uczestników, nieodmiennie rozgrzewają opinię publiczną. I, jak co roku, pada pytanie, kto zapłaci za straty wyrządzone przez chuliganów.
Miejsce tzw. "Bitwy pod Empikiem". Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Kontrowersje wokół tegorocznego Marszu Niepodległości powstały jeszcze przed 11 listopada. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, powołując się na opinię sanepidu, nie zgodził się na organizowanie wydarzenia. Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości decyzja ta była nie w smak, więc organizatorzy złożyli zażalenie do sądu.

W obu instancjach zażalenie zostało jednak odrzucone. Organizatorzy zmienili zatem formułę wydarzenia - tegoroczny Marsz stał się zmotoryzowany, a uczestnicy mieli przejechać trasę samochodami. Jednak już 11 listopada okazało się, że część chętnych do wzięcia udziału w wydarzeniu pojawiła się na trasie pieszo.

Podpalenie mieszkania

Większość uczestników Marszu zachowywała się spokojnie, jednak nie obyło się bez incydentów. Najgłośniejszym jest chyba podpalenie mieszkania przy al. 3 Maja. Prawdopodobnie jeden z uczestników chciał rzucić racą w balkon z zawieszoną flagą LGBT i banerem Strajku Kobiet. Jednak nie trafił, a płonąca raca wpadła do mieszkania znajdującego się dwa piętra niżej.


Czytaj też: Pożar w mieszkaniu na trasie marszu. Ktoś rzucił racę, bo zobaczył baner Strajku Kobiet i flagę LGBT

Lokal należy do Stefana Okołowicza, znawcy sztuki Witkacego. Według "Super Expressu" w ogniu ucierpiały okna i podłoga. Na szczęście na miejscu szybko pojawiły się zastępy straży pożarnej, które opanowały sytuację.

Stowarzyszenie poinformowało na Facebooku, że odcina się od tego typu działań, a całość może być prowokacją Antify.

Uszkodzenia tkanki miejskiej

To jednak nie jedyne szkody. Rzeczniczka stołecznego ratusza, Karolina Gałecka poinformowała nas, że chuligani wyrwali kilkadziesiąt słupków blokujących oraz kostkę brukową. Co więcej, przy użyciu materiałów pirotechnicznych podpalili stację rowerów Veturilo i drzwi do jednego z miejskich urzędów.

– Dokładną skalę zniszczeń poznamy za kilka dni. Służby drogowe m.st. Warszawy wciąż przeprowadzają inwentaryzację miejskiej infrastruktury. Na ten moment szacunkowe straty wynoszą kilkadziesiąt tysięcy złotych – wyjaśniła.

Dodała też, że prowadzone są analizy prawne, które pozwolą ustalić, czy miasto będzie mogło odzyskać środki, które zostaną poniesione na rzecz usunięcia skutków zniszczeń.

Czy Marsz Niepodległości zapłaci za szkody?

Zapytaliśmy organizatorów Marszu Niepodległości, czy poczuwają się do odpowiedzialności za szkody wynikłe z wczorajszego wydarzenia. Rzecznik prasowy, Damian Kita poinformował nas, że 11 listopada, za sprawą władz Warszawy, nie odbywało się żadne zgromadzenie.

Wyjaśnił, że odpowiedzialnych należy szukać w ratuszu, który zarządza miastem. Nadmienił również, że policja złamała ustalenia i kazała kierowcom parkować samochody i iść pieszo.

Kto poniesie odpowiedzialność za szkody?

Kto w takim razie zapłaci za poniesione przez miasto i pana Okołowicza szkody? Z prośbą o ocenę sytuacji prawnej zwróciliśmy się do ekspertów.

Dominik Bala, radca prawny z Kancelarii Prawnej Capital Legal wyjaśnił nam, że zgromadzenia jak np. te organizowane na 11 listopada, nie są imprezami masowymi i zastosowanie znajdzie do nich wyłącznie ustawa z dnia 24 lipca 2015 roku – prawo o zgromadzeniach.

Specjalista zwrócił uwagę na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 18 września 2014 r (K 44/12), w którym jasno wskazano, że przewodniczący zgromadzenia nie może zostać w świetle prawa uznany za podmiot odpowiedzialny za szkody spowodowane przez osoby uczestniczące w zgromadzeniu.

– W obecnej ustawie prawo o zgromadzeniach brak jest przepisu, który mógłby stanowić podstawę odpowiedzialności odszkodowawczej organizatora, czy to samodzielnej, czy to solidarnej ze sprawcą – dodał.

Ekspert zwrócił uwagę, że poszkodowani mogą dochodzić naprawienia szkód na drodze cywilnej lub karnej. Pierwsza z możliwości to pozew do sądu cywilnego i dochodzenie roszczeń odszkodowawczych na zasadach ogólnych określonych w kodeksie cywilnym.

Czytaj też: "Bitwa o Empik" na Marszu Niepodległości. Sklep wydał rozbrajające oświadczenie

Z kolei drugą jest złożenie do organów ściągania zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i uzyskanie statusu pokrzywdzonego. Dzięki temu można w toku procesu karnego złożyć wniosek o naprawienie szkody wyrządzonej przestępstwem.

Dominik Bala nadmienił, że największym praktycznym problemem przed którym stanie sąd, może się okazać identyfikacja osób biorących udział w wydarzeniu. Przy rozpatrywaniu sprawy trzeba będzie ustalić, że sprawcami są konkretne osoby fizyczne.

– Z jednej strony wobec rozszerzającej się sieci monitoringu miejskiego i prywatnego identyfikacja sprawcy szkody powinna być możliwa. Z drugiej jednak strony, aktualnie identyfikację osób odpowiedzialnych za szkody znacząco utrudnia obowiązek zasłaniania ust i nosa w przestrzeni publicznej – wyjaśnił nam radca prawny.