Górale po pierwszych rozmowach z rządem. "Wyglądało to jak morderstwo w białych rękawiczkach"

Krzysztof Sobiepan
Po sobotniej konferencji premiera Mateusza Morawieckiego i wypowiedzi wicepremiera Jarosława Gowina o "oczywistym" zamknięciu wyciągów narciarskich, górale zamarli ze strachu. Wydawało się, że rząd rozprawi się z kolejną branżą na ostatnią chwilę, a straty będzie można liczyć w milionach złotych.
Narciarze mają się jednak z czego cieszyć? Fot. Unsplash.com
Jak opisywał serwis naTemat.pl, Jarosław Gowin pojawił się w sobotę w Polsat News. Minister rozwoju pytany był o nowe rządowe obostrzenia wobec handlu i turystyki w okresie okołoświątecznym. Polityk nie ukrywał, że skoro "branża turystyczna i hotelarska jest zamknięta, to wydaje się rzeczą samo przez się oczywistą, że będzie to dotyczyć również wyciągów narciarskich". Wywołało to falę domysłów przedsiębiorców i wystraszyło górali.

W poniedziałek po południu Gowin informował już zaś, że alarm odwołany. "W dobrych, rzeczowych rozmowach z branżą narciarską wypracowaliśmy protokół sanitarny, który jeszcze dziś skonsultujemy z Głównym Inspektoratem Sanitarnym. Wygląda na to, że wkrótce będziemy mogli ogłosić dobre wieści dla narciarzy" – przekazał minister na Twitterze.


Jak więc będzie? O widmo całkowitego zamknięcia ośrodków narciarskich na zimę i dzisiejsze rozmowy z rządem zapytaliśmy przedstawicieli branży.

Zamknięcie ośrodków to śmierć dla wielu z nich

– Proszę pamiętać, że oficjalnej informacji jeszcze nie mamy. Staramy się reagować i wychodzić naprzeciw, ale na razie opieramy się na słowach wicepremiera Gowina z wywiadu telewizyjnego. Może to śmiałe stanowisko, ale ta wypowiedź wydaje mi się nie do końca przemyślana – komentuje dla nas jeszcze przed konferencją Gowina Mateusz Lisowski, dyrektor ośrodka narciarskiego Czarna Góra Resort.

To, że ministrowi coś się "wydaje" jest zdaniem naszego rozmówcy daleko od obowiązującego prawa. – Myślę, że taka decyzja wymaga nieco dłuższego zastanowienia. Jesteśmy zupełnie innego zdania niż pan Gowin, który wydaje się niezbyt zaznajomiony z naszą branżą – stwierdza właściciel.

– Z władzą chcemy rozmawiać o wydłużeniu okresu ferii zimowych i ewentualnym wprowadzeniu sensownych ograniczeń działania ośrodków narciarskich, które pozwolą rozegrać nadchodzący sezon w bezpiecznych lecz w miarę normalnych warunkach. Nie chcemy działać kosztem zdrowia naszych gości, ale zapewnić im po prostu możliwość odetchnięcia i odpoczynku w tych trudnych czasach – zaznacza Lisowski.

W przypadku całkowitego zamknięcia branży narciarskiej przyszłość nie jest zaś pewna. Na decyzje ws. ośrodków narciarskich jest już bardzo późno. Niezwykle kosztowne przygotowania do sezonu już bowiem ruszyły.

– Mówimy tu o setkach tysięcy złotych i działaniach które zaczynamy na dwa, trzy miesiące przed samym sezonem. Wszyscy liczymy na to, że to nie jest oficjalna informacja i branża jednak ruszy. U nas zaczęliśmy już naśnieżanie – ocenia nasz rozmówca.

Szacunki w przypadku zamknięcia też nie wyglądają zbyt optymistycznie. – Problem zamknięcia ośrodków narciarskich może się odbić na nawet milionie Polaków pracujących w branży. Nie porównywałbym tu też nas np. z branżą fitness, która działa przecież cały rok. My zarabiamy na siebie tylko w zimie, przez trzy miesiące musimy zadbać przez o swój byt na cały kolejny rok – przypomina dyrektor ośrodka.

– W sobotę wyglądało to jak morderstwo branży w białych rękawiczkach. Bez wprowadzania stanu wyjątkowego, bez lockdownu i z redukcją turnusów zimowych do jednego okresu. Rzeczywiście można się sfrustrować, jeśli jest się w naszej branży. Dla wielu przedsiębiorców zamknięcie stoków oznacza ostateczną zagładę. Jeśli czarny scenariusz się ziści, to wiele osób, rodzinnych firm, może się z tego nie podnieść – ocenia Lisowski.

– Gdyby sezon zimowy w ogóle się nie odbył, mówimy o stratach przekraczających kilkanaście milionów złotych. To rzecz dla nas nie do przyjęcia, a nawet wyobrażenia. Na razie nie chcemy nawet dopuszczać do tego scenariusza w myślach – szacuje przedsiębiorca.

Czytaj także: Myśleliście, że w tym roku nici z wypadu na narty? Zobaczcie, jak szykują się górale

Ferie zimowe w jednym okresie

Co zarządca Czarna Góra Resort sądzi o niedawnej decyzji dot. ferii?

– Nie wyobrażam sobie i nie rozumiem pomysłu dot. zebrania wszystkich turnusów ferii zimowej w jednym okresie. Ma on uzasadnienie tylko wtedy, kiedy solidarnie zostajemy w domach i na narty nie wyjedzie nikt – ocenia właściciel.

– Jeśli branża narciarska będą otwarta i w dwa tygodnie sezonu przyjedzie do nas młodzież z całej Polski, często z rodzicami i opiekunami, to nie jestem w stanie tego pojąć. Ośrodki będą pękać w szwach przez dwa tygodnie, a w pozostałych okresach sezonu opustoszeją. Czyli zrobimy odwrotnie wszystko, co powinno się robić przy zapobieganiu epidemii. To zaprzeczenia strategii sanitarnej, którą Polska prowadziła do teraz – zaznacza.

Zdroworozsądkowo wydaje się, że dotychczasowy podział ferii na dłuższy okres pozwoli na rozładowanie tłumów i zmniejszenie szans na zakażenie się Covid-19 na nartach. Ograniczy to zgromadzenia publiczne, rozluźni tłok w kolejkach. Wszystko to podnosi bezpieczeństwo tego typu wyjazdu – wymienia nasz rozmówca.

Ośrodki narciarskie jednak otwarte?

Tuż po zakończeniu spotkania z rządem udało się nam zdobyć komentarz od Sylwii Groszek, rzeczniczki stowarzyszenia Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne. PSNiT można nazwać głosem branży - należy do niego ponad 90 proc. polskich ośrodków narciarskich.

– Mam nadzieje, że uratowaliśmy tą konferencją sezon zimowy dla narciarzy. Po sobotnim udostępnieniu projektów rozporządzeń dla branży byliśmy zaskoczeni, dlatego z otwartymi ramionami przyjęliśmy zgłaszaną przez rząd chęć konstruktywnej rozmowy z branżą. Najważniejsze, że wygląda na to, iż zimę dla narciarzy udało się uratować – mówi nam rzeczniczka.

Na konferencji obecny był wicepremier Jarosław Gowin, wiceminister rozwoju, pracy i gospodarki Andrzej Guta-Mostowy, dyrektor departamentu turystyki Dominik Borek i prezes Polskiej Organizacji Turystycznej Rafał Szlachta. Szczegółowe wytyczne mają paść we wtorek.

Jak ekspertka ocenia słowa Jarosława Gowina z weekendu? Wydaje się nie mieć wicepremierowi za złe jego wypowiedzi.

– Myślę, że w sobotnim wywiadzie zaszło po prostu nieporozumienie, nie zamierzamy się tu doszukiwać złej woli, ale nie będziemy wypowiadać się za ministerstwo. Na konferencji właśnie z ministrem uzgadnialiśmy wszystkie szczegóły, jak bezpiecznie przejść przez sezon narciarski – wskazuje ekspertka.

– Wygląda na to że branża będzie uratowana i będziemy mogli przejść w miarę normalną zimę, biorąc pod uwagę epidemię Covid-19 – podsumowuje Groszek.

Czytaj także: Wyciągi narciarskie będą zamknięte, a ferie są w jednym terminie. Górale są przeciwni pomysłom rządu