Te liczby naprawdę szokują. Tylko w Szczyrku przedsiębiorcy tracą 130 tys. zł na godzinę

Katarzyna Florencka
Górale nie poddają się i cały czas walczą o ponowne otwarcie turystyki. Alarmują, że w turystycznych miejscowościach nie może teraz pracować 80-90 proc. mieszkańców; w samym tylko Szczyrku straty wynoszą aż 130 tys. zł na godzinę.
Górale domagają się spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim. Fot. Tomasz Fritz / Agencja Gazeta
– Jesteśmy zbulwersowani tymi restrykcjami i zdziwieni, że decyzje zapadają bez konsultacji z naszą branżą. Rodem z science-fiction jest pomysł kumulacji terminu ferii, bo fikcją jest to, że Polacy zostaną w domach. Czesi i Słowacy już zacierają ręce, bo wiedzą, że ci turyści przyjadą do nich – stwierdził w piątek Mirosław Bator, prezes Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej, cytowany przez serwis waszaturystyka.pl.

Czytaj także: "Rozkładam ręce, nie dodrukuję pieniędzy jak w Warszawie!". Burmistrz Szczyrku o dramacie górali

Licznik strat turystyki

Nie ma się co dziwić narastającej desperacji górali. Podczas piątkowej konferencji Porozumienia Gmin Górskich alarmowali, że w tym momencie pracować nie może nawet 80-90 proc. mieszkańców gmin turystycznych. Aby pokazać, do czego prowadzi niemal całkowite zamknięcie branży, samorządowcy uruchomili liczniki strat gmin turystycznych.


A straty są gigantyczne. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", w niewielkim Świeradowie-Zdroju co godzinę przedsiębiorcy tracą 61 tys. zł. Z kolei w Szczyrku jest to już 130 tys. zł.

Samorządowcy chcą jak najszybciej spotkać się z premierem Mateuszem Morawieckim, aby przedstawić mu swoją propozycję reżimu, w którym można by ponownie otworzyć branżę. Z pomocą immunologa dr. Pawła Grzesiowskiego przygotowali wytyczne, w których proponują m.in. powołanie w obiektach koordynatorów pilnujących przestrzegania reżimu sanitarnego.

Zamknięcie turystyki

Hotele, pensjonaty i inne miejsca noclegowe pozostają zamknięte od 7 listopada – według zapowiedzi, taki stan rzeczy ma potrwać co najmniej do 17 stycznia. Polacy nadal jednak wyjeżdżają na wypady np. w góry, po prostu deklarując, że przyjechali "służbowo". Nawet gdy robią to z całą rodziną.

Nie podoba się to wicepremierowi Jarosławowi Gowinowi. Zapowiedział on, że do obiektów hotelarskich zawitają kontrole, które będą sprawdzać stosowanie się do nakreślonych przez rząd zasad.

– Inaczej (hotelarze) muszą się liczyć nie tylko z mandatami, z karami finansowymi, ale także zawieszeniem pomocy, która opiewa łącznie na kwotę ok. 40 mld zł – straszył Gowin.