– Odra potrzebuje pewnego gestu, symbolu po tym wszystkim, co jej zrobiliśmy i robimy. Chodzi o kwestię zatrucia, wpuszczenia ścieków – mówi nam Michał Zygmunt, muzyk i profesjonalny twórca nagrań przyrody. Jego materiały promujące region pojawiły się w kampanii dotyczącej powstania 24. Parku Narodowego w Dolinie Dolnej Odry.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Bohater filmów dokumentalnych, muzyk, innowator – Michał Zygmunt od lat zajmuje się słuchaniem bijącego serca Odry i dzieli się z ludźmi dźwiękami natury. Chociażby przez współautorstwo inicjatywy Dźwiękowy Szlak Odry złożony z soczewek akustycznych ("dźwiękoławek") służących słuchaniu.
Rozmawiamy z nim o Parku Narodowym Doliny Dolnej Odryi tym, co go wyróżni. Michał jest metaforycznym "głosem" tego regionu, jego nagrania wykorzystane zostały w oficjalnych spotach rządowych promujących nowy park.
Sebastian Luc-Lepianka: Co czyni Park Narodowy Doliny Dolnej Odry wyjątkowym?
Michał Zygmunt: Czuję, że zmysł słuchu byłby charakterystyką tego parku. Ekosystem rzeczny jest idealny do odkrywania jego walorów przez słuchanie. Żeby rzeczywiście wypłynąć w kanały, słyszeć, dać się ponieść. Być na miejscu.
Park Narodowy to ścisła ochrona obszaru, ale również ochrona dziedzictwa kulturowego. To miejsce odwiedzane przez człowieka. Odra potrzebuje pewnego gestu, symbolu po tym wszystkim, co jej zrobiliśmy i robimy. Chodzi o kwestię zatrucia, wpuszczenia ścieków.
Gdybym mógł zdecydować, jak ma wyglądać ochrona tego terenu, byłbym zwolennikiem utworzenia rezerwatu. Nad Odrą jest wiele miejsc, które zasługują na to miano. Natomiast Międzyodrze jest faktycznie idealne do utworzenia Parku Narodowego, pierwszego nad Odrą i jej poświęconemu.
Czas, żebyśmy zaczęli w końcu poważnie chronić tę rzekę.
Czytaj także:
Dlaczego dopiero teraz, po ponad dwudziestu latach?
To może być właśnie moment przełomowy, symboliczny. Nasza obecna inicjatywa społeczna to tak naprawdę kontynuacja pracy wielu innych ludzi, również naukowców. W końcu pojawiła się na to furtka. Przez ostatnie dwie dekady nie było władzy przychylnej takiej idei, ani sprawnych jej inicjatorów.
Teraz wystarczyło powiedzieć: "sprawdzam". I okazało się, że od strony społecznej wiele gmin i ich mieszkańców chce tego parku. Gdy zmieniła się władza, usłyszała ten komunikat i nagle okazało się, że pojawiła się po raz pierwszy jakaś realna możliwość.
Mieliśmy już mocno zaawansowane próby w latach 90. Było bardzo, bardzo blisko. Niestety wtedy z niewiadomych właściwie przyczyn powstał tylko ten park po niemieckiej stronie. Polska wycofała się z budowy swojego.
Jak ma się park po stronie niemieckiej?
Bardzo dobrze. Nie do końca da się je porównywać, bo jednak niemieckie parki funkcjonują na trochę innych zasadach. Spełnia on podstawową funkcję: chroni przyrodę. I tego wymagajmy od naszego.
Jest plan połączenia obu parków.
Zyskamy w ten sposób olbrzymi obszar otoczony ochroną. To będzie wielka powierzchnia, nad którą pochyli się zespół naukowców i pracowników. Coś naprawdę fantastycznego.
Park narodowy jest pewnego rodzaju perłą narodową, którą chcemy się w ten sposób chwalić. Chcemy mówić, że ją chronimy. I tak naprawdę to nie jest też pierwszy park, o którym – my ludzie nad Odry – myślimy. Bo wyobrażam sobie jeszcze kilka innych miejsc, gdzie parki narodowe mogłyby powstawać.
Na przykład?
Myślę na przykład o krainie Łęgów Odrzańskich – między Malczycami a Głogowem, lasami łęgowymi. To jest świetny obszar do tego, żeby utworzyć tam co najmniej rezerwat, jeśli nie park narodowy. To ostatnie lasy łęgowe ze swoją taką jeszcze czynną funkcją ekosystemową, którą można oglądać. A która przede wszystkim tam powinna być zabezpieczona, bo jest po prostu dewastowana systemowo.
Poza tym, w województwie lubuskim – cały odcinek związany pomiędzy ujściem Bobru a ujściem Warty. Ważne, żeby wyznaczyć tam wiele miejsc do czynnej ochrony rezerwatowej. Jest też kilka punktów poniżej ujścia Warty, które wciąż czekają na to, żeby objąć je ochroną.
Wspominałeś, że na Międzyodrzu wolałbyś rezerwat.
Tak. I żeby w Łęgach był, aby ludzie tam nie wchodzili. Tylko akurat właśnie na Międzyodrzu charakter terenu jest idealny dla parku, bo tak naprawdę większość zwiedzania będzie można robić tylko z wody.
Jakie są plany?
Jeśli zrobimy to mądrze, jeśli to będą drewniane łodzie napędzane np. pychem (tradycyjne łodzie rzeczne – red.) albo elektrycznymi silniczkami, to będzie park, który przyciągnie zupełnie inny rodzaj turysty. Nie będzie tam masowości. Nawet nie bardzo jak jest tam wprowadzać tłumy.
Czyli ich się nie boicie.
Na początku pewnie centra mogą być oblegane. Ale myślę, że ten park narodowy wyłączy wiele terenów Miedzyodrza. Czyli coś oddamy "na pożarcie", ale coś też całkowicie zamkniemy. Rezerwat również by nie gwarantował, że miejsce stałoby się wolne od ludzi. Przykład Kostrzyneckich Rozlewisk nad Odrą pokazuje, że rezerwat ma swoje luki. Mimo oficjalnej ochrony, nie ma strażników, nikt nie przyjeżdża i nie sprawdza. Wobec czego dochodzi tam do strasznych rzeczy. To śliski temat.
Nadal wolałbyś rezerwat w Międzyodrzu?
Chciałbym rezerwat, ale taki naprawdę pilnowany. Trochę tak jest, że oni powołują rezerwaty, a potem nie zapewniają dostatecznej ochrony. Park daje mi nadzieję, że to wszystko zostanie postawione i zaplanowane mądrze.
I że wezmą pod uwagę również warunki kulturowe. Tu są takie atrakcje, że jak dobrze poukładać trasy i ustalić limit ludzi, to park narodowy może sobie pozwolić na turystów i łodzie, które oni sami mogą obsługiwać.
Musimy ochronę przyrody balansować. Na to właśnie liczę. Ważne też, byśmy wzięli pod uwagę wszystko, aby tego miejsca nie zadeptać.
Czy napływ ludzi wpłynie na twoją pracę?
Nie sądzę, że pojawi się tam ich aż tylu. Ja nagrywam w dzikich miejscach Międzyodrza, do których i tak prawdopodobnie nikt najzwyczajniej w świecie nie dotrze. Raczej szukam miejsc, gdzie nikogo nie ma.
Żeby coś zobaczyć, żeby coś usłyszeć i poczuć na kanałach Międzyodrza, to trzeba zachować ciszę. Zwiedzanie go w takiej potocznej, szybkiej formie będzie nieskuteczne.
Planujesz współpracować w tworzeniu ławek dźwiękowych albo innych atrakcji na szlakach turystycznych?
To jest coś, co rzeczywiście mogę wnieść skutecznie do tego projektu. Dźwiękoławki od dawna stawiamy nad Odrą. Myślę też o edukacji. Chciałbym pokazać, że bardzo dużą część walorów, które proponuje Międzyodrze, można poznawać słuchowo, za pomocą dźwięku.
Bardzo często wiele gatunków ptaków prędzej usłyszymy, niż zobaczymy. Dźwiękowe szlaki, na których stoją urządzenia do słuchania, to dobry sposób na poznanie walorów przyrodniczych wielkiej rzeki. To nie są już czasy, aby pokazywać przyrodę tradycyjną edukacją w postaci tabel.
Pamiętam, jak człowiek uczył o przyrodzie właśnie w ten sposób. Własne doświadczenia są bez porównania.
Owszem. Niczego się nie uczyliśmy.
Jakie dźwięki poleciłbyś przyszłym odwiedzającym nowy park narodowy?
Oczywiście dźwięki ptactwa. Miedzyodrze jest przykładem spotkania świata ludzkiego
i zwierzęcego. Myślę na pewno o głosach łabędzi krzykliwych i żurawi. Mamy wielkie zlotowiska kaczek i gęsi, jest zimorodek, są rybitwy. Zima to równie dobry czas na przyrodnicze obserwacje dźwiękowe. Im bardziej będą zamarzały mniejsze akweny wodne, tym więcej ptaków na Odrze.
Brzmi super!
I to jest tak naprawdę fenomenem Odry, zwłaszcza Dolnej Odry, czyli wielkie skupiska
i migracje ptaków, których nie można doświadczyć w takim stopniu na przykład na Wiśle czy w wielu innych miejscach. A właśnie na Odrze te ptaki rzeczywiście brzmią wspaniale.
Nagrałeś dźwięki rzeki do spotu promocyjnego. Jak będzie wyglądać twoja dalsza współpraca z rządem i lokalnymi samorządami?
Cały czas próbuję to robić. Podobnie, jak przy tej kampanii, która wyszła z NFOŚ i Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Trzeba zachęcać ludzi.
Odra to cała społeczność, nie tylko Międzyodrze, nie tylko Gryfino, Kołbaskowa, Widuchowa czy Szczecin. To również Wrocław, Głogów, Słubice, Kostrzyn i wiele innych miejsc, które potrzebują przełomu. Symboli tego, że troszczymy się o wspólną rzekę. To naprawdę niewielki obszar, ale trzeba popatrzeć na to, co wydarzyło się nad Odrą, czyli na ostatnią katastrofę. Jeszcze w czerwcu tego roku płynęły śnięte ryby.
To nadal jest problemem?
Ludzie to widzą. Widzą, nad jaką rzeką mieszkają. Potrzebują pozytywnych działań, zrobienia w końcu czegoś dobrego dla tej rzeki. Wiem, że sam park nie uchroni przed zrzucaniem solanki. Ale może my bardziej się zjednoczymy jako mieszkańcy. I będziemy wymuszać na podmiotach zatruwających Odrę, by mieli do niej większy szacunek. Bo przecież wciąż zatruwają rzekę, która jest nasza wspólna.