Wybierając się na urlop, postanowiłem odżywiać się głównie wojskowymi racjami żywnościowymi. I jest to jak najbardziej wykonalne, a nie kosztuje tak dużo. Czy to life hack na wakacyjne wyjazdy? To zależy, ale za sucharami już tęsknię!
Reklama.
Zaczęło się od ciekawostki – kolega dostał polską wojskową rację żywnościową i wpadliśmy na pomysł, aby ją sobie zjeść podczas wspólnego wyjazdu.
Postanowiłem pójść za ciosem i sprawdzić, czy uda mi się żywić takimi daniami przez trzy dni aktywnego wypoczynku, bez zaglądania do lokali gastronomicznych.
W ten sposób chciałem zobaczyć m.in. czy nadają się na wyjazdy turystyczne i w jakich warunkach najlepiej spisują. Obkupiliśmy się więc i do boju!
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Zabraliśmy racje żywnościowe na wakacje
W naszych zapasach mieliśmy dwie polskie duże dobowe paczki oraz cztery polskie racje indywidualne. Dla urozmaicenia i porównanie wyposażyłem się również w jedną sztukę amerykańskiej indywidualnej racji.
Ich szczegółowy skład i ceny znajdziecie na końcu tekstu.
Jak widać na zdjęciu, zajmuje to trochę miejsca. I swoje waży. W czterech chłopa urządziliśmy sobie wyjazd urbexowy nad morze w okolice Helu, celem eksplorowania ruin, bunkrów i ciekawych wraków. To nie wyprawa w góry, ale i tak ciężar pakunków był odczuwalny.
Paka dobowa waży ok. 2,5 kg, a indywidualna ok. 0,5 kg, więc zapakowaliśmy ze sobą łącznie 7,5 kg jedzenia! Do tego zgrzewka butelek z wodą, która jest potrzebna do podgrzewania niektórych dań i do robienia napojów z koncentratów. Przydaje się jeszcze zabrać coś ostrego, do wygodniejszego rozpakowywania jedzenia.
Na jedzenie zatrzymywaliśmy się gdzieś na uboczu, korzystając z publicznie dostępnych stolików i ławek. Gdybyśmy jednak uparli się, to moglibyśmy zjeść podgrzaną konserwę nawet w zapiaszczonym bunkrze albo porzuconych budynkach, ale woleliśmy unikać ryzyka związanego ze stanem powietrza w takich miejscach.
Jak wypada indywidualna racja żywnościowa?
W środku znajdziemy normalne, sycące jedzenie z długim terminem przydatności. Mają je jeść nasi żołnierze na misjach z dala od dostępu do kuchni polowej. Żaden z nas nie był nigdy wojskowym i pierwszy raz w życiu stołowaliśmy się w taki sposób.
Na początku w ruch poszły racje indywidualne, w formie śniadania, które miało nam dać zastrzyk energii. I w tej roli zdały egzamin! Na nasz posiłek z czterech paczek składały się 2x gulasz węgierski lub 2x makaron po bolońsku, mielonki wieprzowe, suchary, batony zbożowe, miód, do tego kilka cukierków i koncentraty napoju herbacianego o smaku limonki lub owoców leśnych. Poszczególne racje różniły się jedynie daniem głównym i herbatką.
Ja miałem szczęście, że wybrałem makaron. Niestety w obu przypadkach gulasz dopadła pleśń, w jednym bardzo agresywnie i śmierdząco. Warto liczyć się z tym, że jeśli danie nie jest zapakowane w hermetyczną puszkę konserwy, taki wypadek może się zdarzyć. Samo przygotowanie posiłku jest proste – zalewamy wodą bezpłomieniowy podgrzewacz do wyznaczonej linii, wsadzamy opakowanie, zawijamy i czekamy ok. 15 minut, aż się zagotuje.
Do smaku nie miałem żadnych zastrzeżeń. Podobnie z mielonką, a jeżeli ktoś jadł dowolną mielonkę w życiu, to wie, jak smakuje ta wojskowa. Kawa w indywidualnej paczce występuje jedynie pod postacią cukierka, podobnie witaminy. Na dłuższych wyjazdach warto uzupełnić taką dietę normalnymi warzywami i owocami, mi same cuksy i herbatka instant nie wystarczyły do szczęścia. Dla niektórych odczuwalny może być brak nabiału.
Warto zauważyć, że sporo produktów z paczki albo ich odpowiedniki kupimy w zwykłym spożywczaku.
Za to suchary? Absolutny hit.Na początku trochę przerażały –twarde jak pancerz czołgu, ale chociaż masz gwarancję, że się nie pokruszą. Namoczone (albo odpowiednio ostrożnie gryzione) stawały się nagle bohaterem posiłku, szczególnie z miodem. Zaletą jest posmak kminku, dodający im charakteru.
A jak nam nie smakują, to paczką da się wbić np. śledzie do namiotu. I tylko trochę przesadzam.
Tutaj wspomnę również o naszej o smakowej ciekawostce, czyli amerykańskiej racji żywnościowej MRE Menu 12. Podstawowa zmiana – wszystko było słodkie, włącznie z gąbczastym chlebem. Wybiły się tylko wędzone migdały (pycha!). W mojej paczce nie było ani grama mięsa (są wersje mięsne), a dostałem owoce w syropie, więc gdybym jadł ją codziennie, mniej ryzykowałbym szkorbutem. W zestawie łącznie miałem pajdę chleba, masło orzechowe, kawę rozpuszczalną, makaron w sosie pomidorowym (wraz z podgrzewaczem), wspomniane owoce i orzechy oraz… sos Tabasco.
Jak wypada dobowa racja żywnościowa?
W paczce o wadze 2,5 kilogramów dostaliśmy trzy dania: chrupkie pieczywo z miodem, pasztet drobiowy i gulasz węgierski; karkówkę w sosie z warzywami, suchary i owoce liofilizowane; konserwę Lisiecka, pieczywo chrupkie i dżem. Do tego koncentrat napojów, w tym izotonik, czekoladę do chrupania i picia oraz nieśmiertelne sucharki.
Na liście znów był gulasz węgierski, ale tym razem wszystkie główne dania zostały zapakowane do puszek i nie było żadnych problemów. Smakowały, jak powinny i napełniały brzuchy na czas zwiększonej aktywności. Tutaj do ich podgrzewania wystarczyło wykorzystać dostarczone w zestawie zapałki, podpałki i rozkładany podgrzewacz. Dało radę zjeść na ciepło nawet przy wietrznej pogodzie. Woda nadal jest niezbędna do przygotowania napojów.
Zestawy dobowe lepiej wypadają pod kątem dodatków. Mieliśmy dość sztućców i kubków, w końcu mogliśmy wypić kawę rozpuszczalną. Więcej batoników i dżem (o konsystencji galarety) pomagały na potrzeby smakowo-witaminowe, ale nadal polecałbym na drogę brać owoce.
Dla kogo warto kupić racje żywnościowe?
Umówmy się: to nie jedzenie na wyjazdy dla fanów all inclusive. Za to dla osób wypoczywających aktywnie w miejscach, które są daleko od cywilizacji, mogą być jak znalazł. Sprawdzą się np. w długich trasach rowerowych albo spacerach po górach. Racje żywnościowe hermetycznie zapakowane wystarczą na długo, a do tego oferują posiłek może w smaku nie powalający, ale dostarczający kalorii. Musimy tylko mieć na uwadze ich wagę.
Indywidualna racja żywnościowa to wydatek rzędu 30-40 zł, a za tyle w wielu miejscach dostaniemy na pewno smaczniejsze śniadanie. Porównując jednak ten wyjazd do poprzednich, po wtrząchnięciu zawartości całej paki czułem się dużo bardziej syty, niż po zatrzymaniu się gdzieś przy drodze na stacji benzynowej albo po kupieniu sobie zapasów z dyskontu. Gdy porównałem koszty, przez trzy dni rzeczywiście wyszedłem na tym lepiej.
Byliśmy w sytuacji, gdzie nawet urbexując intensywnie mieliśmy blisko do cywilizacji, więc wyskoczenie na obiad do knajpy nie byłoby problemem. Porównując cenniki obiadów do paczki dobowej (cena 70-90 zł), wolałbym jednak stołować się tradycyjnie, szczególnie że znam już okolicę i wiem, gdzie zjem bez scen grozy na rachunku. A gdybym nie miał wyboru… następnym razem zabrałbym kilka dziennych paczek zamiast dobowej i ew. uzupełniłbym plecak czymś jeszcze, mniej zajmującym przestrzeń.
Racje żywnościowe były jeszcze niezastąpione pod jednym względem – gdyby dotknęła nas ekstremalna pogoda, nie musielibyśmy męczyć się z jazdą (albo z wręcz pieszą przeprawą) do najbliższego sklepu bądź restauracji. Szczęśliwie, nie musieliśmy tego sprawdzać na własnej skórze, ale warto rozważyć taką opcję, jeśli przewidujemy, że wybieramy się w bardziej odludne miejsce w kiepskim okresie pogodowym. Szczególnie po sezonie wakacyjnym, jak my.
Co dokładnie jest w racjach żywnościowych?
Wszystkie indywidualne racje to typ S-R w cenach około 30-40 zł, dostępne są nawet na popularnych portalach handlowych. Racje dobowe to były S-RG, w skład których wchodzą trzy posiłki i dodatkowe akcesoria, w tym zestaw do podgrzewania dań. Koszt jest już poważniejszy, bo 70-90 zł. Indywidualny amerykańskiMRE, "rodzynek" w eksperymencie, dostałem z kolei w cenie 65 zł, razem z dostawą.
Noże widoczne na zdjęciach, ma się rozumieć, nie są częścią zestawów.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl