Od nich mogliby się uczyć spece z CPK. Łódź sprzedaje nierentowne lotnisko

Krzysztof Sobiepan
Gospodarnością zaskoczyli nas samorządowcy z Łodzi. Władze miasta poinformowały, że wystawiają na sprzedaż tamtejsze lotnisko. Powód? "Łodzianie nie zasługują na to, żeby dokładać każdego roku do lotniska kilkadziesiąt milionów złotych" – wskazał wiceprezydent miasta.
Na Lublinku nigdy nie było przesadnie tłoczno, a w przyszłości ostać się tam może zaledwie jedno połączenie. Fot. Malgorzata Kujawka / Agencja Gazeta

Łódź sprzedaje lotnisko

Wiceprezydent miasta Adam Pustelnik ogłosił podczas niedawnej konferencji prasowej, że podjęto decyzję o sprzedaży lotniska na Lublinku. By umożliwić ten krok potrzebna jest jeszcze zgoda Rady Miasta – wskazuje "Dziennik Łódzki".

– Jest ogromne ryzyko porażki, ale łodzianie nie zasługują na to, żeby dokładać każdego roku do lotniska kilkadziesiąt milionów złotych. Będziemy poszukiwać inwestorów wszelkimi możliwymi zasobami – zaznaczył Pustelnik.

Choć projekt jest dopiero na wczesnym etapie, to miasto rozważa już pewnych kupców. Głównymi inwestorami mogą stać się firmy z Chin lub Indii.


Samorządowiec wskazał, że choć na świecie na razie jest niewiele przypadków finalizacji tego typu transakcji, to widzi on "światło w tunelu". Miasto nie chce się jednak całkowicie wyzbyć swoich 95,5 proc. udziałów w obiekcie, którego kapitał zakładowy wynosi 354,8 mln zł.

Strategia sprzedaży przewiduje oddanie pod opiekę inwestora pakietu mniejszościowego bądź większościowego. Łódź planuje jednak zachować pakiet "złotych akcji", które umożliwią blokowanie niepomyślnych dla miasta decyzji.

Lotnisko na Lublinku mocno odczuło pandemię koronawirusa. Według bieżących scenariuszy od kwietnia 2021 r. z lotniska będzie tylko jedno połączenie – do Londynu Stansted. Dotychczas Ryanair organizował też loty do Nottingham i Dublina. Firma nie odpowiedziała jednak na pytanie, czy zamierza je wznowić w lecie.

CPK jak bagno, rząd zatapia w nim miliony państwowych pieniędzy

Jak opisywaliśmy w INNPoland.pl, choć w tereny pod budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego nie wbito jeszcze łopaty, to projekt budzi wiele kontrowersji.

CPK to jedna z flagowych inwestycji rządu. Ma się na nią składać największe lotnisko w regionie wraz z biegnącymi przez całą Polskę liniami kolejowymi. W samym jego sercu, czyli w pobliżu portu, ma nawet powstać Airport City, w skład którego wejdą m.in. obiekty targowo-kongresowe, konferencyjne i biurowe.

To jednak odległe wizje bez specjalnego pokrycia w faktach. Wiceminister infrastruktury oraz pełnomocnik rządu ds. CPK Marcin Horała w październiku wskazał, że projekt powstawania Portu zaplanowany jest do 2027 roku. Łopaty pójdą w ruch w 2023 r., a 4 lata później ma odlecieć pierwszy samolot. Połączenia kolejowe mają zaś być budowane do odległego 2034 roku.

Nie przeszkadza to jednak w tym, by na CPK już teraz szły grube miliony. W porównaniu z 2019 r. liczba pracowników Portu podwoiła się w zeszłym roku do 194 osób.

Poseł i ekspert lotniczy Maciej Lasek wskazał, że CPK wydało na doradców biznesowych 4 mln zł, średnia pensja w spółce wynosi ok. 16 tys. zł, a na budowanie wizerunku czegoś, czego nie ma, wydaje się tam 2 mln zł rocznie.

Czytaj także: 3 fakty o wydatkach CPK. Pokazują, jak pompuje się pieniądze w budowę superlotniska