PFR poprawił tarczę. Ale jeśli myślicie, że to koniec problemów, to się zdziwicie

Grzegorz Koper
PFR poprawił tarczę i mniej wniosków o pomoc jest odrzucanych z powodu kodów PKD. Jednak przedsiębiorcy napotkali inny problem.
Przedsiębiorcy muszą pamiętać o umowie. Fot. 123rf / swavo

Potrzebna umowa

Chodzi o odrzucanie wniosków z powodu zalegania ze składkami. Sprawę opisał Business Insider. Okazało się, że objęcie ulgą składek od ZUS pozwala na ubieganie się o wsparcie, jednak najpierw należy zawrzeć umowę. A nie wszyscy dochowali tego obowiązku.

– Jeżeli PFR zapyta o płatnika składek, który zalega w opłacaniu składek i wystąpił do ZUS z wnioskiem o ulgę - odroczenie terminu płatności składek lub rozłożenie na raty - to będziemy mogli potwierdzić, że zadłużenie jest objęte ulgą dopiero po zawarciu umowy o jego spłacie - tj. po podpisaniu przez obie strony umowy – wyjaśnia BI rzecznik ZUS-u Paweł Żebrowski.


Wskazuje, że dopiero podpisana umowa warunkuje ustalenie nowego terminu płatności składek objętych ulgą. Wnioski przedsiębiorców, którzy nie pamiętali o konieczności zawarcia umowy, były z automatu są odrzucane.

Umowa zaś jest konieczna, ponieważ - jak wskazuje portal - terminy wpłaty składek wyprzedziły wejście w życie tarczy branżowej.

Tarcza finansowa 2.0

Opisywaliśmy ją w INNPoland już w grudniu. Chodzi o wsparcie dla polskich mikro, małych, średnich i dużych firm. Premier zapowiadał tarczę w wysokości ok. 35 mld zł. Środki miały wspomóc firmy, które popadły w tarapaty z powodu pandemii koronawirusa.

Żeby zrealizować ambitne założenia programu polski rząd musiał dostać zgodę od Komisji Europejskiej. Udało się to w drugiej połowie grudnia. Wtedy Tarcza dostała zielone światło od Brukseli.

Czytaj także: Rząd dostał zielone światło od KE. Zapowiada specjalną tarczę dla górali

Pomoc się niewątpliwie przyda, bo coraz więcej przedsiębiorstw traci grunt pod nogami. "Rzeczpospolita" opisywała, jak portale inwestycyjne zaroiły się od ogłoszeń firm wystawionych na sprzedaż. Oferty dotyczą zarówno małych biznesów jak i wielkich nieruchomości.

– Szanse na poprawę naszej sytuacji są niewielkie, kryzys może potrwać wiele miesięcy. Co robić? Wpompować w firmę wszystkie oszczędności, rozsprzedać majątek firmowy, by ratować chociaż część biznesu, czy może sprzedać wszystko, co budowaliśmy od 20 lat – mówił gazecie właściciel jednego z warszawskich barów.

Czytaj także: Rynek zalany jest firmami na sprzedaż. Przedsiębiorcy przed dramatycznym wyborem