Okazja czyni złodzieja. Tak klienci kradną na kasach samoobsługowych

Redakcja INNPoland
Myk! - i do torby z zakupami trafia produkt bez skanowania. Nikt nie patrzy, a braku jednego batonika czy tam gumy do żucia sklep i tak przecież nie odczuje – myśli klient, który zwietrzył okazję na samoobsługowej kasie. Takich złodziei jest wcale niemało, co pokazują najnowsze badania.
Kradzieże na kasach samoobsługowych to realny problem. Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta

Kradzież na kasach samoobsługowych

Według badań przeprowadzonych wśród sprzedawców ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i innych krajów europejskich, Profesor Adrian Beck and Matt Hopkins z University of Leicester doszli do wniosku, że kasy bezobsługowe poprzez brak interakcji z obsługą sklepu generują nowe możliwości oszustw, ponieważ klient w całej swojej “podróży” w sklepie jest sam.

Część klientów niestety ulega wtedy pokusie kradzieży produktu, czując się przy tym bezkarnie. Niestety potwierdzają to liczby - we wspomnianym raporcie przeanalizowano 1 milion odwiedzin sklepu. Wnioski dowodzą, że prawie 850 000 “zakupionych” produktów nie zostało zeskanowanych, co stanowi aż 4 proc. całkowitej wartości sprzedaży.


Wśród klientów znajdują się również tacy, którzy postępują niezgodnie z prawem, jednak nie są tego świadomi. Przykładowo, nabijają na kasę inny produkt niż w rzeczywistości chcieli kupić. Choć takie zachowanie jest nieuczciwe, firmy handlu detalicznego są świadomie że czasami klient może popełnić błąd.

Czytaj też: Złodzieje kradną ze sklepów miliardy złotych. Tymczasem handlarze trzymają buzie na kłódkę

O wiele większy problem stanowią konsumenci, którzy robią to celowo, licząc że uda im się zmniejszyć w ten sposób koszty zakupów, nie zwracając przy tym uwagi ochrony sklepu.

– Ci nieuczciwi konsumenci uważają, że w zeskanowaniu innego produktu na kasie nie ma nic złego, bowiem kwota została uiszczona, a różnica zazwyczaj wynosi kilka - kilkadziesiąt groszy – komentuje Ewa Pytkowska, dyrektor sprzedaży w Checkpoint Systems Polska.

– Są również tacy, którzy idą o krok dalej i wynoszą ze sklepu produkty niezeskanowane, licząc na to, że nikt nie zauważy tego, że zapłacili tylko za część zakupów. W kontekście jednej sprzedaży nie zawsze są to duże straty, jednak jeśli takich “omyłek” w trakcie jednego dnia jest więcej, a sieć liczy wiele sklepów, zaczynają generować ogromne straty – dodaje ekspertka.

Straty powstałe w wyniku kradzieży przy kasach automatycznych są naprawdę potężne. Z badań przeprowadzonych przez Efficient Consumer Response (ECR) wynika, że sklepy posiadające stałe kasy samoobsługowe i sklepy bez takich kas odnotowują większe straty, przy czym w niektórych sklepach spożywczych odnotowano straty wyższe aż od 33 proc. do nawet 147 proc.

Jaka kara czeka shopliftera?

Złodziej to złodziej, nawet jeśli obiektem kradzieży są zakupy spożywcze. Za oszukiwanie na kasach samoobsługowych również grozi postawienie zarzutów o kradzież i sprawa sądowa.

Przykładem może być ostatnia sytuacja we Wrocławiu. W tamtejszej Biedronce zatrzymano studentkę, która chciała "przyoszczędzić" na zakupach. Błędnie nabijała towar przy kasie samoobsługowej sklepu. Na wadze ustawiała słodycze i owoce, a maszynie podawała, że ważone są buraki. Z kolei drogie pieczywo liczyła jako tanie kajzerki.

Nieuczciwe zachowanie klientki zauważył ochroniarz, który na miejsce wezwał policję. Funkcjonariusze zabrali kobietę na komisariat. Tam usłyszała zarzuty oszustwa i kradzieży. O jej losie zadecyduje sąd.

Czytaj też: Studentka chciała oszukać kasę samoobsługową. Złapała ją policja, już usłyszała zarzuty